"D-dlaczego to zrobiłeś?"

974 104 38
                                    

Usłyszałam głuche uderzenie, a uścisk całkowicie ustąpił.
Napastnik zatoczył się pod wpływem uderzenia i opadł na panele.

- Kur#a Dominic!- wrzasnął Beaumont- Ostatni raz przekroczyłeś próg tego domu!- kontynuował, a w świetle księżyca zobaczyłem jak zasadza szatynowi kopniaka w brzuch- Jutro ma Cię tu nie być. Nie pokazuj mi się więcej na oczy i wiedz że twoja pozycja w drużynie jest cholernie zagrożona.- syczał nad niebieskookim

Dopiero teraz poczułem, że z moich oczu od dobrej chwili spływały kolejno pojedyńcze łzy.
Brunet podszedł do mnie i chwycił za ramię wyprowadzając z tego korytarza.

Chłopak prowadził mnie obok siebie, a ja nie odzywałem się ani słowem.
Po chwili Ryan zapalił światło, więc wreszcie mogłem coś zobaczyć.
Staliśmy w jakimś przedsionku i wtedy zacząłem się zastanawiać ile ten dom ma wyjść.

- Wszystko w porządku?- spytał Beaumont patrząc poczym podniósł rękę na co machinalnie się cofnąłem i sam sobie otarłem wilgotne policzki

- Wracam.- powiedziałem stanowczo- Mam już Was dość. Dlaczego ja?!

Chłopak westchnął i wyciągnął telefon z kieszeni.
Coś na nim wystukał i po chwili schował go spowrotem do spodni.
Cały ten czas mu się przyglądałem.

No powiedz coś!

- Odprowadzę Cię.- powiedział siegając po bluzę z wieszaka

- S-słucham!?- zatkało mnie

- To co słyszałeś.- odpowiedział obojętnie

- No chyba Cię pojebało.- powiedziałem, ale po chwili poczułem jak blednę, bo zdałem sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałem, ale chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem

- Bynajmniej...- odparł odkluczając drzwi

- Nie możesz ze mną iść!- palnąłem desperacko

- A to niby dlaczego..?- spytał, przerywając swoją czynność, nonszalancko opierając się o drzwi, co jeszcze wcześniej tak bardzo mnie wnerwiało

- B-bo... Bo...- próbowałem coś szybko wymyślić- Zostawisz tutaj te zwierzęta?!- machnąłem rękami w głąb domu, skąd dochodziła muzyka

- Jest jeszcze Robby.- odparł, wzruszając ramionami- Mój brat.- dodał gdy spojrzałem na niego niezrozumiale

Stęknąłem przeciągle wychodząc na świeże powietrze.
Wyjście znajdowało się z prawej strony domu przez co można było wyjść niezauważonym przez resztę.

- Dlaczego musieliście się przyczepić akurat do mnie?- mamrotałem z rezygnacją- Co ja Ci takiego zrobiłem?

- Przestań jęczeć tylko prowadź.- machnął na mnie ręką wyprzedzając mnie na ścieżce i totalnie ignorując

B e z c z e l n y.

- Już Ci się odwidziało?- spytałem w dalszym ciągu stojąc w miejscu

Chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę posyłając mi niezrozumiałe spojrzenie.

- Podobno mnie ninawidzisz...- wyszeptałem odwracając wzrok, a chłopak nic nie odpowiedział tylko włożył ręce do kieszeni zaciskając szczękę

- Możemy już iść?- spytał stanowczo

- Odpowiedz.- zmarszczyłem brwi zakładając ręce na klatkę piersiową

- Kłamałem.- odpowiedział skierowywując wzrok na mnie- Rusz się.- dodał idąc w kierunku ulicy

Chcąc nie chcąc poszedłem za nim.
Chłopak zatrzymał się na chodniku spoglądając na mnie.

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz