"To był tylko pretekst."

1K 108 19
                                    

Było dobrze po 18, gdy zeszliśmy z dachu kamienicy.

Po kilku godzinach spędzonych sam na sam z brunetem, czułem jakby wszystko co o nim wiedziałem, wszystkie stereotypy obrały inny bieg.
Mogłem z nim porozmawiać na każdy temat, powiedziałem mu trochę o sobie, nie pomijając niektórych niewygodnych faktów, bo czułem, że byłem mu to winny.

Gdy chłopak zakluczał drewniane wrota,  słońce przybrało czerwony odcień, a jego pomarańczowe światło odbijało się w oknach starych budynków.
Z zamyślenia wyrwał mnie chłopak, który lekkim pchnięciem, przywrócił mnie do rzeczywistości.

Chwyciłem za klamkę sportowego samochodu i dopiero wtedy dostrzegłem, że Ryan zatrzymał się przed maską i wpatrywał się we mnie zadziornie.

Podniosłem brew w akcie niezrozumienia i oparłem ciężar na jednej z nóg.

- Chcesz poprowadzić? - spytał i głupio się uśmiechnął.

Spojrzałem na niego jak na idiotę.

- Dobre - zaśmiałem się, ale mój wyraz twarzy zmienił się gdy chłopak dalej stał w tym samym miejscu. - Mówisz serio? - moje źrenice dwukrotnie się zwiększyły.

- Serio, serio - mruknął i zakręcił kluczykami na palcu.

- No, nie wiem - powiedziałem, niepewnie do niego podchodząc.

- Może się boisz, Fowler - mruknął, patrząc na mnie wyzywająco.

- Wyrzucę cię na pierwszym zakręcie - sapnąłem, biorąc od niego mały przedmiot.

- Wykopany z własnego samochodu - zawył tatralnie i chwycił się za serce.

Nie skomentowałem tego.

Poprostu denerwowałem się, bo nigdy nie kierowałem TAKIM samochodem.
Przecież jakbym coś rozwalił, to do końca życia bym się nie wypłacił, a sprzedana nerka na czarnym rynku tylko w małej części pokryłaby straty.
Przez całą drogę do tego miejsca wpatrywałm się w obraz za oknem, a że byłem całkiem niezłym wzrokowcem wiedziełem, że dałbym sobie radę z powrotem nawet bez pomocy mojego pasażera.

Wsiadłem do samochodu od strony kierowcy, a po moim kręgosłupie przeszedł lekki dreszcz ekscytacji.

- Pierwszy raz zawsze jest najlepszy - mruknął brunet, czując wiszące w powietrzu moje emocje. - Ma napęd na tył, więc staraj się nie dodawać na zakretach, bo nas wyrzuci - powiedział. - Bączki innym razem - dodał ciszej, a jego kąciki ust lekko powędrowały do góry.

- Jeszcze jakieś wskazówki panie kierowniku? - spytałem z udawaną powagą.

- Tak - mruknął. - Nie zabij nas - dodał i wkładając na oczy złote ray-bany, założył ręce na klatce piersiowej i osunął się w fotelu.

- Z takim nawigatorem to ja faktycznie daleko zajadę - mruknąłem po cichu i musiałem powstrzymać się od chichotu.

- Poradzisz sobie - powiedział lekko zniekształconym głosem, a ja pokręciłem głową z rozbawienia.

Odpaliłem samochód, a warkot silnika przyjemnie rozlał się po otoczeniu.
Machinalnie uśmiechnąłem się z satysfakcją wypisaną na twarzy.

Kierując pojazdem, czułem jakby koła w ogóle nie dotykały podłoża, a możliwość dodania gazu na prostej była jak odpakowywanie prezentu na gwiazdkę.

- Ale jestem zajebisty - mruknąłm, gdy wyprzedziłem kolejnego frajera w jakimś dennym nissanie, a brunet skomentował to głośnym śmiechem.

- Faza, co? - powiedział, spuszczając trochę okulary na nos i wbijając we mnie swoje spojrzenie.

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz