"To będzie ciężka noc..."

861 101 24
                                    

Słysząc gdzie ma odbyć się impreza dosłownie zmroziło mi krew w żyłach.
Próbowałem się jeszcze jakoś desperacko wywiązać z zobowiązania, ale chłopaki nawet nie mieli zamiaru mnie słuchać.

Miałem nawet cichą nadzieję, że informując mamę o imprezie nie pozwoli mi pójść, co "niefortunnie" wyeliminuje mnie z zabawy, ale nie.
Moja rodzicielka słysząc powiadomienie o moim wyjściu dosłownie powiedziała tylko żebym nic nie ćpał i wrócił najpóźniej jutro rano.
Mój misterny plan legł w gruzach, a to, że domówka odbywała się przed weekendem nie pomagało mi w  ominięciu imprezy.

Siedząc w pokoju wraz z upływającym czasem coraz bardziej się stresowałem.
Chcąc odciąć się od bruneta, pakowałem się prosto w paszczę lwa.
Leżąc na łóżku studiowałem raz po raz post na grupie.
Czytając wers: "... zwłaszcza kibiców, którzy dali dzisiaj niesamowity doping...", czułem jakby te słowa chamsko zostały wypowiadane do mnie.

Ekran przysłoniła mi informacja przyjścia wiadomości

Od: Jack🍀

Tu masz adres chaty Beaumonta #####. Ogólnie to wszyscy wiedzą gdzie mieszka, ale pomyślałem o tobie...😉

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że faktycznie nie wiedziałem gdzi mieszka Ryan.
Ugh... Jakie to by było piękne alibi, ale patrząc na to z innej strony to raczej idiotyczne.

Patrząc na nazwę ulicy coś mi iskrzyło, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć co.

Ach, no tak.

Jedna z villi na pokaźnym osiedlu musiała być chatą Beaumonta.
W sumie co się dziwić?

Do: Jack🍀

Dzięki. Przyjdę pieszo mam tam niecałe 15 min.

Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.

Od: Jack🍀

Farciarz. Nie musisz sobie podwózki załatwiać, bo trzeźwy to ja stamtąd nie wyjdę. 😅

Zaśmiałem się czytając treść wiadomości.

Do: Jack🍀

Nie wątpię, widzimy się na miejscu :*

Od: Jack🍀

Jasne :*

Odłożyłem telefon na szafkę i przetarłem twarz dłońmi.

To będzie ciężka noc...

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

Idąc chodnikiem coraz bardziej zbliżałem się do osiedla, w którym stała villa Beaumonta.
Co kilka kroków przystawałem gotów rzucić się pędem do domu.
Nie chciałem tam iść od samego początku, a wiadomość, że domówka jest u Ryana przyprawiała mnie o szybsze bicie serca.
W moim mniemaniu w ogóle nie powinienem był się tam pojawiać.
Bałem się.

Z daleka słychać już było głośną muzykę i basy.
Zastanawiałem się czy sąsiadom to nie przeszkadza, czy poprostu już się przyzwyczaili.

Gdy podszedłem bliżej, moim oczom ukazał się pokaźny dom, ten sam przy którym przystanąłem kiedyś żeby przyjżeć się czarnemu Camaro.
Trawnik był doskonale przystrzyżony, a przy wejściu tłoczyło się już kilka osób, głównie pijanych.
Przy filarze obściskiwała się jakaś para, a dalej jak mniemam ktoś już wymiotował.
Gdy zobaczyłem Jacka stojącego przy wejściu, czułem jakby kamień spadł mi z serca.
Chłopak rozmawiał z kimś, więc z początku mnie nie zauważył.
Gdy jego rozmówca odszedł i wtedy jego wzrok zwrócił się na mnie, a na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech.

- Przyszedłeś!- próbował przekrzyczeć muzykę

- To mogę już iść!?- spytałem równie głośno co chłopak

- Nie wydurniaj się!- chwycił mnie za rękaw i wprowadził do środka

Do moich nozdrzy buchnął zapach mieszanki alkoholu, potu i perfum.
Było naprawde dużo osób, naprawdę, a niektórych to nawet ze szkoły nie kojarzyłem.

- Gdzie idziemy!?- spytałem gdy Jack w dalszym ciągu przeciskał się przez tłum trzymając mnie za rękę

- Rozluźnić twoją głowę!- zaśmiał się chłopak, przynajmniej tak usłyszałem

Villa była bardzo przestronna i gdyby nie syf wczasie imprezy mógłbym powiedzieć, że była nawet ładnie urządzona.
Weszliśmy do kuchni, która wyglądała jakby przeszedł przez nią huragan.

Beaumont będzie sprzątał...

Ach, no tak- sprzątaczki.

W czasie moich rozmyślań Jack wręczył mi szklankę z jakimś procentem.

- Na raz!- krzyknął wypijając zawartość swojej szkalnki

Spojrzałem na niego niepewnie i wypiłem trunek jednym łykiem.
Poczułem jak przełyk mnie pali, to był błąd, duuuży błąd.

- Jack, kretynie...- wychrypiałem

- Kopie co!?- zaśmiał się brunet- Dawaj, po drugim już jakoś wchodzi!- dodał nalewając mi następną szklankę

Spojrzałem na chłopaka jak na debila, ale po chwili pomyślałem, że jak już tu muszę być to przynajmniej się zabawie.
Wiekszość czasu spędziłem z Jackiem w kuchni nabijajac się ze wszystkiego i pijąc szklanka za szklanką.
Czułem jak zaczyna mi wirować przed oczami, a jedyną deską ratunku jaką miałem pod ręką był blat kuchenny.

- Jaaaaack!- przeciągnąłem literę jego imienia, a gdy na mnie spojrzał znowu wybuchnęliśmy śmiechem

- Andy ja idze tańczyć.- powiedział machając palcem w powietrzu- Wyrij jakąs dupe i u góry są sypialnie...- chłopak odwrócił się i skierował do wyjścia

- Jaaaaack, nie zostajaj mie!!- jęknąłem przeciągle, ale chłopaka już nie było

Oparłem się o blat, bo nie byłem zdolny do jakiegokolwiek ruchu.

Chce do domu...

Chwyciłem już nawet nie wiem czy swoją szklankę i wypiłem jej zawartość.
Chwiejnym krokiem skierowałem się do wyjścia myśląc, że gdzieś może znajdę Mikeya albo Brooka.

Niedość, że ciężko było mi się poruszać to jeszcze coś zagrodziło mi drogę.

- Ooo!- usłyszałem nas sobą- Blondi!

***
Miłego dnia skarby❤

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz