"Przyjemnie..."

1K 114 29
                                    

Wszedłem do domu czując na sobie palący wzrok bruneta.
Szczerze mówiąc, czułem się dobrze w jego obecności, ale musiałem panować nad swoimi słowami i zachowaniami, bo w pewnym sensie nie ufałem Beaumontowi.

Podobał mi się.
Cholernie.
Dość późno zdałem sobie z tego sprawę, ale nie mogłem dawać tego po sobie poznać.
Przecież to wszystko było niemalże przejrzyście jasne, ale z drugiej strony bałem się, że jeśli cokolwiek wyjdzie na jaw to dosłownie wszystko runie ponownie jak domek z kart, a efekt śnieżnej kuli zrobi swoje...
Wiele bym dał żeby móc dowiedzieć się co siedziało w głowie bruneta.
To, że powiedział mi, że jest gejem mogło przecież oznaczać zupełnie nic.

Sam nie widziałem w sobie nic atrakcyjnego, nic co mogłoby zwrócić czyjąkolwiek uwagę, więc dlaczego kapitan szkolnej drużyny footballowej, wygryw wobec wszystkich lasek go otaczających- spędzał czas właśnie ze mną..?

- O czym ty tak myślisz?- zaśmiał się Ryan wymijając mnie w wejściu do kuchni

Wzruszyłem ramionami, wciąż wpatrując się tępo w podłogę.

Chłopak odłożył siatki na blat i odwrócił się w moją stronę.

- Ej, wszystko w porządku?- spytał, podchodząc bliżej mnie

- Co tu się dzieje?- tylko na tyle było mnie stać, podniosłem wzrok i spojrzałem w jego czekoladowe oczy, które tak bardzo mi się podobały

Chłopak przez chwilę milczał, więc zacząłem się zastanawiać czy nie zbiłem go czasem z tropu, ale po chwili, jakby niepewnie, brunet wyciągnął ręce przed siebie kładąc je na moje biodra.
Zadrżałem, a świadomość, że chłopak cały czas nie spuszcza mnie z wzroku przyprawiła o zawrót głowy.
Brązowooki musiał poczuć, że się spiąłem, ale sam nie miałem zamiaru się odsuwać.
Poczułem jak jego ręce mocniej oplatają mnie w tali, co spowodowało, że lekko mnie do siebie przysunął.

- Nie wiem.- odparł, przenosząc wzrok z mojej twarzy gdzieć w przestrzeń za mną- Nie wiem, ale cię lubię.

Mimowolnie poczułem jak zrobiło mi się miło. Nie często zdażało mi się słyszeć, że choć w małej mierze jestem dla kogoś ważny, a brunet okazywał to za każdym razem gdy go spotykałem.

Moje ręce, które dotychczas wisiały luźno wzdłuż ciała, zdradziecko, ale i niepewnie oplotły chłopaka w pasie.
Poczułem jak pod wpływem mojego ruchu uścisk bruneta zacieśnia się, a ja machinalnie oparłem się o jego tors.

Poczułem jak  brzuch chłopaka napina się pod wpływem cichego mruknięcia.

- Przyjemnie...- powiedział cicho- Mógłbym tak bardzo długo...

Moje kąciki ust uniosły się lekko ku górze, a oczy przymknęły pod wpływem przyjemności jakie dawało mi ciepło bijące od bruneta.

Nie mogłem już dłużej przed sobą udawać, że to wszystko nic dla mnie nie znaczyło. Uświadomiłem sobie, że to i tak nie miało sensu, i tak wszystko zeszłoby na ten jeden tor. To była tylko kwestia czasu.

- Ja też Cię lubię, Rye.- powiedziałem po chwili ciszy, a chłopak oparł brodę o moją głowę, uprzednio składając na niej pocałunek

Brunet pachniał męskimi perfumami, które zawsze można było wyczuć przebywając w jego obecności.
Na początku myślałem, że poprostu je znienawidziłem, ale z czasem zaczęły mi się coraz bardziej podobać, a z bliska działały odurzająco.

Chłopak wypuścił mnie z ramion dopiero, gdy mój pusty żołądek dał o sobie znać.

- Uwaga, uwaga.- powiedział chłopak poważnym tonem- Ryan Beaumont, filar światowej gastronomii.- dodał, a ja nie mogłem nie parsknąć śmiechem widząc poważny wyraz twarzy bruneta- Podważasz mój autorytet, Panie Fowler?- spojrzał w moją stronę, podnosząc znacząco brew do góry i dając nacisk na moje nazwisko

- Ja..?- odparłem, desperacko próbując powstrzymać się od śmiechu- Ależ skąd.

- No ja myślę.- fuknął teatralnie, odwracając się i zaczynając wypakowywać produkty z siatek, ale zdażyłem zobaczyć na jego twarzy jeszcze cień uśmiechu- Chodź tu.

- Już mówiłem, że- Ktoś Cię musi nauczyć.- przerwał mi, spoglądając w moją stronę

- Że niby ty?- odparłem, a chłopak znacząco na mnie spojrzał- To będzie zaszczyt, Panie Beaumont.- ukłoniłem się lekko i tym razem to chłopak nie mógł powstrzymać się od śmiechu

Przez następne pół godziny chłopak mówił mi co mam robić, a były to raczej te prostsze czynności w porównaniu z tym czym zajmował się brunet.

- Kto Cię nauczył gotować?- spytałem, nakładając makaron na talerze

- Mama.- odparł- Kiedyś mieliśmy więcej czasu dla siebie.- dodał, wzruszając ramionami

- Rozumiem. Musi być świetną kucharką.- uśmiechnąłem się w jego stronę, co odwazjemnił

- Poczekaj, aż spróbujesz tego cudeńka.- powiedział, gestykulując nad sosem, który gotował się na kuchence

- Jasne.- odparłem, a mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył

Położyłem na stole gotowe już wówczas dania, a chłopak jakimś cudem, szybko znalazł sztućce.

- Boskie.- mruknąłem gdy włożyłem do ust pierwszą porcję makaronu- Nie szukasz przypadkiem pracy, może?

Ryan zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał poważnie w moją stronę.

- To jaka stawka?- spytał, ale po chwili znowu oboje się śmialiśmy

- Pyszne było.- powiedziałem, wkładając puste naczynia do zmywarki- Dziękuję.

- Nie ma sprawy.- odparł chłopak- Powinienem już chyba iść.- dodał niepewnie, drapiąc się po karku, a ja poczułem jak dobry humor całkowicie ze mnie uleciał

Słucham?

No tak.
Uderzyłem w twardą powierzchnię rzeczywistości.

Nie chciałem żeby wychodził.
Jeszcze nie teraz.
Ale co miałem mu powiedzieć?
Żeby nie szedł, bo...
bo co?
Ostatnią rzeczą, która przyszła mi do głowy było zagranie w jego stylu.

Podszedłem szybko do brązowookiego i chwytając jego twarz w dłonie wpiłem się w jego usta.
Chłopak na początku doznał niemałego szoku, bo w końcu pierwszy raz zainicjowałem pocałunek.
Pierwszy raz poczułem jak to jest mieć w garści całą kontrolę.
Ryan dopiero po chwili doszedł do siebie i zaczął oddawać każdą pieszczotę z wyraźnym zadowoleniem.
Z każdą chwilą napierał na mnie mocniej, ale nie pozwalałem mu przejąć kontroli.
Brunet widocznie lekko poirytowany przygryzł moją dolną wargę, skutecznie mnie dezorientując i przejmując władzę nad pocałunkiem, przez co mruknąłem niezadowolony.
Poczułem jak kąciki ust chłopaka podnoszą się do góry.

Znowu wygrał.

Czerwoni na twarzach oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć trochę tlenu.
Widziałem w oczach chłopaka te figlarne błyski, które dodawały mu wdzięku.

- Film?- spytałem, niemalże błagalnym tonem, bo przecież pozwoliłem sobie na tak wiele i nie chciałem żeby cały mój "trud" poszedł na marne

- Film.- odparł chłopak, a ja z wielkim problemem powstrzymałem się od durnego uśmiechu, bo wreszcie coś wyszło na moje

***
:*

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz