"Wiem gdzie mieszkasz."

868 114 23
                                    

Beaumont nie pojawiał się w szkole już od 3 dni.

Jakoś szczerze mnie to nie obchodziło.
Wcale mi go nie brakowało, ani jego, ani czekoladowych oczu.
Nic.

Wszedłem do szkoły dość późno, bo wchodząc do szatni rozbrzmiał dzwonek rozpoczynający lekcję.

Świetnie Fowler, świetnie.

Z włożonymi w kieszenie rękami podszedłem do szafki, odblokowywując ją.

- Ty to zawsze tylko pod nogi patrzysz, co?- podskoczyłem wyciągając słuchawki z uszu

O szafki opierał się nie kto inny, jak Beaumont we własnej osobie.
Spojrzałem na niego i poczułem się jakbym go nie oglądał przed dobre kilka miesięcy.
Kąciki moich ust drgnęły w lekkim uśmiechu, ale szybko się opanowałem.

- Co tu robisz?- spytałem wzruszając ramionami i otwierając metalowe drzwiczki

- Szafkę mam.- zaśmiał się uderzając w jeden z przedziałów, o który się opierał

No tak Andrew. Kretynie.

- Dzwonek był.- powiedziałem- Wszyscy grzeczni uczniowie siedzą już na lekcjach...- zaśmiałem się w myślach z głupiego tekstu wymierzonego w stronę bruneta

- Właśnie miałem Cię o tym przypomnieć.- zripostował brązowooki, przeszywając mnie wzrokiem

Wzruszyłem ramionami i zamykając uprzednio szafkę, skierowałem się do wyjścia.
Chłopak był jednak szybszy i zagrodzil mi drogę.

Wspominałem już, jak bardzo tego nienawidzę?

- A ty gdzie?- spytał, skutecznie zasłaniając mi wyjście

- Jako grzeczny uczeń, wybieram się na chemię.- odpowiedziałem skanując jego twarz

- Jaką chemię?- zaśmiał się brunet

- A taką, którą mam w planie.- prychnąłem, próbując wyminąć chłopaka, który tylko się zaśmiał- I z czego się zaś śmiejesz!?- czułem, że zaczynam się denerwować

- S#ki nie ma do końca przyszłego tygodnia.- odpowiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy

Ogłupiałem.

- Co?

- To co słyszałeś.- zaśmiał się ponownie

- Czyli... Ehh...- westchnąłem zrezygnowany- Ale dla ciebie jest jeszcze ratunek.- zmieniłem tor rozmowy, kiwając głową w stronę korytarza

- Koleś z fizyki jest tępy...- mruknął, wzruszając ramionami- Nie idę tam.

- Aha, więc co- Robię po południu?- przerwał mi wpół zdania

- Nie! Co- A więc, jeśli chcesz wiedzieć to nic, ponieważ nie mam treningu i z chęcią wyjdę z tobą na piwko.- mrugnał do mnie porozumiewawczo

- Zaraz. Co!? Nie?!- obruszyłem się

- Dlaczego?- spytał chłopak opierając się o ścianę w taki sposób, że odwet był już w zasadzie niemożliwy

- Bo...- myśl Fowler- Jestem zajęty.- odparłem szybko

- Tsaa... Że niby przeglądaniem mojego Instagrama?- spytał, patrząc gdzieś w przestrzeń z nikłym uśmiechem na ustach

- To było przez przypadek!- broniłem się, dobrze wiedząc o co mu chodzi

- Czyli to prawda.- uśmiechnął się głupio

- Ni- Tak.

- Ni- Tak.

- Nie!- powiedziałem szybko

- Tak.- odparł szczerząc się jak debil, że miałem ochotę mu przyjebać

Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobył.
Poczułem jak moją twarz oblewa fala gorąca.

- I tak Ci się podobało...- wzruszył ramionami, w dalszym ciągu nie patrząc na mnie

- Czy ty możesz wresz- Nie.

Nosz kur#a, jak mu zaraz...

- To idziemy czy nie?- spytał się ponownie jakby nigdy nic

- Nigdzie z tobą nie idę!- odparłem, zakładając ręce na klatce piersiowej

- To o której?

- Słucham..?- podniosłem na niego wzrok

- O której mam po ciebie przyjść?

- O żadnej.- odparłem stanowczo czując narastający poziom irytacji

- A więc, 16.- powiedział, w ogóle mnie nie słuchając- Wiem gdzie mieszkasz. Do zobaczenia Andrew.- dodał i poprostu sobie poszedł

Że co?!

- Nigdzie. Nie. Idę!- powiedziałem, ale chłopak zniknął mi już z pola widzenia

Co za... Co za... Co za bezczelny palant!

Czy ja właśnie umówiłem się z Beaumontem!?
Nie, to on wpieprzył mi się w harmonogram!

Ja nie wierzę...

Przetarłem twarz dłońmi.

Poprostu nie wierzę...

***
"Weekend."
Jak to pięknie brzmi😍

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz