"Dlatego jest kapitanem."

943 95 32
                                    

- Andy!- usłyszałem, więc  poderwałem wzrok na moich towarzyszy przy stoliku- Zadałem Ci pytanie.- powiedział Jack

Nie mogłem się skupić mając na wprost siebie stolik drużyny footballowej.
Musiałem się powstrzymywać żeby nie parsknąć widząc jak dwulicowy jest Beaumont.
Miałem ochotę walnąć głowa w ścianę z natłoku myśli, które nie prowadziły do niczego.
Jeszcze wczoraj brunet rzucił się na mnie w jakiejś chorej ekstazie, a dzisiaj jakby nigdy nic migdali się z tą tapeciarą.
Ugh...
Już wolałbym żeby to był pieprzony zakład, ale nic na to nie wskazywało, bo nie stałem się żadnym pośmiewiskiem.
Chciałem tego tylko dlatego żeby móc się dowiedzieć jaka była przyczyna tego co się wydarzyło w szatni.

Przecież to nierealne.
Pierwsze cisnęli ze mnie bekę,
potem jakieś chore akcje.
W ogóle wyjebanie na moją osobę i pogarda lvl poza skalę.
Potem głównodowodzący, kapitan,
B ó g   s e k s u   czy jak mu tam jeszcze- całuje się ze mną w męskiej szatni z nienawiścią na ustach.
Teraz przyszedł ze swoją... hm i zachowuje się jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
No kurwa!
Dlaczego ja nic nie ogarniam!?
Wolałbym najgorsze wytłumaczenie niż męki, które działy się w mojej głowie.

- Przepraszam, zamyśliłem się...- odpowiedziałem wzruszając ramionami

- Pytałem czy idziesz z nami.- odparł Jack

Myśl Fowler...

Chłopaki chyba zobaczyli mój wyraz twarzy mówiący jednoznacznie, że sieć została przerwana.

- Mecz. W środę. Piłka. Andy. Żyjesz?- odezwał się Brooklyn wyraźnie rozbawiony

- Jaki mecz?- spytałem, bo naprawdę nie wiedziałem o co chodzi

- Ty to zawsze najlepiej poinformowany.- zaśmiał się Mikey- No po jutrze jest pierwszy mecz w tym sezonie. - powiedział kiwając głową w stronę "stolika VIPów"

Dlaczego ja zawsze dowiaduje się o wszystkim ostatni?

- Z kim grają? - spytałem przypatrując się kątem oka drużynie

- Nie wiem, chyba z Piętnastką.- odparł Jack wzruszając ramionami- To mecz towarzyski, ale znając życie, nasi totalnie ich rozwalą.

- No dobrzy są... - mruknął Brooklyn

Wiem i mają doskonałego cela.

- To jak, idziesz? - Jack ponowił pytanie bacznie mi się przyglądając

- To po lekcjach? - spytałem na co cała trójka kiwnęła głowami- Chyba nie mam innego wyjścia. - westchnąłem teatralnie

- No w sumie, to nie. - odparł blondynek - Jesteś na nas skazany. Przykro mi bardzo. - dodał na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

Przez kolejne dni starałem się totalnie ignorować Ryana, który jakoś szczerze dziwnie mi nie przeszkadzał.
Co chwilę musiałem walić sobie mentalnie z liścia, bo przyłapywałem się na przyglądaniu się chłopakowi i tej pijawce, która nie odstępowała go w ogóle na krok.
Już patrzenie samo w sobie było irytujące, a zastanawiałem się jak można siedzieć te bite godziny z radiem na stacji 24h.
Dobrze, że za czasu Emily była przynajmniej normalna... A właśnie- Emily.
Jej też unikałem, a gdy jakimś trafem wchodziliśmy w konfrontację starałem się lekko ją spławiać co chyba z czasem zauważyła, bo po prostu przestała się do mnie odzywać.
Nie potrafię w kobiety.
Nic na to nie poradzę, a zresztą w co ja w ogóle potrafię..?
Patrząc na laskę Beaumonta moje myśli ociekały kpiną i nawet sam nie miałem pojęcia dlaczego. Przecież to w ogóle mnie nie obchodziło, niech se posuwa co chce, bo jakoś nie chciało mi się wierzyć, że ta relacje istniała z powodu jakiegoś czystego uczucia.

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz