"Wiem, że Ci się podoba..."

878 103 25
                                    

Coś mocno docisnęło mnie do szafki.
Wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł przyjemny dreszcz gdy poczułem na swojej szyji gorący oddech.

- Proszę Cię Andrew...- zabrzmiał dobrze mi znany męski głos- Wiem, że Ci się podoba...

Czułem jak Ryan gryzie mnie po karku.
Próbowałem go odepchnąć, ale nie potrafiłem się ruszyć.
Nie potrafiłem nic powiedzieć, usta mimo wyraźnych chęci nie otwierały się, odmówiły posłuszeństwa.

Czułem jak po plecach przechodzą mi kolejne fale dreszczy.

Andrew kur#a, co jest?!

- Andy.

Jezu koniec!

- Andy!

Zacisnąłem oczy próbując się uwolnić, ale najbardziej przerażało mnie to, że nie od chłopaka, ale od przyjemności jaką mi dawał.
Nie chciałem tego.
N i e   c h c i a ł e m.

- Andrew, wstawaj do jasnej ciasnej!- moje oczy gwałtownie się otworzyły- Śpisz jak zabity. Myślałam, że zaraz pogotowie będę wzywać...- zaśmiała się moja rodzicielka opierając się o framugę drzwi

Patrzyłem na moją mamę w dalszym ciągu, w lekkim szoku.
T-to był tylko se...koszmar..?
Wczoraj ta akcja, a dzisiaj jeszcze to.
Co się dzieje..?

- Co się tak patrzysz?- zaśmiała się ponownie- Szkoła.

- M-mama..?- przetarłem oczy próbując choć odrobinę się ogarnąć- Co ty tu robisz?

- Idę do pracy, dzisiaj trochę później, ale idę.- odparła- A ty jak mniemam powinieneś być już na nogach...- powiedziała mrużąc przy tym oczy

- Tak, w sumie...- spojrzałem na telefon, który był już doprowadzony do stanu użytkowania- Cholera.- syknąłem gdy spojrzałem na czas

- Andrew!

- Przepraszam. Budzik mi nie zadzwonił.- powiedziałem zrywając się z łóżka

Kobieta spojrzała na zegarek.

- Postaraj się nie spóźnić... Miłego dnia w szkole kochanie.

- Dziękuję. - odparłem szybko wybierając jakieś ciuchy z szafy- Pa mamo.- dodałem gdy wychodziła z pokoju

Ja pierdole.

Śniłem o Beaumoncie.
Dlaczego w taki sposób!?
On jest w s z ę d z i e.
Już sama ta świadomość wyprowadziła mnie z równowagi, choć chyba nie potrafiłem sam się przyznać do tego, iż najgorsze było to, że wcale nie było tak źle...

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

Stojąc przy szafce przeszedł mnie nikły dreszcz na wspomnienie mojego... snu.

Byłem trochę zdyszany, bo wpadłem do szkoły równo z dzwonkiem.

Szczerze, gdybym dzisiaj nie przyszedł to raczej bym się jakoś szczególnie nie smucił.
Na samą myśl konfrontacji z brunetem serce zaczynało mi szybciej bić- ze stresu.
Denerwowało mnie to. Bardzo.
Nawet nieświadomie potrafił manipulować moimi uczuciami.
To irytujące.
Choć w sumie może i dobrze, że tutaj jestem. Niech nie myśli, że można mnie tak łatwo ruszyć.

Skierowałem się do wyjścia z szatni.
Korytarze były już puste, bo jakby nie patrzeć były już lekcje.
Spóźniłem się pierwszy raz w tym semestrze.

Brawo Fovvs. Jest progres.

Kierowałem się do sali biologicznej, w której miałem zaplanowaną 1 lekcję.

Nie, nie, nie...

Korytarzem jakby nigdy nic szedł sobie nie kto inny, jak kapitan drużyny footballowej.

Czy on nie może być normalny i jak inni grzeczni uczniowie siedzieć teraz w ławce słuchając kulturalnie jakiś nudnych bzdet?

Widocznie nie.

Spuściłem wzrok zaklinając w myślach chłopaka żeby tylko tym razem się nie dopieprzył.

Twoje niedoczekanie Andrew.

Musiałem gwałtownie się zatrzymać żeby nie zderzyć się z klatką Beaumonta.

Podniosłem na niego gniewne spojrzenie i zresztą z podobnym się spotkałem.

- Czego znowu chcesz?- warknąłem, zaskoczony z własnej tonacji głosu

Chłopak zaśmiał się odwracając wzrok w przestrzeń.
Był to jeden z tych kpiących śmiechów, ale tym razem nie ociekał   jadem, przynajmniej takie odniosłem wrażenie.

Gdy na mnie spojrzał jego twarz momentalnie spoważniała.

- Spróbuj. Komuś. Powiedzieć.- warknął robiąc znaczne pauzy między słowami

Jego wzrok przeszywał mnie na wskroś.
Czułem jak cała pewność siebie w jednej chwili ze mnie ulatuje.
Badał moją twarz, a moje policzki zaczał oblewać rumieniec.
Unikałem jego wzroku jak ognia.

- Odczep się.- powiedziałem drżącym głosem za co przeklinałem się w myślach

Chłopak znowu zagrodził mi drogę.

- N I K O M U.

Grrrr...

- Tak, tak twoja... reputacja... Bla, bla, bla.- sam nie panowałem nad swoimi słowami- Dlaczego ja? Co?! Jeśli chciałeś mnie poprostu ośmieszyć. To brawo, udało Ci się, a teraz odpuść. Mam Cię dość. Pierwsze pomyśl, zanim coś zrobisz...- syczałem, a policzki piekły mnie żywym ogniem

Ryan nic nie odpowiedział tylko się we mnie wpatrywał, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Odwróciłem się i dopiero gdy zniknąłem za rogiem poczułem ulgę.

Wygarnąłem Ryanowi Beaumontowi.

Co mogło liczyć się z niemałymi komplikacjami, ale to już miałem głęboko.

Nie wiedziałem dlaczego to ja jestem zawsze ofiarą, ale im bardziej się w to zatapiałem coraz bardziej miałem wyjebane.

Chyba zaczynałem się przyzwyczajać, że ludzie mną pomiatają...

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz