"Co ty tu robisz?"

894 104 33
                                    

Idąc do szkoły w dalszym ciągu miałem przed oczami sytuację z sobotniego popołudnia.

Wchodzą do domu, nie zamknąłem drzwi wejściowych.
Zastanawiałem się jak mogłaby zareagować moja rodzicielka, gdyby zastała mnie z Ryanem w takiej, dwuznacznej sytuacji.
Co by się stało, gdyby weszła szybciej do domu, a my byśmy tego nie usłyszeli...
Poniekąd wystraszyłem się , w jaką stronę zmierzyła sprawa i nie potrafiłem sobie wyobrazić, co byłoby potem.

Podnieciłem się,
a taka sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca.
Na samą myśl, moja twarz oblewała się rumieńcem...

Nie wierzę w to... Poprostu nie wierzę...

Moja mama była pozytywnie zaskoczona obecnością chłopaka w domu.
Oczywiście nieświadoma niczego, dosłownie niczego, co działo się jeszcze chwilę wcześniej.

Zaproponowała brunetowi aby został na kolację, a ja wtedy myślałem, że najlepiej byłoby się w ogóle nie urodzić.
Dziękowałem w duchu Beaumontowi, który umiejętnie wywinął się z zaproszenia, tłumacząc, że i tak miał już wychodzić, i ma jeszcze kilka spraw do załatwienia.

Odprowadziłem chłopaka do drzwi, a on nic nie mówiąc musnął wargami moje usta.
Nie mogłem spojrzeć mu w oczy.
Wiedział.
Musiał poczuć.

Ja pierdole, Fowler.

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

Wszedłem do szkoły, mało co nieuderzając twarzą w drzwi.
Klasyk.

Zostawiłem w szafce wszystko, co miałem zostawić i poszedłem pod salę biologiczną.

Już z daleka zobaczyłem znajomego mi blondynka i ucieszyłem się z tego powodu, bo dobrze wiedziałem, że on zawsze potrafił odciągnąć mnie od wszystkich, problematycznych myśli.

- Hej Brook!- zwróciłem na siebie uwagę chłopaka, który widocznie był czymś zamyślony

- O, Andy.- zauważył mnie- Hej.- dodał

- Wszystko w porządku?- zagadnąłem, dosiadając się do niego, bo blondyn zachowywał się zupełnie inaczej niż zwykle

- Jasne, co tam u Ciebie?- powiedział, a na jego twarz wstąpił ten charakterystyczny uśmiech, który zawsze poprawiał mi humor

- No, jak zwykle...- odparłem- Siedziałem w domu.

- I jak się już czujesz?

- Już dobrze.- opowiedziałem- A u Ciebie było chociaż trochę ciekawiej?- zadgadnąłem

- Nie, przesiedziałem cały weekend w domu.- powiedział, opierając się o ścianę- Grałem i siedziałem przy książkach.

Prawdopodobnie chciał jeszcze coś dodć, ale zrezygnował, bo zamknął usta, więc chyba mi się przewidziało.

Przez cały dzień Brooklyn wydawał mi się dziwny.
Siedział trochę zamyślony i w ogóle bardzo cicho.
Pomyślałem, ze jeśli nie chciał mi nic powiedzieć rano, to nie będę drążył, ale zmartwiło mnie to trochę.

Siedząc na stołówce, pierwszy raz tego dnia zobaczyłem Ryana.
Siedział jak zwykle ze swoją drużyną i nabijali się z czegoś.
Gdy jego zwrok zawiesił się na chwilę na mnie, nie mogłem powstrzymać się aby nie spojrzeć w jego stronę.
Brunet uśmiechnął się lekko i oblizał wargi, a ja szybko odwróciłem się w stronę Mikeya i Jacka, którzy żywo o czymś rozmawiali.

- Brook, nie śpij.- zaśmiałem się, odwracając swoja uwagę od sytuacji sprzed chwili

Zielonooki podniósł wzrok z blatu i także się zaśmiał.

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

Wyszedłem ze szkoły, jak zawsze praktycznie na końcu.

Wkładając słuchawki do uszu, usłyszałem czyjeś zawołanie.

- Andy!

- Brook?- mruknąłem- Co ty tu robisz? Autobus Ci uciekł..?

- Ta... Spóźniłem się.- odparł drapiąc się po karku- Możemy pogadać?

- Jasne.- powiedziałem, choć nie bardzo wiedziałem o co może mu chodzić, ale miałem nadzieję, że
może wyjaśni się jego zachowanie

Poszedłem za chłopakiem na ławkę za szkołą, na której ludzie zazwyczaj przychodzili palić, ale wówczas nikogo tam nie było.
Spojrzałem na Brooka wyczekująco, bo naprawdę zastanawiałem się co może być powodem jego chęci rozmowy.

- Andy.- zaczął po chwili, nie patrząc się w moją stronę- Co jest między tobą, a Beaumontem?

***
Skończyłam czytać " Pana Tadeusza"- Ave ja.😂
Trzymajcie za mnie kciuki jutro na sprawdzenie z tego diabelstwa😶

Without Borders || B&B |☆RANDY☆|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz