*Martyna*
Brakowało mi przy stole wigilijnym Mamy. Tylko mi. Nikomu innemu.
Może to chore, ale ja mimo wszystko za nią tęsknię. Dobra trzeba się wziąć w garść bo naczynia stoją. Nikt ich nie umył. Magia świat.
- pomogę Ci skarbie - Piotrek mówi gdy zaczęłam myć naczynia
- ok
- co ty taka smutna?
- nie smutna. Zamyślona
Dał mi buziaka w czoło i pomógł mi z naczyniami. Następnie gdy mały poszedł sobie odpocząć usiadł na kanapie i wziął mnie na kolana.
Uśmiechnęłam się.
- kocham Cię - dał mi buziaka
- ja ciebie też. Nawet mocniej.
- dlaczego mi nic nie mówisz?
Biorę to za znak, że mi nie ufasz.
- ufam Ci, ale niektóre sprawy chce zachować dla siebie.
- czy planujesz rozwód?
- nie - Zaśmiałam się.
- dobra tyle mi wystarczy.
Zaczęliśmy się śmiać.
Stykliśmy się czołami.
Przytuliłam się do niego mocno.
- jak myślisz? Mały jest z nami szczęśliwy?
- jasne, że tak
- to dobrze.
- a skąd takie wątpliwości moja żono?
- bo chodzi taki jakiś smutny.
- weźmiemy go na spacer to mi przejdzie
Uśmiechnęłam się.
Wzięliśmy naszego malucha na spacer. Jednak nie skończyło się to dobrze bo jak mały sobie biegał auto go potrąciło.
- Matko boska. Antoś! - pobiegliśmy do niego
- Martynka dzwoń na pogotowie.
- yhym.
Piotrek sprawdza czy oddycha.
- dzwonisz? - rozpoczyna reanimacje a ja dzwonie.
- dawaj maluchu.
Łzy mi lecą a Piotrek próbuje być silny.
- skarbie nie Rób nam tego. Słyszysz. Nie podniesiemy się po tym.
Dasz radę.
Przyjęchała karetka.
Adam zmienił Piotrka.
- od kiedy nie oddycha? - szef
- około 15 minut. - Piotrek odpowiada i mnie przytula. - wszystko będzie dobrze myszko
Wyciera mi łzy.
- młody nie poddawaj się.
Jesteś Strzelecki a Strzeleccy nigdy się nie poddają. - szef
- ruszył. - Piotrek dał mi buziaka a ja odetchnęłam z ulgą.
Jak i wszyscy.
Wytarłam łzy i poszliśmy do karetki.
- nie chce was martwić, ale mocno oberwał.
- wiemy.
- wszystko będzie dobrze, prawda?
- tak.
- musi - mówię
Po chwili byliśmy w szpitalu.
Wzięli małego na badania a ja zaś pogrążyłam się w łzach.
Piotrek mnie w siebie Wtulił.
- Martynka wszystko będzie dobrze.
Zobaczysz.
Usiedliśmy na stołkach.
*Piotrek*
Poszedłem po wodę i po lek na uspokojenie. Rozpuściłem w wodzie i poszedłem do Martyny.
- jestem. - usiadłem koło niej - proszę napij się
- dziękuję. - wypiła wszystko na raz i się skrzywiła - co tam dosypałeś?
- lek. Troszkę się uspokoisz.
- nie pomogło.
Po chwili wyszedł lekarz. Ten sam co przyjmował Martyne.
- i jak?
- wszystko dobrze. Jest troszkę obolały, ale jego życiu nic nie zagraża.
- możemy do niego wejść? - Martyna
- tak
Poszliśmy do naszego synka.
- cześć Kochanie. - daliśmy mu po buziaku
*Martyna*
- boli
- za chwilkę ci przejdzie misiu. - Piotrek
Poszłam po misia i dałam małemu.
Uśmiechnął się.
- to co? Może polecę do domu po rzeczy?
- no. Możesz bo ja się nigdzie z tąd nie ruszam.
- to za chwilkę wracam
Dał nam po buziaku i poszedł.
- poczytamy jakąś książeczke?
- Mama poczyta
Uśmiechnęłam się i poszłam po książeczke.
Zaczęłam czytać a mały się do mnie przytuliły i ogląda obrazki, ale później jednak zasnął.Nie przeżyłabym jego straty.
CZYTASZ
Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone
FanfictionMartyna i Piotrek są małżeństwem od miesiąca, jednak już mają na drodze wiele trudności. Martyna myśli o rozwodzie a Piotrek zupełnie inaczej. Czy uda im się znaleźć chęć walki o siebie?