*Martyna*
Siedzimy w bazie. Piotrek pojechał na wezwanie a oni się na mnie patrzą.
- co jest? - mówię
- nic - wszyscy
- to czemu się na mnie patrzycie?
- bo Piotrek kazał na ciebie patrzeć
Zaczęliśmy się śmiać.
- super. Od kiedy wy się go słuchacie?
Nawet ja tego nie robię. - śmieją się - idę po kawę. Idzie ktoś?
- a czy ty możesz pić kawę? - szef.
- mogę - mówię - a jak coś to wyląduje w szpitalu u Pana Piotra a w najgorszym wypadku będzie ka put.
Śmieje się a oni się patrzą.
- co ty kobieto mówisz?
- jeju śmieje się.
Anka i Aśka poszły ze mną do bistro.
- proszę latte - mówię
- coś jeszcze?
- ja nie - mówię - a wy?
- nie.
Odebrałam kawę i idziemy do bazy.
- zaś pijesz kawę - Piotrek
- no. Latte. - mówię - jak było na wezwaniu
- zjebanie. Dzieci trafiły do domu dziecka. Nie miały nikogo kto mógł by się nimi zająć a ich rodzice zginęli w wypadku.
- biedne dzieci - mówię
- a wy co? Obijacie się?
- no Piotrze. Ktoś musi pracować i wypadło na ciebie.
- ej
Zaczęliśmy się śmiać.
- a ty nie pij tyle kawy. Nie zamierzam przywitać z tobą szpitala.
- no problem. Wszystko pod kontrolą
Poszliśmy do bazy.
- ooo i jest Strzelecki
- jestem - Piotrek
- wiesz ile ona już kaw wypiła? - Szef
- cicho - mówię - bo ja też się pobawię w kabla.
- a ja cię zwolnie.
- ok. NARA
Idę do szatni a oni się śmieją.
- wracaj - szef
- wygrałam - mówię i siadam na fotel.
Śmieją się. Piotrek usiadł koło mnie.
- jadłaś coś wogóle? - szef
- nie - mówię.
- jak nie jak śniadanie Zjadłaś
- kto jadł ten jadł. Sprawdź w lodówce.
Zaczęli się śmiać. Piotrek spoważniał.
- od dzisiaj sama robisz śniadanie
- super. Wkońcu się wyśpię.
Zaczęliśmy się śmiać a Piotrek się załamał.
- i jak ja mam być zdrowy psychicznie
- wiedziałeś na co się piszesz - mówię i pije kawę. Piotrek mi ją zabrał i wylał do zlewu.
- i nie ma kawy - Piotrek
- wiesz, że już nie żyjesz? - mówię
- straszne
Idę do niego i go bije a on bierze mnie na ręce i wychodzi ze mną z bazy. Oni się śmieją. Poszliśmy do bistro. Piotrek kupił mi herbatę i kanapki.
- jedz Martynka. To nie jest śmieszne.
- a ty?
- ja w porównaniu do ciebie jem śniadanie
- a ja pije kawę
Kręci głową. Zjadłam kanapki i pije herbatę. Poszliśmy do bazy.
- ooo masz kawę - Ania
- nie. Herbatę - mówię i siadam na fotel
- o kawie może na dzisiaj zapomnieć - Piotrek
- a ty nie masz przypadkiem wezwania? - pytam a oni się śmieją.
- nie - Piotrek - masz przechlapane, co?
- no.
Usiadł koło mnie a ja się do niego Przytuliłam. Dostałam buziaka i się cieszę a oni się śmieją.
- 23s
- zgłaszam się 23s - mówię do radia
- macie wezwanie do nastolatki. Zasłabła na w-f. Ul. Sienkiewicza 95
Piotrek się śmieje.
- przyjęłam.
- pozdrów ode mnie Pana od w-f - Piotrek.
- jesteś głupi - śmieje się i idziemy do karetki.
- o co chodzi?
- a Piotrek się śmieje bo kiedyś to ja byłam na miejscu tej dziewczyny. O tej samej godzinie i w tej samej szkole.
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechaliśmy szybko do tej szkoły.
- dzień dobry. Pogotowie ratunkowe
- dzień dobry. Nie wiem co się dzieje - nauczyciel w-f
- dobrze. Niech pan prowadzi.
Poszliśmy na sale gimnastyczną.
- odsuńcie się - Aśka
Podeszłam do tej dziewczyny i sprawdziłam czy oddycha.
- halo - klepie ją po policzkach
- co?
- to ja się pytam co? - mówię - brałaś coś?
- nie. W życiu
Po prostu nic nie jadłam.
- no to wstajemy i idziesz coś zjeść.
Poszła Do szatni a my z nią.
- czemu nic nie jesz?
- bo chce być chuda?
- nie działa. Uwierz. Próbowałam.
- Kubicka? - nauczyciel
- już nie. Strzelecka
- wiedziałem, że to do tego doprowadzi. Piotrek pewnie cię pilnuje
- i jak...
Zaczęli się śmiać.
- ma Pan pozdrowienia od niego.
- też go Pozdrów
- 23s wolny?
- zajęty. A co?
- 24s ma problem
- niech sobie Strzelecki radzi.
- ale to o niego chodzi. Stracił przytomność. Jedźcie szybko. Nie daleko są.
- ok
Pamiętaj jedz
- ok
- A my lecimy
Pobiegliśmy do karetki i po minucie byliśmy na miejscu.
Wybiegłam z karetki i biegnę do Piotrka.
- co się stało?
- czad
Podałam mu tlen.
- halo. Strzelecki. Auto ci kradną - mówię a on Otworzył oczy - zawsze działa. Idźcie po nosze
Śmieją się i poszli.
- Martyna Koch.... - ściąga maseczke
- nie gadaj. Też Cię kocham - Założyłam mu spowrotem
Przyjechał szef.
- ooo nasz niezniszczalny człowiek.
- no niezniszczalny.
Tamtym nic nie jest, ale karetkę trzeba odholować.
- ok
Wyciągłam z Piotrka kieszeni kluczyki i dałam Wiktorowi.
- Strzelecki nie śpij - mówię - kuku
Aśka się śmieje.
Przenieśliśmy go na nosze i poszliśmy do karetki. Usiadłam za jego głową.
- ale się doktorek ucieszy. Jeszcze u niego nie byłeś
- pokazuje kciuk w górę
Dałam mu buziaka i Mariusz ruszył.
Wypisuje papiery i go Monitoruje.
- zeza dostaniesz - mówię do niego bo patrzy się na mnie a oni się śmieją.
- 23s wieziemy Strzeleckiego do leśnej góry
- przyjęłam
Piotrek zamyka oczy.
- Piotrek nie zamykaj tych Oczów. Patrz na mnie - wstałam a on Otworzył oczy.
Chwyciłam go Z rękę i dałam mu buziaka.
- co tylko ja będę lądować w szpitalu?
Kiwa głową.
Po chwili byliśmy na miejscu.
Lekarz Piotr już zaciera ręce.
- mówiłem, że kiedyś do mnie trafi?
- oddaje go w twoje ręce. Zaraz do niego przyjdę.
- nie. Pójdzie do komory. Skończ dyżur i będzie ok.
- ok.
Dałam mojemu mężowi buziaka a lekarzowi papiery.
Pojechali a ja wybrałam numer do mojego taty.
- cześć tato. Mógłbyś się zająć dłużej dziećmi?
- a coś się stało?
- no. Pan niezniszczalny wylądował w szpitalu
- Piotrek? Co się stało?
- zatruł się czadem. To jak?
- no dobrze.
- a jakbyś jeszcze zadzwonił do jego rodziców to bym była bardzo wdzięczna
- spoko. Już dzwonię. Pracuj tam i pozdrów Piotrka.
- ok. Dziękuję.
Rozłączyłam się.
Wzięłam wody.
- ooo już nie kawa?
- już nie. Strzelecki robi ka put za mnie.
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy do bazy.
- 23s wolny - mówię do radia
- przyjęłam
- co to? Piotrek w szpitalu
wylądował? - Anka
- no. Pewnie i tak go dzisiaj wypuszczą albo jutro rano.
- aaa to nie jest z nim tak źle? - Tomek
- no nie. Odezwałam się do niego to Odrazu przytomność odzyskał. - mówię
- myślisz, że jakby coś poważniejszego by mu było to ona by tu tak grzecznie siedziała? - Anka
- siedzę bo i tak mnie tam na razie nie wpuszczą
- niech zgadne. Doktor Piotr?
- no a kto inny. Przecież tam nikt oprócz nie go nie pracuje. Jak się cieszył, że ma wkońcu Piotrka na oddziale.
Śmieją się. Zobaczyłam godzinę. Akurat Była pora na kolejną tabletkę więc ją połknęłam.
- a ty nie miałaś ich odrzucić?
- nie. Na razie. Dopiero za miesiąc.
- aha.
- no. Opije się wtedy
Zaczęliśmy się śmiać.
Po kilku godzinach skończyłam dyżur. Przebrałam się i wzięłam Piotrka rzeczy. Poszłam do niego. Jego rodzice z nim rozmawiają.
- mogę - weszłam na sale
- jasne - mama Piotrka
- jak się czujesz panie nie zniszczalny?
- jeszcze kręci mi się w głowie.
- po coś ty tam właził. Trzeba było poczekać na straż.
Spuścił głowę.
- auto ci Ukradli - żartuję z nim
- tylko go nie rozwal.
- luz. Jak coś to wyląduje tutaj obok ciebie.
Zaczęliśmy się śmiać.
- no nie mów tak - tata Piotrka
- a tobie co się stało? - Piotrek zauważył mój opatrunek na ręce.
- a nic. Tak się przejęłam tobą, że aż się pociełam
- jasne?
- no co?
Zaczęliśmy się śmiać.
- a szczerze to uroki naszej pracy. Pacjentka przecieła mi żyłe.
- nie mieliście innej pracy? - tata Piotrka
- no nie. - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Przyszedł lekarz.
- ooo. Szukałem cię - lekarz Piotr - miałaś przyjść zszyć tą ranę
- a dasz znieczulenie?
- nie. Na żywca ci zrobię
Zaczęli się śmiać a ja się Przytuliłam do mojego męża.
- chodź chodź - lekarz
- idź Martynka. Zaraz wrócisz
- jak przeżyje
Wstałam i idę za lekarzem Piotrem.
- idziesz?
- niestety.
- chodź bo jak ci się w da zakażenie to Dopiero będzie.
- no
Poszliśmy do zabiegowego.
Usiadłam na fotel.
- a ty coś zrobiła? - pielęgniarka Marta
- a na wezwaniu pacjentka chciała pokazać jak bardzo mnie lubi.
Zaczęliśmy się śmiać.
- no jak
Męża zabrakło to żona robi co chce - lekarz
- to kiedy mi go wypuścisz?
- nie wiem. Najpierw zajmę się tobą a potem pójdę po niego.
- ok
Dał mi znieczulenie.
Odwinął mi bandaż. Przemył mi ranę i zszył. Znowu Przemył. I założył mi nowy opatrunek.
- już.
- dziękuję
Wracamy do Piotrka.
- ooo przeżyłaś - Piotrek
- tak. Ale nie czuję pół ręki
- ok. Nie ma sprawy. Następnym razem nie dam ci znieczulenia - lekarz
- sadysta - sycze
Zaczęliśmy się śmiać.
- kiedy mnie wypuścisz? - Piotrek
- jeszcze się tobą nie nacieszyłem na oddziale - lekarz
- to masz problem - mówię
Zaczęliśmy się śmiać
Piotrka rodzice poszli a lekarz bada Piotrka.
- będziesz go pilnować? - pyta
- będę - mówię - czyli go wypuszczasz?
- tak? Super. - Piotrek
- jeju a jak zasłabniesz po drodze? - lekarz
- to będzie ka put - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać
- a co ci się stanie jak zostaniesz do jutra?
- Martyna zrobi ka put?
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra. Byłeś już dwa razy w komorze?
- nawet 3
- a kręci ci się w głowie?
- nie już mi przeszło.
- no dobra, ale auta nie prowadzisz
- no. Ja już mam kluczyki - mówię
- na twoją odpowiedzialność - lekarz do mnie.
- dobra idź wypisuj a nie gadaj. - mówię
- ok
Poszedł a my się Pocałowaliśmy.
- na pewno dobrze się czujesz? - pytam
- tak. Nawet bardzo dobrze
- no to przebieraj się
Przebrał się w swoje ciuchy.
Dostał wypis i poszliśmy zanieść jego strój do bazy.
- ooo. Wypuścili cię - Wiktor
- ta. - Piotrek
- na moją odpowiedzialność
- a jak tam twoja ręka.
- rana zszyta. Będzie ok.
- no to dobrze
Pojechaliśmy po dzieci a potem do domu. I nic mu nie jest. Bardzo dobrze.
![](https://img.wattpad.com/cover/153214005-288-k224952.jpg)
CZYTASZ
Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone
FanficMartyna i Piotrek są małżeństwem od miesiąca, jednak już mają na drodze wiele trudności. Martyna myśli o rozwodzie a Piotrek zupełnie inaczej. Czy uda im się znaleźć chęć walki o siebie?