*Piotrek*
Martyna pojechała na wezwanie. Jej zespół dawno już wrócił a jej nie ma.
Znowu dostała jakiś nowych.
- gdzie zgubiliście swoją lekarke? - pytam
- kazała nam jechać. Miała przyjechać z innym zespołem.
- Cholera - szef - Piotrek co z nią? Nigdy tego nie robiła.
- coś mi nie pasuje. W życiu by ich nie zostawiła
Śmieją się.
- ruda. Namierzyłaś Martyne. - pytam do radia
- robię co w mojej mocy. Nie mogę znaleźć jej radia. Chyba jej się rozładowało.
- Próbuj dalej.
-ok
Wszystkie zespoły już przyjechały a jej nadal nie ma. Jeszcze się rozpadało.
Zadzwoniłem do niej na telefon, jednak odezwał się w szafce.
- Cholera.
- idzie - Asia
Wybiegłem z bazy.
- Boże. Martyna.
- nic nie mów. Uciekli mi z pacjentką. Rozumiesz.
Weszliśmy do bazy.
Poszła się wysuszyć. Przebrała się w suchy strój i szef ją wezwał do siebie.
Poszedłem zrobić jej ciepłą herbatę.
- z drogi - mówię do tych nowych
- bo co?
- jajco Kurwa. - mówię a Anka do mnie przyszła.
- uspokój się. To nie ich wina
- uciekli jej z pacjentką. Rozumiesz.
- dobra. Odwołuje to. Spróbuj ich nie zabić
- spróbować to Mało powiedziane.
Wziąłem herbatę i koc i poszedłem do Martyny i szefa.
- trzymaj Martynka
- puka się Strzelecki - szef
- dzięki Piotruś - przykryłem ją kocem.
- Strzelecki przeszkadzasz... - szef - później cię zawołam
- ok. Zmykam.
Dałem Martynie buziaka i wyszedłem z gabinetu.
- tata!
- cześć skarby - wziąłem je na ręce
- Piotruś. Nagła sytuacja. - mama
- nic się nie stało. Pogramy komuś na nerwach - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Mama poszła.
- to co? Porysujemy
- tak. A tata zrobi owocowe ludki
- a skąd ja wezmę owoce, co?
- a Piotruś - mama - jeszcze owoce
Załamałem się a oni się śmieją.
- dzięki mamo.
- wiem. Zostałeś wkopany.
Pożegnałem się z mamą i zrobiłem owocowe ludki.
- plosze skarby
- mniam.
Jedzą owocowe ludki i Martyna przyszła.
- Mama!!
- cześć misie - dała im po buziaku
- Nagła sytuacja - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- i co ci szef powiedział?
- że mam mu dawać znać wcześniej a nie żeby się wszyscy o mnie martwili.
A przecież nikt się o mnie nie martwił.
- nie... Miałem nadzieję, że będę miał całe łóżko dla siebie...
Zaczęliśmy się śmiać.
Przytuliłem ją mocno.
Dzieci pokazują kciuk w górę.
- zgadzamy się z dziećmi. Tak wam lepiej - Ania
- nie ee - rozwaliła mi włosy - tak lepiej
Zaczęliśmy się śmiać.
Wzięliśmy dzieci na ręce i Usiedliśmy obok wszystkich. Tosia wytarła ręce o moją kamizelkę.
- nie widać - Tosia
- magia - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Szef wyszedł z gabinetu.
- wujek Wiktor!!
Wiktor chwycił się za głowę.
- ojoj.
Zaczęliśmy się śmiać.
- szefie. Nagła sytuacja - Piotrek
- tak tak.
Wziął do gabinetu zespół Martyny.
- czuje się głupio. Kolejni przeze mnie wylęcą.
- ty tylko eliminujesz konkurencję
Przyszła Gabi.
- jeszcze to coś mi zostało. - mówię
- Mama nu nu - Antoś
Zaczęliśmy się śmiać.
- Strzelecki mogę na chwilę? - Gabi
- nie - Antoś
Zaczęliśmy się śmiać.
- uczysz się mały. - mówię
- nasze geny - Piotrek
- ale wy uczycie dzieci?
- aaa. To Dopiero Początek - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
![](https://img.wattpad.com/cover/153214005-288-k224952.jpg)
CZYTASZ
Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone
FanfictionMartyna i Piotrek są małżeństwem od miesiąca, jednak już mają na drodze wiele trudności. Martyna myśli o rozwodzie a Piotrek zupełnie inaczej. Czy uda im się znaleźć chęć walki o siebie?