*Martyna*
Jesteśmy już w swoim domu. Wkońcu.
Nie ma jak u siebie. Ległam Odrazu na łóżko a Piotrek koło mnie.
- wkońcu u siebie, co?
- no.
Przytuliłam się do niego.
- a dostanę buziaka? - pytam
- ja liczyłem na dwa
Pocałowaliśmy się.
- dlaczego to wszystko musiało się zepsuć? - Piotrek
- co zepsuć?
- no nasza miłość. Już nie jest tak jak kiedyś.
- bo oboje o tym pamiętamy i po prostu boimy się, że to się spełni naprawdę.
- niestety.
Przytuliłam go mocno.
- przepraszam - mówię
- za co?
- Uraziłam cię
- nie.
- Piotrek...
- no dobrze.
Nadal mnie to boli.
- no to spróbujmy o tym zapomnieć. Najwyższy czas, prawda?
- no tak, ale przecież nie możemy udawać, że nic nie było.
- no to nie udawamy. Tylko nic nie było. Zaś mnie trochę poniosło. Żałuję.
Pocałowaliśmy się.
- a teraz bierz się za pudła a ja idę spać - mówię i udaje że chrapię.
Zaczął mnie łaskotać.
Zaczęliśmy się śmiać.
Wstałam i układam nasze rzeczy. Piotrek mi podaję i nagle słyszymy huk.
Pobiegliśmy zobaczyć a Antoś leży na podłodze a mała płacze.
- Jezus Maria
Podeszłam do niego.
- Antoś Słyszysz mnie? - pytam jednak nie otrzymuje odpowiedzi.
Piotrek sprawdza czy oddycha.
- oddycha. Dzwoń na pogotowie
- ok.
Zadzwoniłam i uspokajam małą.
- cichutko. Skarbie. - Wzięłam ją na ręce i mocno przytuliłam.
Przyjechała karetka.
- Jezus Maria. Co tu się stało? - Wiktor
- sami nie wiemy. Rozpakowaliśmy pudełka i... - mówię
- dobra zabieramy go
- Martynka jedziesz z nimi. Ja dojadę z małą.
- ok
Oddałam Piotrkowi małą i poszliśmy do karetki. Usiadłam za głową Antosia.
Ruszyliśmy.
Dałam małemu buziaka.
Po chwili mały się zatrzymał.
Szef go ratuje razem z Agnieszką.
- dawaj mały. Dawaj - Agnieszka
- dobra. Strzelamy.
Szef strzelił.
- Analiza?
- wrócił.
- no to dobrze
Po chwili byliśmy na miejscu.
Wysiadłam z karetki. Oni oddali małego na Sor.
- Martynka co się stało? Czemu... - Piotrek na widok Antosia zaintubowanego
- zatrzymał się w karetce.
Przytulił mnie mocno.
- gdzie masz małą?
- u rodziców. Nie chciałem aby na to patrzyła
- ok
- będzie dobrze.
Wyjdzie z tego
- wiem. Ale oni spali.
- kochanie nie obwiniaj nas.
Skąd mogliśmy wiedzieć, że już nie śpią.
- następnym razem bierzemy ich do sypialni. Nie spuszczamy z nich oka.
Usiadłam na krześle i zaczęło mnie boleć serce. Chwyciłam się.
- co jest skarbie?
Poszedł po Wodę i dał mi ją.
Napiłam się.
*Piotrek*
- spokojnie - usiadłem koło niej i szukam leku. Znalazłem i rozpuściłem jej w wodzie. - wypij pomału.
- nadal je nosisz przy sobie?
- tak. I jak widać się przydały.
Pije i się krzywi.
Przytuliła się do mnie.
- wyszedł lekarz.
Wstałem.
- co wy tu znowu robicie? - lekarz Piotr
- spytaj Antosia. Co z nim? - pytam
- uderzył mocno w głowę, ale za niedługo powinien odzyskać przytomność
- no to dobrze.
- podaj mi wasz nowy adres
- później. Bo sam go jeszcze nie pamiętam.
Zaczęliśmy się śmiać.
Przyszła Martyna.
- lepiej? - pytam
- tak
Przytuliłem ją mocno i poszliśmy do małego.
Będzie dobrze bo musi.Na dobry koniec dnia... :)
A może zły 😶
CZYTASZ
Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone
FanfictionMartyna i Piotrek są małżeństwem od miesiąca, jednak już mają na drodze wiele trudności. Martyna myśli o rozwodzie a Piotrek zupełnie inaczej. Czy uda im się znaleźć chęć walki o siebie?