56. Zastanowie Się

256 10 4
                                    

Kilka tygodni później.
*Martyna*
Jesteśmy w Warszawie i jedziemy do lekarza. Z dziećmi bo nie było gdzie ich zostawić.
- uśmiechnij się. Będzie dobrze - Piotrek
- nie umiem.
Chwycił mnie za rękę i posłał ciepły szczery uśmiech.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Odrazu lepiej - dał mi buziaka w czoło i po chwili byliśmy na miejscu.
Siedzimy w poczekalni.
- wejdziesz sama?
- no chyba muszę. Prawda?
- niestety - objął mnie
Przyszedł szef.
- ooo trafiłem
Zaczęliśmy się śmiać.
- wezmę dzieci do bazy.
- no dobrze.
- i zastanowię się czy wam oddam
Zaczęliśmy się śmiać.
- będzie dobrze. Nie martwić się.
- wiadomo.
Szef poszedł wraz z dziećmi.
- no to idziesz ze mną
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili weszliśmy do gabinetu.
Lekarz mnie bada a Piotrek siedzi przy biurku.
- coś się działo niepokojącego?
- nie.
- na pewno? - patrzy na Piotrka
- nie działo się nic.
- no to dobrze.
Odstawimy leki a jakby coś się działo to zapraszam na wizytę i wziąć tabletkę.
- dobrze. - mówię z uśmiechem.
Pożegnaliśmy się i Wyszliśmy z gabinetu.
- i kto miał rację?
- Ty - Dałam mu buziaka i poszliśmy do bazy. - cześć wszystkim
- cześć.
- już? - szef
- nom.
- i jak?
- wszystko dobrze
- no to super.
Jem z dziećmi ciasteczka.
- jakby miało być inaczej jak masz najlepszą opiekę - Anka
- wiem
Przytuliłam się do Piotrka.
- a co u was słychać?
- a nic ciekawego.
- Gabi się o was pytała
- serio?
- nom. Ale powiedzieliśmy, że się wyprowadziliście i macie nas w
dupie - Adam
- no wiesz? - Mówię - was nie, ale ją tak.
- nie chciałem być wredny.
Zaczęliśmy się śmiać.
Przyszła Gabi i dziwnie się uśmiecha.
- to my się będziemy zbierać, ok?
- ok.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Robimy owocowe ludki i ktoś do nas puka. Piotrek poszedł zobaczyć jednak nie otworzył.
- kto to?
- twoja matka.
Nie ma nas. Cii
- Oki.
Poszliśmy do sypialni i zasunęliśmy rolety. Nie daje za wygraną.
- a jak coś jej wpadnie do głowy?
- co niby? Spokojnie
Zadzwoniłam do taty żeby przyszedł. Wyjaśniłam mu wszystko.
- przyjdzie.
- ok.
Jemy owocowe ludki a tata do mnie dzwoni.
- no słucham tato
- no jesteście w domu.
- nie. Wyjechaliśmy. Przecież ci mówiłam
- a no tak. Zapomniałem.
- a coś się stało?
- wracaj kurwa - matka
- mówiłeś, że wyjechała?
- nie martw się. Zaraz to załatwię
- oki. Muszę kończyć
- no na razie.
Rozłączyłam się.
Dzieci usnęły na Piotrka kolanach.
- usypiasz dzieci - śmieje się
- no widzisz. Ty tak nie umiesz.
Zaczęliśmy się śmiać.
Tata odciągnął swoją żonę od nas i mogliśmy się cieszyć sobą.

Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz