*Piotrek*
Martyna ma dzisiaj wolne a ja jestem na dyżurze.
- i co? Jak pierwszy dzień bez pilnowania Martynki? - szef
- dziwnie. - mówię a oni się śmieją - teraz pilnuje ją żeby jadła.
- a to nie chce jeść?
- no nie chce. Śniadanie jej zrobiłem nawet go nie tknęła.
Odchudza się, ale nie wiem z czego.
- to jej powiedz, że jak tak dalej będzie to trafi do szpitala.
- za to dostałem opieprz od rodziców, że strasze żonę
Zaczęli się śmiać.
- to olej ją na parę dni to się nauczy. - Anka
- nie chce kolejnego rozwodu. Nie potrzebny mi do życia.
Zaczęliśmy się śmiać.
Dzwoni mi telefon. Martyna.
- kto?
- żona
- nie odbieraj
- ale...
- nie - Anka zabrała mi telefon.
- a jak coś się stało? - pytam
- Kurwa Strzelecki. Nie przesadzaj
Śmieją się
- Reiter oddaj mi telefon
- Spieprzaj
- Anka no
- spadaj
Dzwoni jeszcze raz. I jeszcze raz. I tak 10 razy.
- napisała czemu nie odbierasz? I czy się obraziłeś?
Nie ma buzi buzi cmok cmok.
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak ty z nią wytrzymujesz - mówię do Wiktora
- długa historia.
Zamknąłem oczy i próbuje się uspokoić.
- aaa to tak się uspokajasz jak Martyna cię wkurzy? - Anka
- nie, to jak próbuję nikogo nie zabić -mówię a oni się śmieją. - jak Martyna mnie wkurzy to wychodzę z domu i wracam po dwóch godzinach.
- aha
- Aniu oddaj mi telefon
- nie
- proszę oddaj mi telefon Aniu
- nie
- Anka oddaj
- nie
- Oddawaj
- nie
- serio mam na ciebie krzyknąć?
- nie
- na Martyne to ostatnie działa - mówię a oni się śmieją.
- 24s
- 24s zgłaszam się - mówię
- macie wezwanie na ulicę Jana Pawła II 9. Kobieta nie oddycha. Nie wiem co się stało. Zgłaszający to małe dziecko. Jedźcie szybko.
- przyjąłem
Jak coś jej napiszesz to nie wiem co ci zrobię.
- luz. Nie Umiem go odblokować.
Poszliśmy do karetki. Jeżdżę z Aśką i Mariuszem.
- no to jedziemy.
- ok.
- chcesz zadzwonić? - Aśka
- a mogę?
- tak. - dała mi swój telefon.
- dziękuję.
Dzwonię do Martyny.
- halo?
- no. Cześć. To ja Piotrek.
- czemu nie odbierasz telefonu?
- spytaj się Anki. Zabrała mi mój telefon a teraz dzwonie od Asi.
- ok?
- a co chciałaś?
- powiedzieć, że Zjadłam twoje śniadanie..
- no to dobrze.
- i teraz jemy owocowe ludki.
- super.
- mam nadzieję, że nie krzyknąłeś na Anke
- nie. Jeszcze nie.
- przyjść po ciebie?
- a jak wam się chce
- ok. To nie uciekaj
- ok. I nie mów Ance, że do ciebie dzwoniłem. Nadal się jej boje.
- no wiesz. To mnie masz się bać.
Dobra zmykam bo dzieci obczaiły zapałki.
- ok. Pa
- pa. Zostaw to mały łobuzie.
Rozłączyłem się.
- dziękuję - mówię i oddaje Aśce Telefon
- nie ma za co.
Po chwili byliśmy na miejscu.
- cześć kolego. - Podszedłem do chłopca, który próbuje ratować swoją mamę. - wszystko będzie dobrze, wiesz?
- tak?
- tak
Sprawdziłem czy pacjentka oddycha.
Aśka z Mariuszem ją ratują a jap uspokajam małego.
- a jak masz na imię?
- Piotruś
- super. Dogadamy się, wiesz
- a pan?
- tak samo jak ty.
- super
- a powiesz mi, gdzie jest twój tatuś?
- w pracy
- a znasz numer telefonu?
- tak
- świetnie. To w szpitalu do niego zadzwonimy.
- a co z moją mamą? Będzie żyć
- będzie. Obiecuję.
- na paluszek?
- na paluszek
Dałem go do karetki.
- siedź tutaj, dobrze?
- dobrze
Poszedłem do mojego zespołu.
- i jak?
- bez zmian
- zmienię cię, na trzy
Zmieniłem Aśke.
- dawaj kobieto. Dawaj. Obiecałem twojemu synowi, że będziesz żyć.
Po chwili
- Analiza?
- bez zmian
- adrenalina i strzelamy
Wykonaliśmy defibrylacje i pacjentka wróciła.
- mamy ją.
- bierzemy ją do karetki
Pojechaliśmy do szpitala.
- Boże Piotruś - lekarz Adrian - nic ci nie jest?
- nie. Ale mamie tak
- spokojnie. Na własnym oddechu. Podaliśmy adrenalinę. - mówię
- dzięki. Mówiłem żeby siedzieli w domu
- Żonie nie przemówisz Do rozsądku.
- dokładnie
Dałem mu kartę wyjazdu. Poszli.
Napiliśmy się wody.
- Piotrek no - lekarz Piotr - kiedy do mnie trafisz?
- nie twoje doczekanie - mówię i się śmiejemy
- za krótko u mnie byłeś. Nie nacieszyłem się.
- przykro mi
- a co z Martyną. Jej też dawno u mnie nie było?
- odstawiła leki i wszystko jest dobrze.
- nigdzie nie wyjeżdżacie?
- na razie nie. A co?
- a mam cię dość
- a wzajemnie. - Zaczęliśmy się śmiać -
Przyjdź Do nas to pogadamy.
- ok
Poszliśmy do bazy.
- tata!! - dzieci do mnie biegną
- moje szkraby - kucnąłem do nich i wziąłem ich na ręce
- Piotrek twoja żona mnie bije - Anka
- tył wzrot - mówię i się odwracam a oni się śmieją
Usiadłem koło Martyny i dałem jej buziaka.
- cześć. Odzyskałam twój telefon
- super
- dobra. Ludziska. Do domu
- ok
Zostawiłem dzieci i Pobiegłem do szatni.
- nie Zabij się - Martyna - to moja działka
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechaliśmy coś zjeść a potem na zakupy i do domu. Szalony dzień.
CZYTASZ
Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone
FanfictionMartyna i Piotrek są małżeństwem od miesiąca, jednak już mają na drodze wiele trudności. Martyna myśli o rozwodzie a Piotrek zupełnie inaczej. Czy uda im się znaleźć chęć walki o siebie?