51. Nie Rób Tego Swoim Rodzicą

300 9 6
                                    

Kilka miesięcy później
*Piotrek*
Dzisiaj Martyna zostaje sama z dwójką dzieci bo ja muszę iść wkońcu do pracy.
- dasz radę. Wierzę w ciebie. - mówię
- zobaczymy. - pocałowaliśmy się.
Pożegnałem się z dziećmi.
- byćcie grzeczni i ładnie słuchać mamy.
Przytuliliśmy się wszyscy i pojechałem do bazy.
- cześć wszystkim
- cześć.!
Przebrałem się i poszedłem do wszystkim.
- odpoczęłeś? - szef
Zaczęliśmy się śmiać.
- tak.
Ostatni tydzień spałem na kanapie, ale no.
- a to czemu?
- ktoś zajął moje miejsce. Antoś i Antosia spali z Martyną a ja nie miałem serca ich budzić.
- dostałeś eksmisje
- a no
Zaczęliśmy się śmiać
- zostawiłeś Martyne samą z dwoma maluchami.
- da radę. Gorzej będzie ze mną.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili dostaliśmy wezwanie. Poszliśmy do karetki. Ja, Adam i jakaś nowa.
- doktorze - Adam się śmieje
- co się śmiejesz?
- przyzwyczajam się doktorku.
Zaczęliśmy się śmiać.
- piwo po dyżurze? - Adam
- dobrze się czujesz?
- no.
- zapomniałeś...
- jedno piwo i do domu
A Martynie powiesz, że nie wiem jakieś ważne wezwanie było.
- tak a ty potem się wydasz zjebie.
Zapomnij jadę grzecznie do domku.
- Jezu Piotrek
- wolę po prostu Piotrek, ale ok
Ta nowa się śmieje.
Adam się patrzy.
- Piotrek co ci szkodzi. I tak śpisz na kanapie.
- bo dzieci zabrali mi żonę i połowę łóżka.
Uwierz, że nie chcesz widzieć wściekłej Martyny.
- chce
- prowadź tą karetkę a nie denerwuj mnie. Dziecko umiera.
- powiem wszystko Martynie
- i właśnie dlatego ci nie ufam
Ja i ta nowa się śmiejemy.
- Piotrek - podaję jej rękę
- Karolina - odwzajemniła z uśmiechem
- Strzelecki ma żonę. - Adam
- zazdrościsz? - pytam
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie. Mam swoją
- i się jej boisz.
Karolina się śmieje.
- zajebie cię.
- będę pierwszy
Zaczęliśmy się śmiać
- poczekaj jak tylko spotkam Martyne
- to ja sobie pogadam z Baśką.
- ej
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy na miejscu. Widzę Martyne jak ratuje jakieś dziecko.
Pobiegłem do niej i odetchnąłem z ulgą.
- przejme
- szybciej się nie dało?
- Adam prowadził.
Gdzie dzieci?
- w domu z tatą. Po owoce wyszłam.
Przejąłem.
- Adam, Karolina ruszać się.
Martyna się odsunęła.
- gdzie jej rodzice?
- nie mam pojęcia. Szła sama i wyleciała przed auto.
- Martyna? - Adam - ooo. Pogadamy sobie.
- chodź tu a nie skarż się na mnie.
Przyszedł. Podpiął monitor.
Karolina podała tlen i zmierzyła ciśnienie.
- analiza
- bez zmian
- ładuj
- ładowanie, odsunąć się - Adam strzelił.
- dawaj mała. - Martyna
- nie Rób tego swoim rodzicą - mówię-analiza
- bez zmian
I tak w kółko.
- nie ma sensu - Adam
- jeszcze raz. Karolina Adrenalina
Adam strzelił a korolina podała adrenalinę. Reanimuje ją.
- analiza.
- nic.
Przestałem i patrzę na Martyne.
- Adam wezwij policję. Niech powiadomią rodziców.
Poszedłem do Martyny.
- nie udało się - Martyna - wiem o tym
Przytuliła się do mnie mocno.
- niestety.
Idź do dzieci.
- o której będziesz?
- o 15 kończę dyżur, więc gdzieś tak będę.
- ok
Przyjechała policja. Wypisałem akt zgonu. Martyna złożyła zeznania.
- Wsiadaj Martynka. Odwieziemy cię
- ok.
Wsiedliśmy do karetki.
- co to za cud, że ty nie prowadzisz?
- bawię się w lekarza
- i znęca się nade mną - Adam
Zaczęliśmy się śmiać.
- idziesz robić owocowe ludki?
- tak. Skąd wiedziałeś?
- bardzo trudno się domyślić
Po chwili byliśmy pod naszym domem.
Wysiadłem i wziąłem Martyny reklamówki. Podałem jej rękę i wysiadła.
- dojdę już sama. Wracaj do pracy
- no dobrze.
- uważaj na siebie - dała mi buziaka
- jak zawsze
Przytuliliśmy się i oddałem jej reklamówki.
- pa
- pa. Zostaw mi jednego ludka
- podejrzewam, że nie wiem
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszła.
Wsiadłem do karetki i Adam ruszył.
- chce taką żonę. - Adam
- masz Baśke.
- ale ona nie daje mi buziaków
Zaczęliśmy się śmiać.
- bo jak nie jesteś dla niej miły.
Zamiast iść na piwo weź ją gdzieś.
Chodźby nawet na spacer.
Albo poświęć się i idź z nią na zakupy.
Kup jej coś ładnego i będzie zadowolona.
- i co jeszcze. Może kolacja przy świecach
- i nie zapomnij o winie.
Karolina się śmieje.
- i to pomoże?
- no.
- mówi to chłop, który mało się nie rozwiódł
- a przez kogo?
- ej. Sprawdzałem czy żona ci ufa.
- ufa ufa.
- no wtedy miałbym wątpliwości.
- możesz skończyć wracać do przeszłości. Zajmij się swoją bo pójdzie do innego.
Już się nie odezwał a ja patrzę na Karolinę.
Powstrzymuje śmiech.
- obraziłeś się?
- nie.
Dałeś do myślenia.
- no i dobrze
Wróciliśmy do bazy.
- co was tak długo nie było? - szef
- Adaś za kierownicą
Zaczęliśmy się śmiać.

Po ciężkim dyżurze poszedłem się przebrać. Jak i wszyscy
- jakie plany Piotrek? - szef
- a nie mam planów. Do rodzinki.
- mogę was odwiedzić?
- jasne.
Odrazu?
- no tak.
- no to idziemy.
Poszliśmy do auta. Zapięliśmy pasy.
- co tam szef powie? - ruszyłem
- a nic ciekawego.
Idę porwać twoją córeczkę.
- może Wkońcu odda mi moje łóżko
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy na miejscu. Drzwi są zamknięte. Otworzyłem kluczem i weszliśmy do środka.
Wszędzie rozwalone zabawki a moje trzy skarby śpią na kanapie.
- no tak.
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałem im po buziaku i Przykryłem kocem. Wziąłem od Martyny książeczkę i wyłączyłem bajki.
- napije się szef czegoś?
- tak. Kawy.
Gotuję wodę na kawę i szukam jakiegoś kubka.
Zwaliłem szklankę, ale złapałem ją w locie. Tylko patrzę czy ich nie Obudziłem. Szef się śmieje.
Zrobiłem kawy i poszedłem zamknąć drzwi na zamek. Usiadłem.
- ostatnio widziałem mame Martyny?
- no. Wyszła, ale jeszcze nie raczyła nas odwiedzić. I dobrze.
- zmieniła się
- nadal dziwnie na mnie patrzy.
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy obiad i moje skarby się obudziły.
- dzień dobry - mówię
- tata!!
Dzieci do mnie przybiegły.
- cześć.
Wziąłem ich na kolana.
- dobry szefie
- no cześć Martynko.
- cześć Kochanie.
- cześć.
Dzieci poszli się bawić a my pogadaliśmy z szefem.
*Martyna*
Piotrek poszedł zamknąć bramki na schodach a dzieci się patrzą.
- ni ma.
Zaczęliśmy się śmiać.
- znajdźcie sobie inną zabawę. - mówię
- yyy
Mała Usiadła na podłodze i patrzy się na Piotrka.
- nie działa - Piotrek.
Przyszedł do nas a szef się śmieje
Bawią się.
- kiedyś rodzice wypuszczali i tylko na obiad przychodziliśmy a teraz gdzie nie pójdziesz to jakiś wariat się znajdzie. - szef
- no dokładnie. - mówię
- przynajmniej mamy pewność, że nikt ich na złą drogę nie sprowadzi. - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.





































Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz