Mój przyjaciel Sherlock Holmes, jako jedyny detektyw konsultant na świecie, ostatnio był przygaszony, na wszystkie próby kontaktu z nim odpowiadał mruknięciem, nawet nie zaszczycając ani mnie ani pani Hudson ani jednym spojrzeniem. Podejrzewaliśmy że miało to związek z tym że od miesiąca nie miał ani jednej sprawy a Scotland Yard radził sobie zadziwiająco dobrze. Wiedziałem, że jeżeli Holmes nie dostanie jak najszybciej sprawy jego depresyjny nastrój pogłębi się. Nie chciałbym aby to się stało, ponieważ serce mi krwawi kiedy widzę mojego przyjaciela w takim stanie.
-Holmes-odezwałem się, widząc jak mój przyjaciel siedzi wpatrzony w płomienie tańczące w kominku a z jego ust smętnie zwisa fajka w wypalonym już tytoniem. Obraz tej nędzy i rozpaczy dopełniał zwisający na jednym ramieniu szlafrok oraz czarne włosy w w nieładzie, natomiast jego nogi podkurczone było do piersi, które dodatkowo otoczył rękami.-mój przyjacielu, porozmawiaj ze mną.
Holmes nie odpowiedział dalej wpatrzony w ogień. Westchnąłem cicho odkładając gazetę którą trzymałem w dłoniach na mały stolik kawowy, po czym wstałem i podszedłem do mojego przyjaciela poprawiając mu szlafrok oraz kładąc swoje dłonie na jego ramionach. Na ten gest Holmes spiął się delikatnie, a ja zacząłem rozmasowywać jego napięte mięśnie.
-Watsonie.-wydobył z siebie mój przyjaciel, nadal wpatrując się w płomienie.-wiesz że Lady Brackenstall i kapitan Crocker pobrali się parę dni temu.Można ich teraz nazwać państwem Crocker.
Na te wieści uśmiechnąłem się, wspominając tę sprawę. Nie było dnia abym nie myślał czy podjęliśmy słuszną decyzję tamtego dnia uniewinniając w domowym procesie kapitana Crockera .
-Nie miałem pojęcia mój drogi Holmesie. Jeśli tak jest to życzę im wszelkiej pomyślności.-odparłem zgodnie z prawdą, nadal uciskając delikatnie ramiona mojego przyjaciela.Znowu otoczyła nas cisza przerywana trzaskami drewna w kominku.
-Watsonie czy kochałeś swoją żonę?-zapytał nagle Holmes, odwracając się na fotelu wpatrując się we mnie. A ja wstrzymałem oddech. Czy kochałem Mary? Prawdę mówiąc ożeniłem się z nią aby zapełnić miejsce z moim życiu, kiedy myślałem że Holmes odszedł na dnie wodospadu razem z profesorem Moriartym. Pogrążony w rozmyślaniach nawet nie zauważyłem jak moje dłonie ześlizgnęły się z ramion Holmesa a ja sam pochylałem się nad moim przyjacielem. Oczy Holmesa dokładnie badały moją twarz a jego wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu.
-Nie kochałeś tej damy.-wydedukował mój przyjaciel wstając z fotela i stając naprzeciwko mnie. Nasze ciała dzieliło tylko kilka cali , a ja straciłem zdolność mówienia więc pokiwałem tylko głową.-Nie kochałeś tej damy ale próbowałeś przelać całą swoją miłość do innej osoby na nią.-dodał dokładnie studiując moją twarz. Nie mogąc wydobyć z siebie głosu znowu pokiwałem głową.Podejmując najbardziej spontaniczną decyzję w moim życiu złapałem szlafrok mojego przyjaciela w swoje dłonie, przyciągając go do krótkiego pocałunku.Kiedy rozłączyłem nasze usta, obudził się we mnie lęk że zniszczyłem moją przyjaźń z Holmesem. Holmes natomiast wydał radosny okrzyk otaczając moje biodra swoimi ramionami obdarzając mnie pocałunkiem przepełnionym miłością, szepcząc pomiędzy pocałunkami słowo "wiedziałem". Moje ramiona natomiast otoczyły jego szyję, a ja sam oddawałem pocałunki z taką samą energią oraz entuzjazmem co mój przyjaciel. Na oślep zaczęliśmy iść do sypialni Holmesa która była najbliżej. Przerwaliśmy na moment pocałunek aby zamknąć drzwi na klucz. Usta mojego przyjaciela zbliżyły się do mojego ucha a by wyszeptać dwa cudowne słowa:
-Kocham Ciebie, mój drogi doktorze.
-Ja również ciebie kocham mój detektywie-konsultancie.-wyszeptałem, całując cudowne usta mojego przyjaciela.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B