Moi kochani,oglądając ostatnio serial o Sherlocku Holmesie pt.:"Sherlock Holmes i Doktor Watson", natknęłam się na odcinek "Piastunki z Baker Street"/ The Case of the Baker Street Nursemaids" i stwierdziłam że Holmes uroczo wygląda z dzieckiem,co mnie natchnęło że chłopcy też powinni mieć takie maleństwo.Także zapraszam was do czytania^^
-------------------------------------------------------
Pewnego wiosennego poranka przy śniadaniu otrzymałem przerażający telegram, który sprawił że serce mi zamarło a łzy napłynęły mi do oczu.
-Złe wieści kochanie?-zapytał mój ukochany, kładąc swoją smukłą dłoń na mojej dłoni, gładząc ją delikatnie jakbym był z tak kruchego tworzywa że mógłbym się w każdej chwili rozpaść. Ze łzami w oczach pokiwałem głową i podałem telegram mojemu drogiemu mężowi, który przeczytał go na głos:
Szanowny panie doktorze Johnie Hamishu Watsonie,
Z wielkim żalem zawiadamiam pana o tragicznej śmierci pańskiego przyjaciela pułkownika Jareda Cartera oraz jego szanownej małżonki pułkownikowej Molly Carter-Collins.W związku iż nieboszczyk pułkownik Carter mianował pana na opiekuna prawnego jego córki Rosamundy Carter, proszę przyjechać aby wypełnić formalności prawne pod wskazanym poniżej adresem gdzie będziemy pana oczekiwać. Adres to wieś Abreslane, numer domu 5A, w hrabstwie Sussex.
Z wyrazami szacunku i współczucia
Adwokat pułkownika Cartera, Jensen Baker
-Boże.-wyszeptałem, drżącym głosem.-Jeszcze trzy miesiące temu byliśmy na chrzcie Rosie,a miesiąc temu w odwiedzinach, a teraz Jared i Molly nie żyją.
-Nic na to nie poradzimy Jeżyku.-powiedział łagodnie mój drogi detektyw, odkładając telegram na stół i obejmując mnie. Mimo iż tego nie powiedział mój drogi detektyw bardzo polubił Jareda i Molly, a mała Rosie skradła mu serce. Sam traktowałem małą Rosie jakby była moją własną córką, mimo iż jestem jej ojcem chrzestnym.-Teraz musimy tam jechać i zadbać o tą młodą damę.-rzekł Sherlock, a ja pokiwałem głową i wtulając się w tors mojego ukochanego rzekłem:
-Masz rację kochanie, Rosie nas potrzebuje. Przecież Jared był ostatnim ze swojej rodziny. Oprócz nas Rosie nie ma nikogo innego.
-Więc musimy się spakować i ruszyć w drogę kochanie, po naszą małą lokatorkę.-rzekł mój małżonek biorąc moją twarz w swoje dłonie i kciukami delikatnie ścierając łzy z moich policzków. Z delikatnym uśmiechem na twarzy pokiwałem głową i złożyłem czuły pocałunek na ustach mojego ukochanego, po czym pobiegłem do naszej sypialni spakować się na podróż.Kiedy pakowałem najpotrzebniejsze rzeczy słyszałem jak Sherlock krzyczy do pani Hudson:
-Pani Hudson będzie miała pani wnuczkę!!
Dalszymi odgłosami się nie przejąłem tylko uśmiechając się dalej pakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Nawet kiedy mój ukochany zawołał Wigginsa i dał mu jakąś kartkę, szepcząc coś do niego. Wiggins uśmiechnął się i pokiwał głową, po czym zasalutował i pobiegł do swojej paczki. Po tym drobnym zajściu pojechaliśmy na stację, gdzie pociąg zawiózł nas do skromnej wioski Aberslane w hrabstwie Sussex. Przez całą drogę siedziałem jak na szpilkach. A co jeśli Rosie nas nie rozpozna? Jeśli nagle zachoruje? Kiedy byliśmy już na miejscu, pełen obaw wszedłem do kancelarii razem z moim ukochanym, gdzie podałem swoje dane i powód wizyty. Po pięciu minutach czekania, przybył do nas pan Baker i zaprosił do swojego gabinetu, gdzie dowiedzieliśmy się że Jared i Molly zginęli w niefortunnym wypadku dyliżansu, a Rosie ma się dobrze. Po dokonaniu formalności których nie będę tutaj opisywać aby cię nie zanudzić mój drogi przyszły czytelniku, przyniesiono nam malutką. Kiedy wziąłem ją w moje ramiona nie mogłem uwierzyć że przez ten ostatni miesiąc tak urosła. Miała takie same blond włoski i duże niebieskie oczy Jareda, oraz smukły nosek, taki sam jaki miała Molly, jej matka.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B