Coś się kończy coś się zaczyna

102 1 0
                                    

Moi kochani, pomyślałam sobie, a gdyby tak Holmes i Watson na starość przenieśli się gdzieś. Wraz z weną zaczęły działać i palce na klawiaturze, więc składam w wasze ręce tego oto schota. Mam nadzieję że wam się spodoba i zapraszam do czytania😚

----------------------------------------

Przyszedł i na nas taki dzień kiedy nasze włosy przyprószyła siwizna, a wzrok przestał być tak ostry niczym u orła. Jedyne czego pragniesz teraz to spotkania z bliskimi osobami, ciesząc się każdą chwilą z nimi. Pragniesz się również zaszyć się w jakimś cichym i ustronnym miejscu gdzie słychać tylko szum drzew oraz śpiew ptaków. Z tego właśnie powodu wraz z moim drogim małżonkiem Sherlockiem Holmesem wyprowadziliśmy się na wieś do hrabstwa Sussex, gdzie nabyliśmy mały domek na uboczu pomalowany na biało, z czerwonymi dachówkami ułożonymi na dachu oraz błękitnymi okiennicami. W naszym domu pachnie świeżo pieczonym chlebem oraz ciepłą herbatą malinową, natomiast na tyle domu mamy duże podwórze gdzie pomiędzy spisywaniem moich wspomnień pod rozłożystym dębem gdzie mam wygodny wiklinowy fotel oraz drewniany stół, prowadzę ogródek gdzie rosną świeże owoce i warzywa, jest również kącik z kwiatami które uwielbiają pszczoły mojego ukochanego, tak Sherlock został pszczelarzem zafascynowany tymi małymi istotkami. Właśnie obserwowałem jak mój małżonek oporządza ule swoich podopiecznych, kiedy podeszła do mnie Rosie cała zarumieniona. Nadal nie mogę się nadziwić że jeszcze wczoraj nasza mała księżniczka powiedziała swoje pierwsze słowo a już dzisiaj to dorosła kobieta która niedługo stanie na ślubnym kobiercu. Jej okrągła buzia stała się pociągła i bardziej dojrzała, lecz blond loki podskakiwały pół upięte a jej niebieskie oczy nadal błyskały psotnymi iskierkami oraz w jej ruchach widziałem odruchy które wyuczyła się od Sherlocka.

-Wszystko w porządku księżniczko?-zapytałem, widząc zmartwioną minę Rosie.

-Tak tato.-odpowiedziała Rosie zakładając za ucho pasmo włosów, jednocześnie wzdychając ciężko.

-Ale?-drążyłem dalej kładąc swoją poznaczoną przez czas dłoń na gładkiej dłoni córeczki, na której serdecznym palcu widniał pierścionek zaręczynowy z małym, brylantowym oczkiem.

-Po prostu...

-Martwisz się pszczółko że zostawiasz nas tu samych.-rzekł Sherlock, który pojawił się nie wiadomo kiedy, przysiadając się do nas na ławce. Nasz aniołek uśmiechnął się smutno.

-Jak zwykle papo masz rację.-powiedziała Rosie.

-Kochanie musiał przyjść ten czas kiedy wyjdziesz spod naszych skrzydeł w stronę osoby którą cię pokochała.-oznajmił mój ukochany, a jego oczy otoczone siatką zmarszczek błyszczały czułością.-Wiesz pszczółko że zanim poznałem Johna nie wierzyłem w miłość. Lecz kiedy twój tata pojawił się w moim życiu poruszył te tryby w moim sercu które myślałem że nie istnieją, natomiast ty moja kochana ożywiłaś we mnie ojcowskie uczucia.

Na słowa mojego jedynego łzy stanęły mi w oczach.

-Lecz pamiętaj o tym czego cię uczyliśmy na temat samoobrony.-rzekł Sherlock puszczając oczko w stronę naszej córeczki, która zaśmiała się szczerze, wtulając się w naszą dwójkę, stając się na kilka chwil małą dziewczynką.

Dwa dni później...

Dzisiaj jest najważniejszy dzień w życiu naszej drogiej córeczki Rosie. Dzisiaj powie ona „tak" swojemu ukochanemu lekarzowi medycyny sądowej Stanley'owi Oldmanowi, miłemu młodzieńcowi którego nasz aniołek poznała podczas swojej pracy detektywa w policji. Nigdy nie zapomnę tego dnia kiedy wraz z moim drogim małżonkiem prowadziliśmy do ołtarza naszą córeczkę ubraną w prostą acz przepiękną białą suknię a w jej włosach lśnił przezroczysty welon. Nigdy nie czułem takiej dumy i smutku jednocześnie. Potoczyłem wzrokiem po zebranych w kościele osobach. Pani Hudson mimo swojego podeszłego wieku trzymała się dzielnie ubrana w granatową suknię, szlochając cichutko w chustę, brat mojego ukochanego Mycroft Holmes siedział na wózku inwalidzkim spoglądając wokoło nieobecnym wzrokiem ściskając w dłoni swoją fotografię ślubną na której widniał on oraz inspektor Lestrade. Sam Greg niestety nie doczekał ślubu Rosie, dwa lata temu zmarł we śnie pozostawiając Mycrofta pogrążonego w głębokiej żałobie. W uroczystości brali również udział najbliżsi przyjaciele Rosie i Stanley'a, oraz rodzina ukochanego naszej córeczki. Z czułością oddaliśmy Rosie jej przyszłemu mężowi, po czym usiedliśmy w pierwszej ławie. Trzymając się za dłonie słuchaliśmy przysięgi małżeńskiej, która przypominała nam nasz własny ślub.

Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz