Moi kochani, nasi chłopcy dostają zaproszenie od kolegi ze szkoły naszego Sherlocka. Ów kolega też ma partnera, więc chłopcy przyjmują zaproszenie i jadą do malowniczej rezydencji którą okalają lasy i przepiękne widoki. Bez dalszego przedłużania zapraszam do przeczytania ^^
----------------------------------------------------
W drugim miesiącu naszego małżeńskiego życia, mój drogi małżonek dostał przy śniadaniu list w którym było zaproszenie dla nas na wieś do hrabstwa Surrey, od mężczyzny który nazywa się James Morgan. Zapytałem mojego kochanego Sherlocka kim jest tajemniczy mężczyzna, na co mój kochany zapalił fajkę, po czym rzekł, gładząc moją dłoń spoczywającą na stole:
-James Morgan, moje drogie kochanie, był moim dobrym znajomym z czasów szkolnych, razem z nim dzieliłem pokój w dormitorium oraz ławkę szkolną, pomagając mu z matematyką i chemią. W szkole poznał miłość swojego życia, z którą jest do teraz, mieszkając razem w oddalonych polach z dala od wsi, w dużym rodowym dworku Morganów gdzie nikt nie może ich podejrzeć.
-Kim jest miłość jego życia?-zapytałem, splatając swoje palce ze smukłymi palcami mojego ukochanego. Sherlock zamyślił się po czym odpowiedział:
-To Edwin Murdock, rok odemnie młodszy.Był niesamowicie dobry z biologii i języka angielskiego.
Zdziwiony otworzyłem usta wpatrując się w mojego męża.Byłem przygotowany na to że owy dżentelmen spotkał jakąś damę, a tu taka niespodzianka.
-Powiedział ci o nim kochanie?-zapytałem, wpatrując się w piękne oczy mojego kochanego detektywa, Sherlock uśmiechnął się i oznajmił:
-Wydedukowałem mój drogi Jeżyku.-po czym uniósł nasze splecione dłonie do swoich ust i ucałował knykcie moich palców. Następnego dnia( z ciężkim sercem zostawiając Toby'ego pod opieką pani Hudson) już siedzieliśmy w prywatnym przedziale pociągu w drodze do hrabstwa Surrey. Zza okna naszego przedziału migały widoki lasów i łąk, jednak nas nie za bardzo interesował widok przyrody, ponieważ mieliśmy swój własny widok. Mój kochany Sherlock leżał na kanapie, a jego głowa spoczywała na moich kolanach, mrucząc kiedy jedna z moich dłoni owinięta była wokół jego ramion natomiast druga gładziła kruczoczarne włosy mojego ukochanego. Kołysanie pociągu utuliły mnie jak i mojego drogiego detektywa do snu. Przytuleni do siebie przespaliśmy całą podróż pociągiem, potem z dworca przesiedliśmy się do dorożki która zawiozła nas do pięknego i dużego dworu,tak jak mówił mój drogi Sherlock, z dala od wsi. Sam dworek był okazały i od razu widać że jest on stary,natomiast przyroda wokół niego była przepiękna. Kiedy wysiedliśmy z dorożki powitał nas wysoki, brązowowłosy mężczyzna o jasnych oczach, ubrany w kremowy garnitur i brązowe skórzane buty.
-Sherlock jak miło ciebie widzieć.-rzekł szatyn, podchodząc do nas i podając dłoń mojemu ukochanemu.
-Witaj James,dziękuję że nas zaprosiłeś do twojego malowniczego regionu.-przywitał się mój mąż, przyjmując dłoń Jamesa Morgana i potrząsając nią.-A ten oto dżentelmen, to mój drogi doktor John Watson.-przedstawił mnie Sherlock, kładąc swoją smukłą dłoń na moim ramieniu.
-Miło mi pana poznać.-oznajmiłem przyjaznym głosem, wyciągając prawą dłoń w stronę pana Morgana.
-Przyjemność po mojej stronie doktorze.-rzekł Morgan, potrząsając moją dłonią.-Ach a oto idzie mój drogi Edwin.-powiedział szatyn, patrząc w swoją lewą stronę, też spojrzałem w tamtym kierunku. W naszą stronę szedł sprężystym krokiem wysoki blondyn ubrany w jasny garnitur i czarne skórzane buty.
-Sherlock!-zawołał uśmiechnięty blondyn i szybko podbiegł do nas i złapał prawą dłoń mojego małżonka w obie swoje ręce energicznie nimi potrząsając.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B