Moi kochani, nasz drogi doktor Watson wraca z gabinetu do domu gdzie zastaje uroczy widok. Co to takiego jest? Przekonajcie się sami.
------------------------------------------------------------
-Dwa razy dziennie po dwie krople, po posiłku przez dwa tygodnie i pani syn będzie jak nowo narodzony.-rzekłem, wypisując receptę i podając ją ciemnowłosej kobiecie w średnim wieku, której na kolanach siedział jedenastoletni chłopiec trzymający się za brzuch.
-Dziękuję doktorze.-rzekła matka chłopca, biorąc odemnie kartkę i wstając razem ze swoim dzieckiem. Z uśmiechem pożegnałem się z moimi pacjentami po czym z westchnięciem usiadłem w swoim fotelu za biurkiem.
Dzisiejszego ranka myślałem że będę miał spokojny dzień, lecz nigdy w moim życiu się tak nie myliłem. Po tym jak przyjąłem pierwszego pacjenta z zapaleniem oskrzeli i wypisałem mu receptę, doszła do mnie wiadomość że jestem potrzebny mojemu znajomemu chirurgowi, ponieważ doszło do wypadku powozu w wyniku czego dwoje młodych ludzi potrzebowało natychmiastowej operacji. Natychmiast udałem się na wskazane miejsce, gdzie po zapoznaniu się z przypadkiem natychmiast zabraliśmy się do pracy. Operacja trwała cztery godziny i skończyła się pewnym sukcesem. Zmęczony udałem się z powrotem do mojego gabinetu gdzie przyjąłem jeszcze dwóch pacjentów, po czym udałem się na trzy wizyty domowe, jeden pacjent miał ciężkie zapalenie stawów , a dwóch kolejnych badanych mieli zapalnie krtani. Teraz tylko modliłem się aby to już wszystko było na dzisiaj ponieważ czułem się wykończony psychicznie i fizycznie. Opaczność zdawała się nade mną czuwać ponieważ już nikt nie zgłosił się do mnie po pomoc. Dziękując w duchu, zebrałem swoje rzeczy i zamknąłem gabinet. Ruszyłem powoli ulicami Londynu, oddychając powietrzem miasta, myślami dążąc do mojego męża i naszej córeczki, zastanawiając się co teraz porabiają. Wiem że mój drogi przyjaciel nigdy w życiu nie pokazywałby niebezpiecznych eksperymentów chemicznych, mimo iż na początku kiedy przygarnęliśmy pod swój dach Rosie, martwiłem się że Holmes może mieć za nic obecność dziecka w mieszkaniu, jednakże mój ukochany zaskoczył mnie pozytywnie, nie dość że stół do eksperymentów przeniósł w miejsce gdzie Rosie nie miała z nim styczności to jeszcze w jej obecności nie palił fajki. Na domiar tego bardzo starannie przykładał się do wychowania naszej małej księżniczki, oraz okazywał jej tyle ciepła i troski, jak i również ustalając granice które czasami łamał kiedy Rosie patrzyła oczkami szczeniaczka, wtedy nie tylko serce Sherlocka miękło lecz również i moje. Na wspomnienie ostatniego wydarzenia, kiedy Rosie wraz z moim kochanym detektywem i Tobym urządzili podwieczorek, uśmiech wstąpił na moją twarz. Akurat przestąpiłem próg naszego domu na Baker Street, przed drzwiami do naszego salonu zostawiłem moje rzeczy i wszedłem do środka, gdzie moim oczom ukazał się uroczy widok. Mój drogi małżonek siedział przy stole razem z naszą pszczółką. Rosie siedziała na krześle po prawicy mojego drogiego Holmesa, na siedzisku pod Rosie znajdowały się dwie grube księgi oraz poduszka aby naszej córeczce wygodnie się siedziało. Prawe ramie mojego drogiego Sherlocka zabezpieczały plecy Rosie aby nie spadła z krzesła. Obydwoje moje skarby pochylały się nad czymś co znajdowało się na stole i rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Po cichu zbliżyłem się do najważniejszych dla mnie osób i spojrzałem przez ramie mojego ukochanego. Na stole pomiędzy Sherlockiem a Rosie znajdowała się śnieżnobiała kartka, na której znajdowały się rysunki patykowatych ludzików, przez moment pomyślałem że mój drogi detektyw opowiada naszej córeczce o sprawie „Tańczących Sylwetek" jednakże coś w tych malunkach mi się nie zgadzało. Wszystkie przedstawiały trzy osoby i czworonożnego towarzysza, dwie osoby były duże, trzecia była o połowę mniejsza od pozostałych dwóch, lecz wyższa od czworonoga. Jeden z patyczaków miał w dłoniach lupę oraz fajkę w ustach,drugi człowieczek miał namalowane wąsy a obok niego postawiona była torba i z pierwszą osobą trzymały się za ręce. Mniejsza z postaci miała na sobie coś na kształt sukienki na na głowie miała namalowane żółtą kredką włosy o trzymała drugą postać za rękę a drugą ręką trzymała smycz czworonoga. Były tam jeszcze dwa obrazki przedstawiające te same osoby jednakże w jednym z nich był patyczak z siwymi włosami.Nad każdym z postaci były napis, nad postacią z fajką i lupą był o napisane słowo „Papa", nad postacią z torbą i wąsami „Tata", nad żółtowłosą osobą „Ja" a nad postacią pupila „Toby". Wtedy zrozumiałem co przedstawiają te obrazki. Rosie namalowała naszą rodzinę a mój drogi Holmes pomógł jej podpisać osoby, powoli poznając naszą pszczółkę z literkami. Rosie spojrzała do góry i uśmiechnęła się.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B