Witajcie kochani. Przepraszam że tak długo musieliście czekać na tego schota ale, moja wena uciekła w siną dal i musiałam ją ścigać. Ale już udało mi się ją złapać, więc zapraszam was do czytania
-----------------------------------------------------
-To może być bardzo niebezpieczne Jeżyku.-zwrócił się do mnie mój małżonek kiedy ładowałem bębenek mojego wojskowego rewolweru.
-Wiem skarbie-odrzekłem, chowając broń w wewnętrznej kieszeni płaszcza który miałem na sobie.-Lecz samego cię nie puszczę, umieram ze strachu kiedy sam wybierasz się w miejsca w którym spotykają się różne typki spod ciemnej gwiazdy-powiedziałem, wtulając się w mojego ukochanego od razu wyczuwając znajomy zapach mydła, odczynników chemicznych, tytoniu oraz męskich perfum, który za każdym razem sprawiał że czułem się jak w moim własnym małym raju.
-Lecz nieważne co by się działo zawsze wrócę do ciebie mój drogi.-powiedział mój kochanek składając motyli pocałunek najpierw na moim czole, a potem na ustach. Dotyk tych miękkich ust sprawił iż westchnąłem cicho a po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Chłopcy, inspektor Lestrade czeka na was na dole-powiedziała pani Hudson, wchodząc do salonu i obdarzając nas matczynym spojrzeniem.
-Dziękujemy pani Hudson.-podziękowaliśmy tej wspaniałej kobiecie.-Czy zajmie się pani..
-Nie martwcie się chłopcy zajmę się malutką jak moją własną.-rzekła nasza gospodyni, spoglądając na drewniane drzwi za którymi spała Rosie.
-Jest pani wspaniała.-powiedział mój małżonek,natomiast pani Hudson zachichotała.
-Wspaniała, nie wspaniała to wy wraz ze Scotland Yardem walczycie z przestępcami aby przyszłe pokolenia były bezpieczne.-oznajmiła nasza gospodyni.-A teraz uciekajcie nie pozwólcie panu Inspektorowi czekać, macie przecież przestępce do złapania.-dodała pani Hudson, dając nam matczyny pocałunek w policzek, a my zeszliśmy na dół gdzie czekał na nas Greg.
-O już jesteście.-rzekł na nasz widok Greg, kiedy wsiedliśmy do dorożki w której siedział.-Moi ludzie obserwują tego gagatka odpowiedzialnego za te morderstwa, był dokładnie tam gdzie wskazałeś nic nie podejrzewa.-rzekł Greg, podając nam akta dotyczące sprawy.
-Jednak musimy być bardzo ostrożni.-rzekł Holmes-Twoi ludzie nie mogą zostać spostrzeżeni.
-Nie martw się Holmes.-powiedział Lestrade.-Moi ludzie obserwują go pod przykrywką i bardzo dobrze ukryci.
-Miejmy nadzieje.-wyszeptałem.
Ledwie to powiedziałem a dorożka zatrzymała się w upiornej portowej uliczce. Wyszliśmy z niej i ruszyliśmy za Gregiem. Szliśmy w milczeniu, kiedy przed nami wyrósł równie obskurny co samo miejsce w którym się znajdował dom otoczony wysokim murem.
-Lestrade ty i twoi ludzie zaczekajcie na mój znak. Wtedy wejdziecie do akcji.-szepnął mój kochanek w stronę inspektora.
-Jasne.-odszepnął Greg.-A co będzie znakiem?-zapytał zdezorientowany.
-Znakiem będzie gwizd policyjnego gwizdka.-oznajmił mój małżonek, wyjmujac z kieszeni mały, srebrny, podłużny gwizdek. Lestrade na ten widok szybko przeszukał swoje kieszenie w poszukiwaniu owego przedmiotu.
-Jak pan to..-zaczął zadawać pytanie zdumiony Lestrade.
-Nie teraz Lestrade.-uciął szeptem mój przyjaciel.-Mamy przestępcę do złapania.-oznajmił Sherlock i złapał mnie za rękę, idąc powoli w stronę domostwa.
-Jasne.-usłyszeliśmy za sobą Grega.
Szliśmy powoli przez ciemność w towarzystwie krzyków mew i odgłosów fal. W tych egipskich ciemnościach czułem na swojej dłoni ciepło dłoni mojego ukochanego, a przed nami stały drzwi z tyłu domu na małej werandzie.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B