Sherlock rozwiązujący sprawę bez Watsona, a Watson naprowadza Holmesa na właściwy trop? I to wszystko z punktu widzenia naszego doktora. Proszę bardzo moi kochani, składam na wasze ręce, ten oto shot. Mam nadzieję że wam się spodoba i zapraszam do czytania.
--------------------------------------------------------------------
Mój ukochany Sherlock Holmes był ostatnio pogrążony w wirze pracy. Wszystko przez sprawę morderstwa pewnej starszej damy, którą prowadził razem z inspektorem Lestradem. Ja niestety z powodu obowiązków lekarza oraz ogromnej ilości pacjentów, nie mogłem uczestniczyć w sprawie, lecz byłem z nią na bieżąco, za sprawą drobnych notatek które Holmes przysyłał do mojego gabinetu, z pomocą „Tajnej Policji z Baker Street", czyli chłopców z bandy młodego Wigginsa. Tak też było i tego popołudnia. Kiedy pożegnałem się z pacjentką do gabinetu wślizgnął się chłopiec z brudną twarzą oraz ubrany w równie brudne ubranie.
-Liścik od pana 'Olmesa dla pana Doktorze.-rzekł piskliwym głosikiem, wyciągając w moją stronę trzymaną w małej rączce białą kartkę.
-Dziękuję młody człowieku.-odpowiedziałem,biorąc od chłopca kartkę i wręczając malcowi dwa szylingi.
-Proszę doktorze.-odparł chłopak-Do widzenia doktorze.-pożegnał się malec i pobiegł do wyjścia z przychodni.Ciekawy kolejnych informacji od mojego ukochanego usiadłem na fotelu za biurkiem i rozłożyłem kartkę,czytając następujący list:
Mój drogi Johnie,
Razem z Lestradem i całym Scotland Yardem rozwiązaliśmy zagadkę śmierci naszej denatki. Sprawcą jest jej wnuk który liczy na spadek. Typowe mój drogi Jeżyku. Podążaliśmy jego tropem aż do jego domu, jednakże drań się nam wymknął zanim zdążyliśmy przybyć na miejsce. Że też o tym nie pomyślałem. Żałuje mój drogi że nie jesteś tutaj obecny ciałem, ponieważ taki wypadek w mojej karierze jest nie do przyjęcia, iż taki prostak okazał się sprytniejszy odemnie. Mam nadzieje iż niedługo zawitasz w progu naszego domu, ta cisza jest irytująca. Potrzebuję mojego doktora, oraz jego ciepłej opieki.
Na zawsze Tobie oddany .
SH.
Od listu mojego przyjaciela było czuć smutek,złość oraz rozgoryczenie. Westchnąłem, składając list oraz wsuwając go do wewnętrznej kieszeni mojej marynarki. Wiedziałem jak Sherlock nie znosił przegrywać, co potem przez parę dni objawiało się napadami złego humoru, naprzemiennie z napadami apatii.(Jedyną dobrą stroną było to że nie wrócił do kokainy.) Wtedy razem z panią Hudson musimy podchodzić do mojego ukochanego jak do małego dziecka. Zazwyczaj wystarczy abym podszedł do Sherlocka i przytulił, oraz ukazywał moją miłość do mojego kochanka, lecz nie zawsze. Martwiąc się o mojego przyjaciela, szybko sprawdziłem czy w dzisiejszym dniu mam jeszcze jakiś pacjentów. Na moje szczęście pacjentka, która wyszła parę minut temu była ostatnia jaką miałem dzisiaj przyjąć. W szybkim tempie uporządkowałem wszystkie papiery oraz akta moich dzisiejszych pacjentów zmykając je na klucz. Po czym założyłem na głowę kapelusz, a w prawą dłoń wziąłem laskę, natomiast w lewą miałem swoją torbę. Kiedy tylko zamknąłem drzwi gabinetu, udałem się na ulicę naszego kochanego Londynu, szybkim krokiem zmierzając na Baker Street wśród odgłosów jeżdżących powozów i dorożek, jak również nawoływaniami gazeciarzy. Kiedy dotarłem na Baker Street szybkim krokiem udałem się na górę, przelotnie witając się z panią Hudson która zmartwiona wchodziła do siebie, niosąc na tacy nieruszony posiłek. Kiedy wszedłem do salonu zastałem tam ponury widok. Holmes siedział na sofie wtulony w futro Toby'iego, natomiast sam Toby piszczał trącając nosem ramię mojego detektywa. Szybko położyłem torbę razem z laską oraz kapeluszem na stoliku i podszedłem do mojego ukochanego mówiąc:
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B