2.Zazdrość Miłości cz.1

643 17 2
                                    

Rozdział z dedykacją dla mojej mamy która cierpliwie znosiła moje gadanie o tym rozdziale oraz pani Hudson królowej shipu Johnlock.

----------------------------------------------------

Odkąd wraz z Holmesem staliśmy się parą, musieliśmy ukrywać ten fakt przed światem. Pary tej samej płci były postrzegane jako wyrzutki oraz skazywane na więzienie, a później na stracenie poprzez powieszenie. Nasze pocałunki nigdy nie wychodziły poza cztery ściany naszego mieszkania na Beaker Street. Nawet pani Hundson, złota kobieta, była zdania że uczucia pomiędzy mną a Holmesem należą tylko do nas, a to że my jesteśmy szczęśliwi uszczęśliwia również i ją.

-Od samego początku wam kibicowałam, moi chłopcy.-rzekła pani Hudson,siedząc na kanapie w salonie i ocierając oczy chusteczką. Tego samego wieczoru kiedy postanowiliśmy że powiemy o nas tylko naszej gospodyni,zaprosiliśmy panią Hudson na górę gdzie przekazaliśmy jej wieści.- Macie moje słowo że nikt nic odemnie nie wyciągnie choćby mnie przypiekali nad ogniem.-oświadczyła, po czym przytuliła nas i udała się aby zrobić kolację.

-Ulżyło mi.-oświadczyłem siadając w moim fotelu i wypuszczając powietrze które wstrzymywałem w płucach. Holmes roześmiał się i zaraz usiadł mi na kolanach, przyciągając moją głowę do swojej piersi, tak abym mógł słuchać uderzeń jego serca.

-Wiedziałem że pani Hudson nas nie wygna.-odparł Holmes, mierzwiąc mi włosy.-Od paru lat widziałem jak nasza kochana gospodyni posyła w naszą stronę znaczące spojrzenia. Myślę że kibicowała nam jeszcze zanim uświadomiliśmy sobie naszą miłość.-dodał Holmes a ja wtuliłem głowę w jego marynarkę, czując zapach mydła, odczynników chemicznych, tytoniu oraz męskich perfum, który za każdym razem sprawiał że czułem się jak w moim własnym małym raju.

-Od dawna nie widziałem jak chowasz się z morfiną lub kokainą.-rzekłem spoglądając z dołu na mojego przyjaciela, ten prychnął, wykonując dziwny gest wolną ręka, po czym sięgnął po fajkę którą nabił przed rozmową z panią Hudson.

-Wyrzuciłem pudełeczko z strzykawką-odparł beztrosko Holmes pykając zapaloną fajkę.

-Jak to wyrzuciłeś?-zapytałem nie wierząc własnym uszom.

-Od tak, kiedy poszedłem na spacer trzy dni temu, wyrzuciłem pudełeczko z strzykawką do Tamizy, ponieważ mam inny narkotyk który stał się moim ulubionym.

-Jakiż to narkotyk?-zapytałem z gniewem, a w moim umyśle już planowałem przeszukać mieszkanie aby znaleźć ów tajemniczy narkotyk. Nie osądź mnie źle ty który czytasz te zapiski, (chociaż one i tak nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Chyba że na starość będziemy je z Holmesem czytać.) po prostu martwię się o mojego ukochanego i nie chcę aby się czymś truł. Holmes uśmiechną się i nachylił się owiewając moje ucho swoim ciepłym oddechem.

-Ty mój drogi Johnie, ty jesteś tym narkotykiem.-wyszeptał mi do ucha. Poczułem jak ciepło rozlewa się po mojej klatce piersiowej, a serce trzepocze jakby zaraz miało wyrwać się i polecieć. Łzy popłynęły mi do oczu a ręce same znalazły się na policzkach Holmesa, abym przyciągnął go do pocałunku w który włożyłem całą miłość do osoby mojego przyjaciela. Holmes oddał pocałunek z tym samym zaangażowaniem i miłością, że gdybym nie siedział teraz w fotelu zapewne bym osunął się na podłogę, przez miękkie kolana. Holmes natomiast usadowił się okrakiem na moich kolanach, zaplatając ramiona na mojej szyi.Podczas tego pocałunku było mi na zmianę zimno i gorąco, za z każdym ruchem naszych warg czas przestawał mieć znaczenie.

-Nie, nie może inspektor teraz wejść, ponieważ pan Holmes i doktor Watson przeprowadzają ważny eksperyment i nie wolno nikomu im przeszkadzać.-usłyszeliśmy donośny głos pani Hudson, który dochodził z dołu i jednocześnie sprawił że oderwaliśmy się od siebie i szybko zajęliśmy odpowiednią odległość siadając przy stole z odczynnikami chemicznymi, a Holmes zabrał się za pracę którą miał wykonać parę dni temu ale przez sprawy nie znalazł czasu.Ledwo usiedliśmy do stołu a usłyszeliśmy ciężkie kroki na schodach i głos pani Hudson która wyklinała niezapowiedzianego gościa ponad wszystkie świętości. Drzwi pokoju wspólnego otworzyły się gwałtownie i do środka wszedł inspektor Lestrade a za nim pani Hudson.

-Przepraszam bardzo panie Holmes ale ten tutaj uparł się i szturmem wdarł się przez moją linię obrony.-odparła pani Hudson spoglądając w naszą stronę, ze skruszoną miną. Sherlock pokiwał jedynie głową i z lekkim uśmiechem odparł:

-Nic się nie stało pani Hudson, dopiero mieliśmy zaczynać, ponieważ objaśniałem Watsonowi na czym będzie polegał eksperyment.

-Dobrze panie Holmes. Czy mam zaparzyć herbatę dla niezapowiedzianego gościa?-zapytała pani Hudson, obdarowując inspektora Lestrade'a jadowitym spojrzeniem.

-To nie będzie konieczne pani Hudson, ponieważ jestem tutaj tylko na chwilę.-odparł Lestrade, siadając na sofie i wystukując palcami w podłokietnik tylko sobie znany rytm.Pani Hudson obdarzyła inspektora podejrzliwym spojrzeniem po czym uśmiechając się do nas , wyszła zostawiając nas samych z inspektorem.

-Więc co to za sprawa inspektorze?-zapytał Holmes, wstając od stołu i delikatnie muskając moje ramię, kiedy inspektor nie patrzył w naszą stronę, pogrążony we własnych myślach. Lecz kiedy usłyszał pytanie podskoczył jak oparzony, patrząc zdziwiony na Holmesa.

-Żadna sprawa panie Holmes po prostu byłem w okolicy i wpadłem na chwilę.-odrzekł inspektor, zaciskając nerwowo palce.

-Otóż wszedł pan tutaj szturmem inspektorze z bladą twarzą i trzęsącymi się dłońmi. Natomiast pański strój Lestrade jest w nieładzie, co może wskazywać że pan biegł, jeszcze warto wspomnieć o późnej porze pana wizyty, a jest w pół do ósmej wieczorem. Natomiast na pana prawym nadgarstku widnieje drobne nacięcie, które wiąż nieco krwawi, co wskazuje że skaleczył się pan całkiem niedawno. Poza tym jest pan strasznie roztrzęsiony. Więc zadam panu jeszcze raz pytanie, cóż to za sprawa sprowadza pana, panie inspektorze do mnie o tak późnej porze.-rzekł Holmes opierając się o kominek z fajką w dłoni spoglądając na inspektora, który zaciskał teraz dłonie na materiale spodni.

-Morderstwo-wykrztusił Lestrade po paru minutach, patrząc na własne kolana.-Morderstwo Panie Holmes i to wyjątkowo brutalne. Lord Perkins, został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu przy Green Street. Zadano mu dwadzieścia ciosów ostrym narzędziem, wydłubano mu oczy oraz usunięto genitalia.-rzekł trzęsącym się głosem, gestem dziękując za podaną mu prze zemnie szklankę brandy.

-Ślady włamania?-zapytał Holmes, z iskierkami w oczach.

-Żadnych.-odrzekł Lestrade wypijając na raz cały alkohol.

-Ciało wciąż tam jest?

-Oczywiście kazałem moim nic nie dotykać dopóki nie wrócę.-rzekł inspektor.

-Świetnie!-krzyknął Holmes, podskakując do stojaka na płaszcze.-Idziemy drogi Watsonie czeka nas wspaniała sprawa.-dodał podając mi płaszcz i kapelusz, po czym cały w skowronkach udał się na dół krzycząc:

-PANI HUDSON JA I DOKTOR WATSON WYCHODZIMY!!!

-UWAŻAJCIE NA SIEBIE CHŁOPCY!!!-usłyszeliśmy panią Hudson przez drzwi od kuchni.Po czym wyszliśmy z naszego domu z inspektorem Lestradem idącym za naszymi plecami.

Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz