Moi kochani przez zawirowania czasowe zapomniałam wstawić wam tego shota. Więc już śpieszę i składam go na wasze ręce. Zapraszam więc do czytania.
-----------------------------------------------------
Pewnego niezwykle ponurego wieczoru, nasze mieszkanie na Baker Street wypełnione było namiętnością. W naszym gniazdku byliśmy tylko we dwoje, ponieważ pani Hudson wyjechała na wieś do kuzynki zabierając przy okazji naszą córeczkę(za naszą zgodą). A my mogliśmy się dniami gdzie nasza miłość i pragnienie siebie wzajemnie miało swoje ujście, tak jak dzisiaj kiedy spragnione usta dotykały ust a ciekawskie i stęsknione dłonie błądziły po ciele kochanka napawając się jego ciepłem, fakturą oraz drżeniem. Powietrze nasycone było erotyzmem oraz dźwiękami rozkoszy, którymi obdarowywaliśmy się wzajemnie z głodem, drżący, tacy niewielcy w całym ogniu tego niesamowitego uczucia. Głos przesycony namiętnością, pieszczący słowami tak pięknymi a tak jednocześnie grzesznymi, sławiące dostojność i bezgraniczne oddanie dla miłości oraz pana swojego serca, swojej duszy i ciała.
-Sherlock!John!-usłyszeliśmy jak woła nas znajomy głos oraz odgłos otwieranych drzwi. Kiedy odwróciliśmy się w tamtym kierunku, ujrzeliśmy że w drzwiach stał inspektor Lestrade, który zamarł w bezruchu spoglądając na nas niepewnie. Gdybym nie był zarumieniony z pożądania które wzbudziły we mnie wyczyny mojego kochanego męża, na pewno na moją twarz wpłynąłby kolor krwistej czerwieni, kiedy uświadomiłem sobie że razem z moim drogim Holmesem byliśmy w połowie nadzy.
-Nie przeszkadzam?-zapytał niepewnym głosem Greg, zasłaniając swoją twarz, trzymanym w dłoniach kapeluszem. Podczas gdy my szybko doprowadziliśmy się do porządku.
-Nie skądże Lestrade.-odrzekł z irytacją Sherlock, zawiązując swoją cieniutką muchę, zajmując jednocześnie miejsce w swoim ulubionym fotelu.
-Co cię do nas sprowadza Greg?-zapytałem przygładzając nerwowo włosy i siadając na podłokietniku fotela w którym siedział mój mąż.
-Czyż to nie jest proste mój drogi Jeżyku-rzekł beztrosko mój ukochany, kładąc swoją smukłą, ciepłą dłoń na moim kolanie.-Nasz inspektor jest znudzony i samotny, i to już od tygodnia ponieważ mój brat musiał wyjechać do Paryża w sprawach dyplomatycznych, ważnych dla naszego kraju. Więc biedny Lestrade błąka się niczym bezdomny kot pomiędzy Scotland Yardem a bogatą willą Mycrofta, gdzie oprócz lokaja może tylko otworzyć usta do portretów znajdujących się na ścianach we wschodnim skrzydle tego domostwa.-oznajmił mój przyjaciel, posyłając mi ciepły uśmiech, podczas gdy Lestrade usiadł na sofie.
-Jak zwykle masz rację.-mruknął ponuro Greg, wzdychając ciężko.
-Myślę iż wiedziałeś że będziemy sami w domu, więc przybyłeś ponieważ chciałeś nas zapytać czy nie wyjdziemy gdzieś na męski wieczór.-rzekł Sherlock, podczas gdy ja spoglądałem zdziwiony to na mojego małżonka to na Grega,
-Skoro już wiecie o moich zamiarach to wyjdziecie gdzieś ze mną?-zapytał z nadzieją w głosie Lestrade, składając ręce jak do modlitwy w proszącym geście. Spojrzałem na mojego małżonka, czując jak współczucie zajmuje miejsce złości. Mój najdroższy zauważył moje spojżenie, po czym westchnął ściskając moje kolano.
-Niech ci będzie Lestrade.-rzekł zrezygnowanym głosem mój małżonek a ja pokiwałem głową, natomiast twarz inspektora rozjaśnił uśmiech.
-Wiedziałem że się zgodzicie.-powiedział podekscytowany Greg, biorąc kapelusz.-Ostatnio otworzyli bar w centrum Londynu, mają tam świetne trunki.-trajkotał Lestrade, kiedy wyszliśmy na zewnątrz i przywołaliśmy dorożkę, która zabrała nas do owego baru gdzie zamówiliśmy po piwie i udaliśmy się do wolnego stolika który znajdował się przy oknie. Po czym zajęliśmy się rozmową i popijaniem trunku ze szklanych kuflów. Podczas rozmowy dowiedzieliśmy się od Grega kilku zabawnych sytuacji które stały się po godzinach w siedzibie Scotland Yardu, a wszystkie dotyczyły pewnego nierozgarniętego konstabla który został niedawno przyjęty w szeregi Londyńskiej policji.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B