Naszedł mnie drobny pomysł jakby to wyglądało gdyby nasi chłopcy mieli ochotę na małe przytulanie. Więc bez zbędnego mówienia oraz zabierania wam czasu zapraszam was moi kochani na ten oneshot.
-----------------------------------------------------------------
Pogoda naszego miasta od kilku dni nie ulegała poprawie, tak samo jak i nastrój mojego przyjaciela oraz ukochanego, sławnego detektywa-konsultanta Sherlocka Holmesa. Od kilku dni nie dostał żadnej sprawy od czasu zabójstwa Lorda Perkinsa. Mimo iż, przyznaje, próbowałem poprawić mu nastrój na wszelkie możliwe sposoby.
-Watsonie nudzę się.-jęknął jak małe dziecko Holmes siedząc w fotelu przy kominku, trzymając w swoich dłoniach skrzypce.
-Więc zagraj coś, mój drogi.-odparłem,siedząc w fotelu na przeciwko, czytając książkę rosyjskiego pisarza Fiodora Dostojewskiego zatytułowaną „Zbrodnia i Kara". Lektura, trochę ciężka, lecz spodobała mi się tak bardzo, że w dwa dni przeczytałem połowę książki.
-Nuuuuuuuuuuuuudy.-jęknął znowu Sherlock, szarpiąc smyczkiem struny w skrzypcach , jednak zamiast pięknej melodii spod smyczka wydzierały się odgłosy kota drapiącego pazurami o kawał metalu. Tak, kocham Holmesa ale czasami jego zachowanie jest gorsze od rozkapryszonego dziecka.
-Cóż ja ci na to poradzę kochanie.-odparłem, podnosząc wzrok znad stronnicy książki,patrząc na siedzącego naprzeciwko mnie Sherlocka.-Drogi Sherlocku, toż to Londyn, tu zawsze tak pada.
Holmes wydał z siebie przeciągłe westchnięcie i wstał z fotela, odkładając skrzypce na stół, po czym krzyknął:
-PANI HUDSON CZY MOGŁABY PANI PRZYNIEŚĆ HERBATĘ?!
Po tym oświadczeniu podszedł do szafki z aktami, szukając czegoś na półkach wypełnionych różnego rodzaju gazetami,jednocześnie mrucząc coś pod nosem. Miałem nadzieję że w końcu zabrał się za porządki, lecz moje nadzieje były marne. Mój kochanek przerzucił za siebie kilka tomów, po czym odwrócił się a błyski jego oczach zdradzały że wymyślił genialny plan,który zaraz wprawi w działanie. Na początku powoli zbliżał się w moją stronę niczym tygrys który polował na swoją ofiarę, z każdym krokiem coraz bardziej przyśpieszał jednak nie na tyle abym miał złe przeczucia. Roześmiałem się i rzekłem odkładając książkę:
-Chodź tutaj mój geniuszu.
Szczęśliwy Holmes w dwóch susach znalazł się przy moim fotelu i bezceremonialnie usiadł na moich kolanach, przytulając się do mojego ciała niczym mała małpka do swojej matki. Rozczulony tym widokiem, objąłem ramionami ciało mojego najdroższego przyjaciela,gładząc dłońmi plecy Sherlocka, całując go jednocześnie w jego wysokie czoło.
-Spokojnie najdroższy niedługo dostaniesz arcy-tajemniczą sprawę która będzie wymagała twojego wybitnego umysłu.-powiedziałem,wodząc moim ustami po czole mojego kochanka, który zamruczał,oplatając mnie mocniej. Pomimo swojej postury Holmes jest silny. W ramionach Holmesa czułem się jak w swoim małym raju, wiem również że i Sherlock lubi kiedy go przytulam,mimo iż nigdy się do tego nie przyznał. Przytulając się, byliśmy tylko my, a cały świat na zewnątrz się nie liczył a czas stracił jakiekolwiek znaczenie.
-Herbata chłopcy.-dobiegł mnie jakby z oddali głos pani Hudson, która stała obok nas z tacą w dłoniach, na której stały: dwie filiżanki stojące na spodkach, czajnik do herbaty, dzbanek z mlekiem,cukiernica oraz talerzyk z ciastkami. Natomiast na ustach pani Hudson widniał uśmiech wyrażający rozczulenie, które wypełniało również oczy naszej gospodyni.-Och nie przejmujcie się mną kochani, tylko postawię tacę i zostawię was samych.-rzekła nasza gospodyni i bez ani chwili wahania ucałowała nas obu w czoło( najpierw mnie, a potem Sherlocka) niczym ukochanych synów, po czym nucąc pod nosem wesołą melodię udała się na dół, lecz zanim to zrobiła odwróciła się w progu drzwi i zapytała:
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B