Tak sobie pomyślałam moi kochani, żeby nasi chłopcy mieli gości w sprawie rodzinnej, prywatnej. Nie przedłużając niepotrzebnie, serdecznie zapraszam was do czytania.
----------------------------------------------
Pewnego dnia, dwa miesiące po tym jak przygarnęliśmy pod swój dach małą Rosie, przy śniadaniu otrzymaliśmy pewien telegram. Była to wiadomość od Mycrofta Holmesa, który informował nas, że jeśli nie jest to dla nas przeszkodą, to przybędzie do nas popołudniu w odwiedziny razem ze swoim przyjacielem. Po krótkiej naradzie, mój najdroższy wysłał odpowiedź do swojego brata, że z wielką radością i niecierpliwością czekamy na jego przyjazd. Czas oczekiwania na starszego Holmesa, minął nam w radości i opiece nad naszą córką, która gaworzyła radośnie i z uśmiechem na ustach próbowała dosięgnąć niezapalonej i nienabitej fajki mojego ukochanego którą Sherlock miał w ustach.Lecz kiedy jej się to udawało, śmiała się głośno, a mój ukochany razem z nią. Ja w tym czasie uporządkowałem nasz salon i dołączyłem do radosnej zabawy.Rosie przestała interesować się fajką i zaczęła bawić się dewizką zegarka przypiętego do kamizelki mojego ukochanego. Sherlock wyciągnął zegarek z kieszeni i otworzył go pokazując Rosie moje zdjęcie na wewnętrznej stronie koperty, mówiąc:
-Ten zegarek dostałem na urodziny od Johna. To był pierwszy prezent jaki dostałem od ukochanej osoby, od całego mojego świata. Ty również Rosamundo jesteś całym moim światem tak samo jak John. Dzięki Johnowi poznałem czym jest szczęście oraz to aby cieszyć się z małych rzeczy i codzienności.-po tych ostatnich słowach mój kochany detektyw spojrzał na mnie, tak samo jak i Rosie.
-Wy również jesteście całym moim światem.-powiedziałem wzruszony i złożyłem czuły pocałunek na wysokim czole mojego ukochanego oraz naszego małego aniołka. Rosie uśmiechnęła się ukazując wyrastające przednie ząbki, wypuszczając dewizkę ze swoich malutkich rączek i wyciągając w moją stronę swoje maleńkie ramiona. Z uśmiechem na ustach wziąłem naszą małą księżniczkę na ręce i podszedłem do okna gdzie zobaczyliśmy podjeżdżający powóz Mycrofta Holmesa.
-Kochanie.-powiedziałem odwracając się i spoglądając na mojego przyjaciela.
-Tak skarbie?-odpowiedział Holmes, chowając zegarek do kieszeni kamizelki i wstając z fotela.
-Twój brat już przybył.-powiedziałem z uśmiechem a Rosie za gaworzyła, w tym czasie do salonu weszła pani Hudson i z uśmiechając się rzekła:
-Chłopcy przybył Mycroft Holmes i inspektor Lestrade.
-Niech wejdą.-powiedział mój małżonek i w dwóch susach znalazł się przy mnie, całując mój policzek.
-Niech pani przygotuje herbatę pani Hudson.-zawołałem za naszą gospodynią która wyszła aby przyprowadzić naszych gości. Po chwili w progu stanął starszy Holmes i inspektor Lestrade.
-Witaj bracie, witaj doktorze.-przywitał się z nami Mycroft.-Witaj młoda damo.-powiedział starszy Holmes do Rosie, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Rosie za gaworzyła i wyciągnęła rączkę do Mycrofta Holmesa. Mycroft ujął delikatnie rączkę naszej córeczki i powolnym ruchem potrząsnął nią z taką delikatnością jakby była ze szkła, sprawiając że malutka zaśmiała się głośno.
-Miło ciebie widzieć Mycrofcie.-powiedziałem, uśmiechając się przyjaźnie do mojego szwagra.
-Witaj braciszku. Dzień dobry Lestrade.-rzekł z uśmiechem Sherlock, witając się z Lestradem i ze swoim starszym bratem , który wypuścił ze swojej dłoni rączkę Rosie i uściskał się z moim małżonkiem.
-Sherlock, John.-przywitał się z nami Lestrade.-Witaj malutka, jestem wujek Lestrade.-powiedział do naszej małej księżniczki, która zaczęła radośnie gaworzyć.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B