Moi kochani, składam na wasze dłonie kolejny shot z naszymi chłopcami. Bez zbędnego przedłużania zapraszam was do czytania...
-------------------------------------
Był środek wiosny, kiedy przyjęliśmy sprawę od ojca Natana, którego życie było zagrożone, ponieważ otrzymywał listy z pogróżkami, które znajdowane były na ołtarzu kościoła w opactwie. Mój małżonek po obejrzeniu listów, chętnie podjął się tego zadania, ponieważ ostatni miesiąc był spokojny. Ostatni list był niesamowicie groźny,ponieważ mówił o pozbawieniu życia ojca Nathana dzisiaj wieczorem. Po długim pożegnaniu z naszą córeczką ( którą zostawiliśmy pod opieką pani Hudson), razem z pastorem ruszyliśmy do opactwa znajdującego się w dzielnicy Whitechapel. Po dotarciu na miejsce mój ukochany starannie zbadał kościół oraz porozmawiał z rezydującymi w opactwie mnichami i siostrami. Po czym ogłaszając fałszywą informację o tym że wyjeżdżamy a ojciec Nathan będzie modlił się w kościele, zastawiliśmy pułapkę na szubrawce. Mój ukochany detektyw ubrał habit ojca Natana i uklęknął przed ołtarzem, ja natomiast z szybko bijącym sercem ze strachu nad moim najdroższym, ukryłem się za jednym z filarów w bocznej nawie, trzymając w dłoniach naładowany rewolwer. Czekaliśmy tak dwie bite godziny kiedy usłyszeliśmy skrzypnięcie drzwi wejściowych, po czym ciszę wypełnił stukot butów o kamienną posadzkę.
-Ojcze Natanielu.-odezwał się głęboki głos z każdą chwilą przybliżając się do całego mojego świata, a ja coraz mocniej ściskałem broń w dłoni.-Zgrzeszyłeś.-rzekła zakapturzona postać stając przed moim mężem. Mój ukochany spojrzał na postać przez swoje prawe ramię. Po czym szybko obrócił się w miejscu i stanął przed postacią celując w niego bronią i zdejmując kaptur ze swojej głowy.
-Kto pierwszy jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem.-przemówił Sherlock, a jego smukła dłoń w której trzymał pistolet nawet nie drgnęła. Postać ryknęła i rzuciła się na mojego ukochanego dobywając noża. Zmartwiony i przerażony o życie mojego ukochanego, pobiegłem aby pomóc Holmesowi w walce, która była zażarta, lecz we dwóch szybko rozbroiliśmy przeciwnika i obezwładniliśmy go, związując mu dłonie liną, a ja szybkim ruchem zerwałem opryszkowi kaptur z głowy. Przed naszymi oczami okazał ukazał się młody chłopak, patrzący na nas nienawistnym wzrokiem. Po przesłuchaniu rzezimieszka okazało się że kościelny McMillan (ponieważ tak owy młodzieniec miał na nazwisko), był nieślubnym dzieckiem ojca Nathana i znienawidził naszego klienta, ponieważ nie chciał uznać go za swojego oraz poślubić jego matki, mimo iż kościół anglikański pozwala na małżeństwa księży. Dlatego groził swojemu ojcowi i postanowił go zabić. Młody mężczyzna został osadzony w więzieniu, a my wróciliśmy na Baker Street, gdzie czekała na nas nasza córeczka razem z panią Hudson i Tobym. Kiedy tylko weszliśmy do domu, od razu przywitał nas radosny pisk, a małe rączki ujęły nogawki naszych spodni. Nasza mała księżniczka uśmiechnęła się, kiedy Holmes wziął ją na ręce i ucałował w rumiany policzek, po czym przekazał naszą córeczkę w moje ręce abym mógł się z nią przywitać.
-Dzień Dobry pszczółko, byłaś grzeczna i nie dokuczałaś pani Hudson?-rzekł Sherlock do Rosie która za-gaworzyła i pokiwała głową.-To dobrze.
-Dzień Dobry księżniczko, miałaś dobry dzień kochana?-zapytałem naszej córeczki, która za-gaworzyła i roześmiała się.
-Była grzeczna niczym aniołek chłopcy.-odezwała się pani Hudson, drapiąc Toby'iego za uszami.
-Dziękujemy pani Hudson że się pani zajęła Rosie.-powiedziałem do naszej gospodyni która uśmiechnęła się i powiedziała:
-To żaden problem kochani, Rosie jest dla mnie jak wnuczka. A ja widzę jak się staracie z opieką nad malutką i jaki kochający dom dla niej stworzyliście.
-Staramy się jak możemy pani Hudson.-powiedziałem, a nasza gospodyni uśmiechnęła się i pokiwała głową.
-Ttttt-mruknęła Rosie, a my uśmiechnęliśmy się do naszego aniołka.
-Tak pszczółko?-zapytał mój przyjaciel naszej dziewczynki, biorąc ją odemnie.
-Ttttaaa-mruczała dalej Rosie.
-Co próbujesz nam przekazać skarbie?-zapytałem,a nasza księżniczka złapała mój palec w swoją małą rączkę.
-Ttttaaaatttt-próbowała Rosie.
-No dalej kochana.-zachęciła pani Hudson naszą malutką damę.
-TATA-wykrzyknęła Rosie, trzymając w swojej małej dłoni mój palec, natomiast drugą rączką zacisnęła na klapie marynarki mojego ukochanego.
-Sherlock, pani Hudson słyszeliście to?-zapytałem oszołomiony. Podczas gdy pani Hudson przyłożyła dłonie do ust, a Holmes spoglądał wzruszony na malutką osóbkę w jego ramionach.
-Tak Jeżyku nasza córeczka właśnie powiedziała swoje pierwsze słowo.-wyszeptał wzruszonym głosem Holmes, a w jego oczach błyszczały łzy.
-TATA-powtórzyła głośniej Rosie, mocniej zaciskając swoje rączki.
-Tak księżniczko?-zapytaliśmy wspólnie, a Rosie uśmiechnęła się pokazując swoje białe ząbki.
-To ja was chłopcy zostawię.-rzekła pani Hudson wstając i ocierając oczy.-Przyrządzę wam coś do jedzenia. –powiedziała nasza gospodyni i zostawiła nas samych. Z uśmiechem na ustach usiedliśmy na kanapie tak aby nasza córeczka mogła się w nas wtulić. Po paru minutach Rosie ziewnęła i usnęła, trzymając się nas mocno. Spojrzeliśmy na siebie z czułością i złożyliśmy na swoich ustach krótki acz pełen miłości pocałunek. Kiedy tylko usta mojego ukochanego dotknęły moich ust, w moim ciele rozpłynęło się ciepło i świat zawirował, wstrzymując czas.
-Kocham Ciebie.-wyszeptałem, kiedy nasze usta rozłączyły się z przyjemnym dla ucha dźwiękiem.
-Ja również ciebie kocham.-wyszeptał mój mąż, gładząc mnie jedną ręką po policzku.-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.-rzekł mój ukochany, a jego słodkie usta złożyły pocałunek na moim czole.
-Gdyby nie ty skarbie-powiedziałem.-nadal tkwiłbym w swoich koszmarach wojennych.
-Gdyby nie ty mój drogi, nadal tkwiłbym w moim postanowieniu że nie mam emocji, a moje ciało to chłodna kalkulacja. Lecz ty pokazałeś mi że można żyć inaczej.-oznajmił mój kochany Sherlock, a w jego pięknych oczach odbijało się całe gorące uczucie jakim mnie darzył, to było te najpiękniejsze uczucie które ja również odczuwałem do mojego przyjaciela. To była miłość, te jedyne uczucie które sprawia że serce biegnie całą swoją egzystencją do wybranej osoby. A nasze serca wybrały nas. Naszą dwójkę oraz tą maleńką istotkę która spała spokojnie między nami. Już nie była nas dwójka przeciwko reszcie świata lecz trójka. Rodzina z Baker Street.
-----------------------------------
A teraz komiks:
Watson:Czy ty cokolwiek lubisz?
Holmes: Lubię wiele rzeczy
Watson:Jak na przykład?
Holmes:Zagadki, dobrą muzykę, tytoń, kawę przygotowaną przez panią Hudson<spogląda na Watsona>Ciebie
Watson: ^////^
Holmes:^////^
Tak tym oto uroczym akcentem zakończyliśmy tego shota. Mam nadzieję że wam się spodobał i nie zapomnicie ogwiazdkować i skomentować (oczywiście jeśli chcecie do niczego nie zmuszam). Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia w kolejnych. Papa i całusów sto dwa 😚😚😚
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanficOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B