Moi kochani, przy drobnej namowie ze strony mojej mamy(którą tutaj pozdrawiam) chciałam napisać o tym jak chłopcy czytają razem książkę ale na koniec wyszły mi sceny erotyczne....Ups
--------------------------------------------------------------
Mój najdroższy Sherlock Holmes, po raz kolejny narzekał na nudę, oraz brak jakiejkolwiek sprawy. To z kolei prowadziło mojego przyjaciela do stanu chwilowego zawieszenia i apatii. Kiedy wracałem do domu, po przebadaniu pacjentów Sherlock od razu wskakiwał na moje kolana domagając się uwagi niczym kocur w marcu. Można powiedzieć że w tedy miałem w domu dwa pieszczochy, mojego ukochanego oraz naszego psa Toby'iego.
-Może coś poczytamy, kochanie?-zaproponowałem, przytulając do siebie mojego zdesperowanego detektywa, Holmes natomiast mruknął coś i wtulił się we mnie jeszcze bardziej.-Wczoraj kupiłem w księgarni książkę która nazywa się „Wyspa Skarbów" i jest o piratach. Pamiętam jak mi mówiłeś że w dzieciństwie bawiłeś się w pirata.-wytłumaczyłem mojemu ukochanemu jak pięcioletniemu dziecku, gładząc jego czarne włosy.
-Niech będzie.-odparł Sherlock, a ja sięgnąłem do stojącej zaraz obok mnie półki na książki, skąd wyjąłem wspomniany egzemplarz.
-Będziemy czytać na zmianę co ty na to, słońce?-zapytałem, a mój ukochany kiwnął głową na znak że się zgadza. Po czym przenieśliśmy się na sofę i ułożyliśmy się wygodnie na poduszkach. Mój drogi przyjaciel usiadł za mną opierając swoją głowę na moim ramieniu, a ja ulokowałem się między jego nogami, opierając się plecami o klatkę piersiową mojego kochanka. Zanim jednak zaczęliśmy czytać złożyłem na policzku mojego drogiego przyjaciela czuły pocałunek.
-Mieliśmy czytać, mój drogi doktorze, lecz to co zrobiłeś przed chwilą było miłe mój kochany Jeżyku. –mruknął Holmes, owijając swoje ramiona wokół mojej talii.
-I będziemy czytać słonko, tylko chciałem dać tobie nagrodę za to że się zgodziłeś.-odparłem z uśmiechem na twarzy.
-Za taką nagrodę mogę z tobą przeczytać nawet całą Biblię.-odparł mój ukochany a ja zachichotałem i otworzyłem książkę na pierwszej stronie i zacząłem czytać:
-Stary wilk morski w gospodzie „Pod Admirałem Benbow" Kilka osób, między innymi JWPan Trelawney i doktor Livesey, zwracało się do mnie z prośbą, Ŝebym spisał od początku do końca wszystkie szczegóły i zdarzenia odnoszące się do Wyspy Skarbów, nie pomijając niczego oprócz połoŜenia samej wyspy, a to dlatego, Ŝe znajduje się tam skarb dotychczas jeszcze nie wydobyty. A więc dziś, roku Pańskiego 17..., biorę pióro do ręki i cofam się do czasów, gdy mój ojciec prowadził gospodę „Pod Admirałem Benbow" i gdy pod naszym dachem rozgościł się stary, ogorzały marynarz z blizną od szabli. Dokładnie, jakby to było wczoraj, pamiętam tę chwilę, gdy ów człowiek przywlókł się przed drzwi gospody, a za nim przytarabaniła się na wózku ręcznym jego skrzynia marynarska. Był to męŜczyzna rosły, muskularny, o orzechowo-brunatnej, ponurej twarzy. Na barki, przyodziane w brudny, niegdyś błękitny kubrak, spadał mu harcap jakby w dziegciu unurzany. Ręce chropawe i popękane kończyły się czarnymi i połamanymi paznokciami, w poprzek policzka blado przeświecała brudnosina kresa - znak od szabli.
Kiedy tylko skończyłem czytać, Holmes czytał dalej swoim głębokim głosem:
-Pamiętam, jak rozglądał się dokoła po zatoce i według swego zwyczaju pogwizdywał, aŜ wybuchnął głośno starą piosenką Ŝeglarską, którą później śpiewał tak często: Piętnastu chłopów na umrzyka skrzyni – Jo-ho-ho! i butelka rumu! Głos miał przeraźliwy, choć trzęsący się od starości; rzekłbyś, Ŝe go strojono i stargano na kołowrocie kotwicy. Po chwili zapukał do drzwi jakimś podobnym do kłonicy drągiem, którym się podpierał, a kiedy się ukazał mój ojciec, szorstkim głosem zaŜądał szklanki rumu. Gdy mu ją przyniesiono, zaczął pić powoli, jak smakosz, delektując się kaŜdym łykiem, a przy tym ciągle spozierając na skały wokoło i na szyld naszej karczmy. - Wygodna zatoka - przemówił w końcu - a karczma pięknie połoŜona. DuŜo miewacie gości, kamracie? Ojciec odpowiedział, Ŝe bardzo niewielu, niestety. - Doskonale! - rzekł przybysz. - To wymarzona przystań dla mnie! Hej no, człowieku! - zawołał na tego, który przywiózł jego rzeczy. - Chodź no ze mną na górę
Już brałem oddech aby zacząć czytać dalej, mój przyjaciel wyrwał mi książkę z dłoni ze słowami:
-To jest nudne mój drogi Jeżyku, znam inną o wiele ciekawszą rozrywkę, a obiecuję że nie będziesz żałować.
I złożył na moich ustach tak namiętny pocałunek że aż zabrakło mi tchu, a całe moje ciało ogarnął niedowład.
-Ty diable.-wydyszałem kiedy tylko nasze usta się rozdzieliły. Mój kochanek zaśmiał się tylko i gładząc mój policzek rzekł:
-Twój pomysł z czytaniem książki był naprawdę nudny kochanie. Co powiesz na akt bezgranicznej cielesnej rozpusty, przy tym palącym się kominku, przy zamkniętych drzwiach do salonu, na tym dywanie.
-Ty niewyżyta bestio.-odparłem, i pocałowałem mojego kochanka tak dziko i zachłannie że aż spadliśmy z zajmowanego przez nas miejsca. W duchu cieszyłem się że pani Hudson wyszła do koleżanek na filiżankę herbaty zostawiając nas samych. Wiedzeni pożądaniem zrywaliśmy z siebie ubrania z dzikością, łaknąc swojego dotyku. Sprytne palce mojego ukochanego posyłały mnie na granicę spełnienia, sprawiając iż zatracałem się coraz bardziej i bardziej. Było mi tak nieziemsko przyjemnie że nawet nie miałem pojęcia jak często zmienialiśmy pozycję w której się kochaliśmy, jak raz mój kochanek był we mnie by zaraz potem ja zanurzył się w jego rozkosznie ciepłym wnętrzu, oraz kiedy doszedłem z imieniem mojego ukochanego na ustach, a Sherlock zaraz po mnie krzycząc moje imię, i opadając na moje ciało.
-W porządku skarbie?-zapytał, oddychając ciężko mój kochanek, podnosząc się resztkami sił oraz spoglądając mi głęboko w oczy.
-Tak kochanie, myślę że dzisiaj prześcignęliśmy samych siebie.-odparłem, również oddychając ciężko aby wyrównać oddech po przeżytej ekstazie. Sherlock złożył czuły pocałunek na moich ustach i rzekł:
-Kocham Ciebie mój drogi Jeżyku.
Uśmiechnąłem się na te słowa i powiedziałem:
-Ja ciebie również kocham i zawsze będę.
Pocałowaliśmy się raz jeszcze, lecz zmęczenie wzięło nad nami górę i zasnęliśmy przy kominku. Gdzie obudziliśmy się następnego dnia przykryci kocem a obok leżała karteczka na której było napisane:
Chłopcy!
Wczoraj prawie doprowadziliście mnie do zawału, leżąc tak jak was pan Bóg stworzył przed kominkiem. Mogliście się przeziębić. Lecz nie martwcie się. Otuliłam was cieplutkim kocem oraz zamknęłam drzwi salonu na klucz na wypadek gdybyście rano chcieli powtórzyć wasze wyczyny.A sam klucz wsunęłam przez szparę w drzwiach spowrotem do salonu. Jak to mówiła moja kochana babka:"Kto rano popieprzy dzień ma potem lepszy". Miłej zabawy kochani.
Z całusami,
Wasza kochana pani Hudson
Po przeczytaniu liściku jęknąłem zażenowany, podając karteczkę mojemu ukochanemu, który po przeczytaniu zachichotał i pocałował mnie ze słowami:
-Nie ma się czego wstydzić przecież to tylko nasza kochana gospodyni.
Prychnąłem cały czerwony na twarzy i już miałem coś powiedzieć kiedy mój przyjaciel uciszył mnie w wyjątkowo przyjemny sposób, przez który zapomniałem o karteczce i wstydzie.
-----------------------------------------------------------
A teraz panowie i panie przed państwem jeden nawyk Holmesa:
Mam nadzieję że spodobał się wam shot który wam sprezentowałam i nie zapomnicie ogwiazkować i skomentować ( jeśli macie oczywiście ochotę do niczego nie zmuszam). Do zobaczenia w kolejnych shotach. Papa i całusów sto dwa 😚😚😚
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanfictionOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B