Trochę myślałam nad tym jakby to wyglądało gdyby największym marzeniem naszego doktora było mieć psa. I gdyby nasz kochany detektyw to marzenie spełnił. Zapraszam was kochani, poznając nowego współlokatora naszych chłopców.Dzisiaj oddaję w wasze ręce dodatkowy rozdział.
--------------------------------------------------------------------------------
Od dzieciństwa marzyłem aby mieć psa, jednakże rodzice nie wyrażali zgody aby te zwierze stało się częścią naszej rodziny. Teraz siedząc w fotelu w salonie na Baker Street, opowiedziałem o tym mojemu druhowi. Sherlock pykał zmyślony fajkę, po czym rzekł znudzony:
-Chciałeś aby twój czworonożny przyjaciel był rasowy, czy miał być to zwykły kundelek?
Pytanie to zaskoczyło mnie, lecz nic nie wskazywało na to że mój przyjaciel ma plany, ot zwykła ciekawość detektywa.
-Rasa psa nie ma dla mnie znaczenia.-odparłem, wzruszając ramionami.- Pies to pies, będzie kochał swojego właściciela nie ważne czy czworonóg jest rasowy czy też nie.-dodałem, wyjmując papierosa z papierośnicy i zapalając końcówkę, zaciągając się jednocześnie dymem papierosowym.Mój ukochany natomiast zagłębił się w pałacu pamięci, najwyraźniej nad czymś rozmyślając. Postanowiłem mu nie przeszkadzać więc wstałem z fotela i ucałowałem Sherlocka w czoło, a swoje kroki kierując do wieszaka na ubrania gdzie wziąłem kapelusz i laskę. Musiałem udać się do paru domostw, ponieważ miałem umówione kilka wizyt u pacjentów. Nic niezwykłego, dwóch pacjentów z przeziębieniem, jeden młodszy pacjent z okropnym bólem brzucha, oraz starsze małżeństwo zmagające się z chorobą reumatyczną. Wizyty u pacjentów opiszę jedynie krótko. Pacjent z bólem brzucha, do którego udałem się najpierw, był wyjątkowo niemiły kiedy po badaniu powiedziałem mu że ma zapalenie wyrostka, ów pacjent obrzucił mnie najgorszymi wyzwiskami oraz kazał służbie wyrzucić mnie za drzwi. Starsze małżeństwo przyjęło mnie ciepło, ale nie dałem po sobie poznać że miałem zły dzień, przebadałem ich i wypisałem recepty, tak samo jak i u pacjentów z przeziębieniem. Podły nastrój nie opuszczał mnie do końca dnia. Następnie udałem się do gabinetu w której miałem swoją praktykę lekarską. Miałem tam posiedzieć kilka minut aby się uspokoić i udać na Baker Street, prosto w ramiona mojego ukochanego Sherlocka. Z myślą o Sherlocku w połowie drogi zmieniłem zdanie, udając się do domu. Wszedłem do holu, gdzie zastałem już panią Hudson z wesołymi iskierkami w oczach.
-Coś się stało pani Hudson?-zapytałem zdejmując z głowy kapelusz. Nasza droga gospodyni zachichotała tylko i rzekła żebym wszedł na górę, a ona sama wróciła do siebie. Zdziwiony zachowaniem naszej drogiej pani Hudson, wszedłem na górę po schodach gdzie już słyszałem głos mojego kochanka, jednak nie rozróżniałem słów, lecz wyglądało na to że ledwo panował nad sytuacją rozgrywającą się za zamkniętymi drzwiami salonu. Przerażony o mojego ukochanego natychmiast podbiegłem do drzwi, które gwałtownie otworzyłem. Spodziewałem się wszystkiego, od ataku jakiegoś bandziora po powrót profesora Moriarty'ego. Lecz nie to zastałem. Sherlock Holmes klęczał na środku pokoju dziennego z obrożą w dłoniach, którą próbował zapiąć na szyi psa o sierści koloru biało-czarnego, jednakże na pysku mającego trochę brązowej łatki która sięgała mu aż do oczu. Psiakowi jednak nie zbyt się to podobało i próbował uciec od smukłych dłoni mojego kochanka.
-Nie bądź taką upartą bestią, bądź dobrym psem i daj sobie założyć tą cholerną obrożę.-mówił coraz to bardziej sfrustrowany Sherlock, podczas gdy psiak nie za bardzo chciał współpracować z detektywem.-Aleś ty uparty.-dodał Holmes,podnosząc głowę, w końcu spostrzegając mnie stojącego w przejściu.
-Co się tutaj dzieje?-zapytałem próbując z całej mojej woli nie roześmiać się. Cóż widok Holmesa z potarganymi włosami oraz garnituru w nieładzie był niesamowitym widokiem. Natomiast sam pies wyglądał na zadowolonego z siebie, kiedy podszedł do mnie i zaczął się łasić do moich nóg piszcząc cicho.
CZYTASZ
Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshots
FanficOneshoty dziejące się w kanonicznym świecie stworzonym przez Sir Artura Conan Doyle o naszych chłopcach z Baker Street 221B