10."Honor Kochanka" cz.3

239 10 2
                                    



Moi kochani,oto trzecia część sprawy naszych chłopców bez zbędnego gadania, zapraszam was do czytania

-----------------------------------------------------

Sen który mnie zmorzył w niczym nie przeszkodził mojemu kochankowi w myśleniu. Kiedy tylko otworzyłem oczy Holmes gładził moje ramię z uśmiechem, który wskazywał iż jest już pewien co powinien robić.Ja natomiast uśmiechnąłem się sennie przymykając na moment oczy.

-Wstawaj mój drogi Jeżyku, sprawa jest już prawie rozwiązana musimy tylko złapać pociąg. -rzekł mój drogi detektyw składając pocałunek na moim policzku.

-Wiesz już co się gdzie jest Eward Blackwood?-zapytałem a z mojego ciała natychmiast uleciały resztki snu.

-Oczywiście skarbie, przygotuj się do dnia, oraz zapnij smycz  Toby'iemu, do tego zadania przyda nam się najczulszy nos w całym Imperium Brytyjskim.Ja w tym czasie udam się do panny Hardwick aby dała nam jakąś rzecz pana Blackwooda. Spotkamy się na stacji, słońce-powiedział mój kochanek składając czuły pocałunek na moich ustach, który z chęcią oddałem, po czym udał się do panny Hardwick, a ja natychmiast przygotowałem się do dnia i razem z Tobym udaliśmy się na stację . W szybkim czasie, dotarliśmy dorożką na stację. W tłumie ludzi ujrzałem mojego ukochanego który właśnie kupował bilety. Udałem się w jego kierunku, jednakże Holmes szybko się odwrócił w moją stronę a w jego oczach rozbłysła czułość.

-Mój drogi dobrze że tak szybko jesteście.-powiedział mój najdroższy, kiedy tylko zbliżyliśmy się do niego. Odebraliśmy bilety od kasjera po czym wiedliśmy do pociągu. Usiedliśmy w wagonie, po czym w niecałą minutę pociąg ruszył torami. Obserwowałem widoki za oknem podczas gdy Sherlock drapał Toby'iego jedną ręką za uszami, a drugą trzymał niby przypadkowo na mojej dłoni, jego dotyk uspokajał mnie i sprawiał że chociaż na chwilę poza nami nie istniał świat.

-Panna Hardwick dała mój drogi to o co prosiłeś?-zapytałem odwracając wzrok od okna i przypatrując się twarzy mojego kochanka.

-Tak mój drogi doktorze.-odparł Sherlock, gładząc kciukiem moją dłoń.- Panna Hardwick wywiązała się doskonale z tego o co ją prosiłem. Nim zdążyłem dokończyć prośbę nasza klientka pobiegła na górę i niedługo potem wróciła z krawatem swojego narzeczonego, który owinęła w chustkę, jej ukochanego. Dała mi go ze słowami:"Zrobię wszystko o co mnie pan poprosi panie Holmes, tylko niech pan znajdzie mojego ukochanego Edwarda".

-Zrobiłbym to samo gdybyś ty zaginął.-wyznałem, łapiąc dłoń Sherlocka w mocny uścisk.-Poruszyłbym niebo i ziemię, a nawet wyruszyłbym do samego piekła, abym tylko mógł ciebie odnaleźć.

-Wiem że byś to zrobił mój drogi przyjacielu.-rzekł mój ukochany, a w jego oczach dostrzegłem wzruszenie.-Ponieważ ja również użyłbym wszystkich środków oraz całego miejsca jaki mam w pałacu pamięci abym mógł ciebie odnaleźć.

Po tych słowach miałem ochotę pocałować mojego ukochanego, lecz powstrzymałem się, w racji tego że byliśmy w pociągu,mój kochanek odczytując moje zamiary, nachylił się do mojego ucha i wyszeptał:

-Później słońce, zrobimy to później w domu lub w pokoju Hotelowym.

-Niech więc tak będzie.-odparłem, a Toby szczeknął, radośnie poruszając ogonem.

Kiedy tylko dotarliśmy do Hrabstwa Sussex zatrzymaliśmy się w małej wsi, gdzie przepytałem mieszkańców czy widzieli pana Blackwooda. Ze wszystkich ludzi widziały go tylko dwie osoby, czarnowłosa właścicielka straganu z kwiatami oraz siwowłosy stolarz, o czym powiadomiłem Sherlocka, który przebywał w wynajętym przez nas pokoju w małej karczmie.

-Doskonale, jutro mój drogi rozwiążemy zagadkę zniknięcia naszego drogiego pana Blackwooda.-rzekł mój ukochany, kiedy podzieliłem się z nim wieściami, a za oknem słońce chyliło się ku zachodowi.-Obiecałem tobie coś mój drogi Jeżyku.-rzekł Holmes, z łobuzerskim błyskiem w oczach objął mnie w pasie i przyciągnął do niesamowicie namiętnego pocałunku, który sprawił iż moje nogi stały się miękkie, natomiast pod powiekami widziałem wszystkie gwiazdy, a całym moim ciałem wstrząsały dreszcze, a temperatura w moim organizmie podwyższyła się dwukrotnie. Z radością oddawałem pocałunki sprawiając iż stały się one coraz bardziej zachłanne. Nasze usta napierały na siebie, jak i ciała. Niestety my śmiertelnicy musimy dostarczać tlen do naszych płuc,więc niechętnie przerwaliśmy pocałunek, ciężko dysząc, a nasze oddechy mieszały się ze sobą, a nasze spojrzenia sprawiały iż topiliśmy się w nich wzajemnie.

-Boże jak ja ciebie kocham.-wydyszałem, opierając się swoim czołem o czoło mojego kochanego detektywa.

-Mówisz to do mnie mój drogi czy do tej istoty którą religia wymyśliła aby mieć w ryzach człowieka?-zapytał Sherlock, gładząc delikatnie moje plecy. Zachichotałem i odparłem, składając delikatny pocałunek na wargach Sherlocka:

-Do ciebie mój drogi.

Holmes uśmiechnął się ciepło, lecz gdy chciał mnie pocałować, Toby wskoczył na łóżku liżąc nas po policzkach.Roześmiałem się, podczas gdy Sherlock usiłował uciec od mokrego języka naszego czworonożnego przyjaciela.

-Toby przestań.-żachnął się Sherlock, lecz Toby nie przejął się tym i machając ogonem, szczeknął dwa razy i znowu chciał nas polizać po twarzy.

-Toby starczy.-powiedziałem drapiąc psiaka za uszami.-Widzisz również Tobi ciebie kocha. Prawda piesku?

Toby na potwierdzenie tych słów zaszczekał i zeskoczył z łóżka, kładąc się na dywanie przed kominkiem w którym huczał ogień dając przyjemne ciepło.

-Chodźmy już spać skarbie, jutro czeka nas pracowity dzień.-odparłem, wycierając chustką mokrą twarz mojego ukochanego.

-Masz rację skarbie, lecz to ty mój Jeżyku pójdziesz spać ja muszę jeszcze pomyśleć w moim pałacu pamięci.-odparł Sherlock, kiedy już obmyłem jego twarz.

-Sherlock.-odparłem ostrzegawczym tonem, Sherlock tylko się uśmiechnął i rzekł:

-Obiecuję skarbie że jak tylko rozwiążemy tę sprawę pójdę grzecznie spać.-złożył obietnicę mój kochanek, całując mnie w czubek nosa.

-Trzymam ciebie za słowo skarbie, wiesz jak się martwię o ciebie kiedy nie śpisz i nie jesz podczas sprawy.-odparłem zatroskanym głosem.

-Wiem Jeżyku lecz znasz moje metody.-powiedział mój przyjaciel, kiedy pomagał mi ze zdjęciem ubrań, na koniec całując mnie delikatnie w usta. Z równą delikatnością oddałem pocałunek, a mój ukochany wykorzystał to iż przy pocałunku stałem się mniej czujny i podniósł mnie, zanosząc do łóżka. Kiedy tylko moje plecy dotknęły pościeli na łóżku Sherlock nachylił się nade mną i głębokim głosem zamruczał:

-A teraz mój drogi doktorze udasz się na spoczynek, podczas którego razem z Tobym będziemy nad tobą czuwać.

-Lecz w domu uśniemy razem.-powiedziałem, gładząc policzki mojego ukochanego.

-Tak kiedy wrócimy do domu, uśniesz w moich ramionach, a ja zamknę oczy oddając się snu, z twoim słodkim ciężarem na mojej klatce piersiowej.

Te słowa sprawiły że w moich oczach rozbłysły łzy. Pocałowałem jeszcze raz mojego ukochanego mówiąc:

-Usiądź na łóżku kochanie tak jak zawsze kiedy udajesz się do pałacu pamięci.

Sherlock spełnił moją prośbę, siadając ze skrzyżowanymi nogami na pościeli, ja natomiast położyłem małą poduszkę na nogi mojego przyjaciela i na tak przygotowane posłanie ułożyłem głowę. Usłyszałem cichy śmiech mojego przyjaciela, a zaraz potem poczułem jego smukłe dłonie na moich włosach, które pieściły mnie sprowadzając na mnie sen.

---------------------------------------------------------------

Za nami kolejna część shota ze sprawy. Mam nadzieję że wam się spodobało, nie zapomnijcie ogwiazdkować i skomentować (jeśli oczywiście chcecie, do niczego nie zmuszam). Do zobaczenia w kolejnych i papa całusów sto dwa😚😚😚

Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz