7.Urodziny Sherlocka Holmesa

404 15 18
                                    

Cóż wpadłam na pomysł z urodzinami naszego detektywa, lecz kiedy ogarnął mnie szał pisania, oraz moja wyobraźnia rozpędziła się trochę za bardzo.

Mam pytanie: Czy są na sali fani Mystrade? Jeśli jesteście, to jest i również coś dla was.

Bez zbędnego gadania, zapraszam was na shota. Miłego czytania kochani.

---------------------------------------------------------------

Został jeden dzień do urodzin mojego ukochanego, lecz ja nadal nie miałem pomysłu cóż takiego sprawić mu na prezent. Sherlock Holmes przecież nie przywiązuje zbytniej wagi co ktoś mu daje. Skonsultowałem się nawet z bratem Sherlocka, Mycroftem, lecz aby się z nim spotkać musiałem udać się do klubu Diogenesa.

-Mój młodszy braciszek nie jest zbyt skłonny do przyjmowania jakichkolwiek prezentów-rzekł Mycroft Holmes, rozsiadając się wygodnie w fotelu, z filiżanką herbaty w dłoniach. Ja natomiast zająłem fotel naprzeciwko, również z filiżanką herbaty.

-Chciałbym aby miał coś odemnie.-westchnąłem, natomiast na wiecznie chłodnej twarzy Mycrofta Holmesa pojawił się cień uśmiechu, który zniknął tak szybko jak się pojawił.

-Nie mam panu tego za złe doktorze.-rzekł starszy Holmes.-Przepraszam bardzo, chciałem powiedzieć, drogi Johnie. Skoro razem z moim bratem jesteście kochankami.-dodał, a ja zszokowany upuściłem filiżankę z herbatą.

-Skąd pan.-wydukałem przerażony, natomiast starszy Holmes roześmiał się i z serdecznością w głosie rzekł:

-Ponieważ nigdy nie widziałem mojego brata tak szczęśliwego, poza tym to zawsze ja byłem tym mądrzejszym z braci. Natomiast mój brat odwiedzając mnie szczerzy się jak idiota, a przedtem siedział ze skwaszoną miną. Więc mów mi po imieniu, mój przyjacielu. Uprzedzając twoje pytanie doktorze, nie, nie mam nic przeciwko waszemu związkowi, Sherlock wie o tym że jestem świadom waszych relacji, oraz to że macie moje błogosławieństwo.

Z uśmiechem na ustach podziękowałem bratu mojego ukochanego, po czym wróciliśmy do dyskusji na temat prezentu urodzinowego dla Sherlocka. Po pół godzinie wyszedłem z klubu Diogenesa, ponieważ Mycroft Holmes miał ważne spotkanie z królową, i udałem się do zegarmistrza gdzie kupiłem przepiękny złoty zegarek kieszonkowy na złotym łańcuszku zwanym dewizką, w kremowym opakowaniu, następnie udałem się do fotografa aby zrobił mi zdjęcie portretowe, a następne kroki skierowałem w stronę złotnika, który umieścił mój portret w wewnętrznej stronie koperty zegarka. Jedyne co mi pozostało, to pójść na Baker Street i schować zegarek tak aby mój ukochany go nie znalazł. Rozmyślając nad kryjówką wpadł mi do głowy pomysł, że schowam go u pani Hudson. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Kiedy byłem już w domu pani Hudson z największą radością wykonała zadanie. Spokojnym krokiem wszedłem na górę gdzie w salonie , przy kominku siedział już mój drogi detektyw w jednej dłoni trzymał fajkę a drugą miał umieszczoną w sierści siedzącego przy jego nodze Toby'iego.Oparłem się o futrynę drzwi podziwiając ten cudowny widok.

-Żadnej nowej sprawy?-zadałem pytanie, podchodząc do mojego przyjaciela i siadając na podłokietniku fotela, a Toby pomachał wesoło ogonem na mój widok, więc podrapałem psiaka za uchem.

-Ani jednej.-odparł ponuro Holmes.-Scotland Yard sprawuje się znakomicie, ani jednego dobrego morderstwa, żadnego porwania, żadnej mroczne sprawy do odkrycia. Mój umysł nie znosi takiego zastoju, potrzebuje pracy, potrzebuje myśleć. Nienawidzę takiej bezczynności.-westchnął Sherlock, takim tonem który zawsze sprawiał że serce mi się krajało.Objąłem mojego ukochanego jedną ręką, kładąc jego głowę na moim ramieniu, a swoje palce zanurzając w tych przepięknych kruczoczarnych włosach.- Poza tym co tam u mojego brata?-zapytał nagle od niechcenia Holmes, co mnie nie zaskoczyło. Miałem tylko nadzieję że nie wydedukuje że byłem u zegarmistrza i innych mistrzach fachu.

Our Baker Street Dżentelmen czyli wiktoriański Johnlock oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz