Rozdział 7

5.2K 157 65
                                    

Rebekah POV



W tym samym czasie gdy porwano Cass:




W wampirzym tępię wybiegłam z auta i zaczęłam walić w drzwi. Chwile później otworzyła mi je Elena, a ja od razu rzuciłam się na nią dusząc ją i dociskając do ściany.



- Gdzie ona jest?! - warknęłam patrząc na nią z czystą furią.



- Zostaw ją-krzyknął Damon.


Nie przejęłam się tym w ogóle, ale dopiero teraz zauważyłam, że oprócz nas i Eleny są także jej przyjaciółeczki i Stefan z Damon'em.



- Ja... Ja nnnie wiem. -wydusiła. - Odkąd rano wybiegła, nie dała znaku życia. - powiedziała ledwo słyszalnie, dlatego ją puściłam a ona od razu chwyciła się za szyje.



- Jak to wybiegła?! - krzyknęłam.



- No, bo się pokłóciłyśmy- odpowiedziała smutno. Po czym opowiedziała nam wszystko.



- Ty, i twoi przyjaciele- powiedziałam- Pomożecie jej szukać!


I tylko dlatego cię nie zabije! - powiedziałam patrząc jej w oczy.



- Nie ma mowy, nie chcemy waszej pomocy- prychnęła- Sami doskonale sobie poradzimy. - powiedziała. - A po za tym z kąt ty znasz w ogóle Cass?! - zapytała patrząc na mnie z oburzeniem.



No proszę, ktoś nagle zrobił się odważny, pomyślałam i prychnęłam.



- Nie twój interes z kąt się znamy. Znamy się i już. - syknęłam patrząc na nią. - A po za tym, to do mnie zadzwoniła jakieś niecałe 30 minut temu o pomoc, a nie do ciebie- powiedziałam z wyższością, na co ona popatrzyła na mnie zdziwiona.



- Dz... Dzwoniła do ciebie? - wyjąkała.



- Tak, dzwoniła- powiedziałam, patrząc na nią z pogardą. - I tak jak powiedziałam TO MNIE PROSIŁA O POMOC, NIE CIEBIE, więc to ja tu żądze.


Ty jedynie możesz robić to co ja mówię- powiedziałam kpiąco, co spotkało się z jej rozzłoszczoną miną.



- A więc jaki masz plan? - zapytała wkurzona.



-Na początek, pójść do tego lasu i poszukać jakichś śladów-powiedziałam, a ona skinęła głową.



-Okej, w takim razie chodźmy tam od razu, po co tracić czas. -powiedziała, i tu niechętnie musiałam się zgodzić, bo każda chwila się liczyła.


Pokiwałam głową a następnie wszyscy udaliśmy się do wyjścia.




Cassandra POV



Kilka godzin później:




Obudziłam się cała zalana potem. Miałam okropny sen, że byłam w lesie i ktoś mnie zaczął gonić, a...a potem skręcił mi kark...



Zaraz, zaraz do cholery, czemu moje ręce są czymś skute?!


A dokładniej metalowymi kajdanami?!


I czemu ja na sobie mam czerwoną sukienkę, która ledwo mi zakrywa tyłek?!


A po za tym, leże na jakimś dużym łóżku z czerwoną pościelą, i na pewno nie jest ono moje!



Po chwili zaczęłam sobie wszystko przypominać...


To jak pokłóciłam się z Eleną, ten ogień i... Mężczyznę..., Który mnie gonił...


I JAPIERDOLE!


NIE TO NIEMOŻLIWE!!!


TEN ZBOK MNIE DORWAŁ!


NIECH LEPIEJ UCIEKA, GDZIE PIEPRZ ROŚNIE, BO JAK GO DORWE TO GO RODZONA MATKA NIE POZNA!



Okej, spokojnie jakoś się z tond wydostane!


Dobra, skup się!


Zaczęłam mówić formułkę pewnego zaklęcia, ale ono nic nie zadziałało!



Nagle usłyszałam przekręcanie klucza w zamku, a następnie udało mi się zobaczyć jak ktoś zaświeca światło, co mnie oślepiło dlatego gwałtownie zamknęłam oczy a po chwili, powoli je otwarłam.



No nie jeszcze teraz tego psychopaty tu brakuje!



- Witaj słoneczko, jak poranek? - zapytał z psychopatycznym uśmiechem.



- Byłby o wiele lepszy, gdybym teraz nie musiała oglądać twojej szpetnej mordy- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, za co dostałam w twarz!



TAK JA!


JUŻ JA MU POKARZE!



- Zgiń w męczarniach swego bólu! - warknęłam, i


zaczęłam myśleć o tym jak tysiące noży wbija się w jego ciało, a on wije się jak wąż z bólu. I nic... ale jak? Przecież on teraz powinien...



- Widzisz o te kajdanki? - zapytał dotykając moich dłoni, na co się wzdrygnęłam. - Są odporne na magie, tak jak to pomieszczenie... Dlatego nic mi nie możesz zrobić- powiedział z cwanym uśmiechem, a ja patrzyłam na niego z mieszanką odrazy i furii, przez co mogłam się mu lepiej przyjrzeć, a zaświecone światło jeszcze bardziej mi to umożliwiło.



Gdyby nie fakty, takie jak np. to, że mnie porwał i, że jest psychopatą. To mogłabym śmiało powiedzieć, że jest całkiem przystojny... Zaraz, przecież to młody chłopak na oko ma może dwadzieścia trzy lata.



Ma krótkie czarno-brązowe włosy, jasną cerę i zielono-niebieskie oczy... O ja nie mogę zaraz się rozpłynę...


(Tak wygląda)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Tak wygląda)




-Wiesz może zrobię ci zdjęcie, będziesz mieć na dłużej- zaśmiał się złośliwie.



Zaraz mu przywalę... Ach no tak, NIE MOGĘ CHOLERA!



-Po co? Żebym sobie wzrok uszkodziła patrząc na ciebie?


Nie, dziękuję-powiedziałam z kpiną.


A ten usiadł obok mnie, niebezpiecznie blisko.



- Masz cięty język, podoba mi się to -powiedział i chciał mnie pocałować, ale ja walnęłam go z łokcia.



-Jak tylko się uwolnię, to pożałujesz psycholu! - powiedziałam i splunęłam na niego, a on popatrzył na mnie nienawistnym wzrokiem i wyszedł trzaskając drzwiami.



Mam tylko nadzieję, że Bekah mnie znajdzie i pomoże mi, bo na pewno trochę sobie tu posiedzę...





I mamy siódmego rozdział😁



Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to całe porwanie, a zwłaszcza ty _SinnerPotterhead_ 😘




Do Zoba



I



Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘



Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz