Rozdział 43

1.8K 91 6
                                    

W mediach piosenka:
Marnik i Smack - Gam Gam

Która moim zdaniem ma klimat, który pasuje do tego rozdziału.

_______________________________

Jest godzina dwudziesta trzecia dwadzieścia pięć, a ja robię już ostatnie poprawki mojego planu w myślach.
Jestem strasznie ciekawa kto to jest i czemu tak bardzo zależy mu na tej księdze.

Podeszłam jeszcze na chwile do lusterka i poprawiłam mój łańcuszek od Nika, z którym swoją drogą w ogóle się nie rozstaje.

Westchnęłam tylko i uprzednio biorąc torbę z książką, jak najciszej się da, wyszłam z pokoju i zamykając za sobą drzwi zeszłam na dół.
Na szczęście Kath poszła niedawno spać, więc puki co uniknę tłumaczenia się.

Wzięłam do ręki worek z krwią i za jednym zamachem cały opróżniłam, musiałam dodać sobie trochę sił.
Następnie wyrzuciłam już pustą torebkę do kosza i skierowałam się w stronę drzwi.
Za nim wyszłam, usłyszałam jeszcze jakiś szmer, ale nie przejęłam się tym.

Idę już kilka minut, tak naprawdę to nawet nie mam pojęcia gdzie dokładnie mam iść, ale mam przeczucie, żeby udać się w miejsce gdzie wypaliłam pentagram.

Chwilę później byłam już na miejscu.
Kilka kroków przede mną stała jakaś postać.
Po sylwetce poznałam, że to kobieta, ale nic więcej, bo była w czarnym długim płaszczu z kapturem, który idealnie ją zakrywał.

-Myślałam, że stchórzyłaś- prychnęła powoli odwracając się w moją stronę.

- Ja?
Nigdy - stwierdziłam z kpiną.
Nie mogłam jej pokazać, że się boję.
To dałoby jej przewagę, a tego w żadnym wypadku nie chcę.

-Doprawdy? - zapytała ściągając kaptur tym samym pokazując swoją twarz.

Była to na oko może dwudziesto ośmio - siedmio letnia niezbyt wysoka kobieta o jasnej skórze i błąd włosach.

-Oczywiście- stwierdziłam mierząc ją wzrokiem.

- Jesteś do niej bardzo podobna wiesz? - popatrzyła na mnie.
- Tak samo głupia i naiwna- zaśmiała się.

- Słucham? - zapytałam lekko zdezorientowana, patrząc na nią morderczym wzrokiem.

- Tak jak twoja matka- powiedziała.
A ja zacisnęłam zęby i kiedy miałam zamiar coś powiedzieć, zaczęła mówić dalej.
-Nie kojarzysz mnie? - zapytała udając zdziwienie.

- No nie bardzo- prychnęłam.

- To źle i to bardzo... - zaczęła się do mnie przybliżać.

- Jakoś nie czuję potrzeby bym musiała cię znać- powiedziałam z pogardą czym ją lekko zdenerwowałam.

- A widzisz powinnaś, bo to ja musiałam cię bachorze mieć na głowie przez te kilka miesięcy.
To ja musiałam opiekować się tą głupią dziewuchą kiedy była z tobą w ciąży- powiedziała z jadem.

- Zaraz, zaraz...
To ty jesteś Nadia, mam rację? - zapytałam patrząc na nią.

- No proszę, jak chcesz to potrafisz myśleć słonko- zaśmiała się złośliwie.

Ewidentnie chciała mnie wyprowadzić z równowagi, ale ja się tak łatwo nie dam!

- Byłaś przyjaciółką mojej matki... - zaczęłam, ale ona mi przerwała.

- Przyjaciółką?
Proszę nie rozśmieszaj mnie- popatrzyła na mnie rozbawiona.
- Po tym jak twój tatuś ją zostawił, to ja zaczęłam się nią opiekować, ale z jednego prostego powodu, miała wielką moc i potrafiła zakręcić się tak, że zdobywała każde zaklęcie, nawet te z najbardziej strzeżonych ksiąg w sabacie.
Ja po prostu ją wykorzystywałam, zbierałyśmy zaklęcia i zapisywałyśmy w książce.
Ale pewnego dnia, pojawił się ten cały Mikaelson - prychnęła z pogardą po czym zaczęła mówić dalej.
- Wielka, straszna, zła Hybryda jak to nazywali go inni. Idiota zaczął wtykać nos w nie swoje sprawy i się wydało, twoja mamusia wtedy oczywiście wzięła nogi za pas i zwiała, ale wcześniej zabierając ze sobą księgę, którą teraz masz ty- zakończyła swój monolog.

- Jesteś okropna, jak można było tak wykorzystać osobę, która cię traktowała jak przyjaciółkę- powiedziałam patrząc na nią z obrzydzeniem.

- Nie zgrywaj teraz takiej świętej- stwierdziła z kpiną.
- Jesteś taka jak ja.
Okropna i bezlitosna.
Myślisz, że nie wiem co robisz tej całej Elenie? - zapytała, a ja trochę się zdziwiłam.

Z kąt ona to wszystko wie?

- Obserwuje cię już od jakiegoś czasu. Te ptaki to wszystko, to ja.
Szepty i widma, to wszystko również jest moją robotą - stwierdziła z dumą.

- Po co to całe przedstawienie? - zapytałam próbując brzmieć spokojnie.

- To proste... - zaczęła robiąc jeszcze kilka kroków w moją stronę.
- Na początku chciałam tylko moją własność, ale czym dłużej cię obserwuje to mogę przyznać, że masz ogromną moc, jeszcze większą niż twoja matka i ojciec razem no i potencjał. Wystarczy cię tylko troszkę podszkolić byś panowała nad nią- powiedziała.

- Do czego ty zmierzasz? - zapytałam ostro.

- Nie bądź głupia, dołącz do mnie.
Razem zrobimy wiele. Opanujemy cały sabat.
Z moim doświadczeniem i wiedzą oraz twoją mocą będziemy niepokonane- powiedziała wyciągając do mnie dłoń.

- Japierdole, co wy wszyscy macie z tą pierdoloną władzą? - spytałam lekko zirytowana, na co ona się zaśmiała.

- To jak będzie? - zapytała patrząc mi w oczy.

- Nie, nie zgadzam się.
Mam już swoje miejsce i nie chce innego.
A po za tym nie będę współpracować z kimś kto wykorzystywał moją matkę! - powiedziałam poważnie.

- Twoja strata - prychnęła.
- Zatem oddaj mi księgę po dobroci, a może zabiję cię bezboleśnie- stwierdziła wyciągając w moją stronę rękę.

- Chyba śnisz, nigdy ci jej nie oddam- syknęłam.

- Twój wybór - powiedziała i rzuciła we mnie jakimś zaklęciem, które ja zgrabnie ominęłam.

I tak oto zaczęła się walka, ja rzucałam tak samo zaklęciami jak i ona. Zdarzało się też, że rzucałam kulami ognia, ale ona ich unikała.

W pewnym momencie nie zdążyłam zrobić uniku i dostałam zaklęciem odrzucającym.

- Muszę przyznać, twardą jesteś zawodniczką szkoda, że
nie chcesz się do mnie przyłączyć, ale to już twoja strata- stwierdziła wyciągając z mojej torby książkę...
-Zaraz, co to jest?! - krzyknęła wymachując w moją stronę pustym notesem.

- No książka- stwierdziłam rozbawiona.

- Ale nie moja! Oszukałaś mnie ty wstrętny mieszańcu! - syknęła patrząc na mnie z furią w oczach.

- Myślałaś, że dam ci prawdziwą księgę?-zapytałam z rozbawieniem i kpiną.
- To w takim razie, nie ja a ty jesteś głupia i naiwna- stwierdziłam czego od razu pożałowałam.

- Księgę i tak zdobędę, ale ty zapłacisz mi za to!
Będziesz umierać w męczarniach i nawet to, że jesteś w połowie wampirem nie uchroni cię przed śmiercią.
Powoli będziesz tracić siły...
A zresztą sama zobaczysz- zaśmiała się szyderczo i zaczęła szeptać formułkę jakiegoś zaklęcia.

Zaczęłam czuć się coraz gorzej, a potem zanim nastała ciemność usłyszałam tylko:
- Jeszcze się zobaczymy - potem nastała już tylko ciemność i nic więcej...




3/6

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz