Rozdział 31

2.5K 125 14
                                    

Nie ma to jak zakończyć kiepski dzień, lekcją Historii. Lubię ją, ale uczy mnie jej Alaric. Ja osobiście nic do niego nie mam, ale on do mnie raczej coś tak.

Już od dwudziestu pięciu minut, gada o jakichś bzdurach. Ja tylko modlę się do szatana, aby ten dzwonek w końcu zechciał zadzwonić.

- Czy za oknem, jest coś ciekawszego od lekcji? - zapytał patrząc na mnie surowym wzrokiem.

Szczerze chciałam odpowiedzieć, że tak, ale ugryzłam się w język i powiedziałam. 

- Nie, przepraszam zamyśliłam się- powiedziałam z zaciśniętymi zębami.

- Dobrze, tylko skup się już na lekcji- powiedział z wymuszonym uśmiechem, i zaczął kontynuować, to co przerwał.

Przez resztę godziny, nie mogłam się w ogóle skupić, czułam, że dziś wydarzy się coś złego. Ale problem w tym, że nie wiem co.
Nawet nie byłam świadoma, że już nie długo się dowiem.

- Drrrr- zaczął dzwonić dzwonek.
Nareszcie! szatan wysłuchał moich próśb, i sprawił, że ten głupi dzwonek zadzwonił.

Po spakowaniu się, razem z Bex wyszłyśmy z klasy, i udałyśmy się do szafek, które swoją drogą miałyśmy obok siebie.

- Nareszcie koniec- westchnęła Bekah.

- Zgadzam się- mruknęłam, i zaczęłam wgapiać się w szafkę nieobecnym wzrokiem.

- Co jest? - zapytała patrząc na mnie zaniepokojona.

-Nic, zapatrzyłam się- skłamałam.

- Tsaa, jasne- stwierdziła, ale nie drążyła już tematu.
Zamknęłam szafkę, i udałyśmy się do wyjścia.

- Jak ma się Timothy? - zapytałam patrząc na rozbawioną Rebekah.

- Dobrze, jak to u miśka- zachichotała, a ja wywróciłam oczami.

- Nie skomentuje tego- stwierdziłam.
-Podwieźć cię? - zapytałam.

- Nie, nie trzeba- powiedziała.

- Na pewno? - upewniłam się.

- Tak, na pewno - powiedziała.

- Okej, w takim razie, do zobaczenia- przytuliłam ją i wsiadłam do auta.

Po odpaleniu silnika, wyjechałam z parkingu i zaczęłam jechać pod domek Kath. Po jakichś piętnastu minutach drogi byłam na miejscu.

-Hejka- powiedziałam wchodząc, i zamykając za sobą drzwi.
Odpowiedziała mi cisza.
- Gdzie jesteś? - zapytałam lekko zaniepokojona.
- Katherine, to nie jest śmieszne! Wychodź! - powiedziałam poważnie, wchodząc na górę, ale tam też jej nie zastałam. 

Po chwili namysłu, postanowiłam do niej zadzwonić.

- Tu Katherine, nie mogę teraz odebrać.
Zostaw wiadomość. - usłyszałam głos sekretarki.
- Katherine, oddzwoń jak najszybciej! - nagrałam się jej na pocztę. 

Mija już trzecia godzina, od kąt dzwoniłam do Kath, a ona nadal nie oddzwoniła.
Coś musi być nie tak!
Inaczej, już dawno dałaby mi znak, że żyje!

Coś czuję, że banda Eleny, maczała w tym palce!
Oj nie popuszczę im tego!

Wzięłam kluczyki i torebkę, a następnie wyszłam, wcześniej, zamykając drzwi, i udałam się do auta. Następnie odjechałam w stronę domu Eleny.

Jadąc, niedaleko wjazdu do lasu, od północnej strony, zauważyłam auto Damon'a!
Od razu się zatrzymałam, i wysiadłam.
Po dokładnemu upewnieniu się, tak jak myślałam, było to auto Damon'a.
Ale skoro ono tu jest... to on też musi gdzieś być, i na pewno coś będzie wiedział!
Postanowiłam go poszukać.

Po kilku minutach chodzenia, zauważyłam Damon'a, dlatego schowałam się za drzewem, za nim mnie zauważy. Po chwili okazało się, że razem z nim jest Stefan... to znaczy, że reszta też tu musi być. Oboje stoją obok jakiegoś wejścia do jaskini.

- Co teraz z nią zrobimy? - zapytała Elena, która dopiero do nich dołączyła.

- Uwięzimy ją tu- powiedział Stefan.

- Dobry pomysł, Bonnie na pewno zna jakieś zaklęcie- powiedziała.

Pfff, ona?
Akurat! Pomyślałam.

- Dobra, my jedziemy po Bonnie, a ty jej pilnuj- powiedział Stefan, a starszy z braci niechętnie pokiwał głową, po czym tamta dwójka się rozeszła.

Odczekałam jeszcze chwile i w wampirzym tępię znalazłam się przy Damon'ie, chwytając go za gardło i podnosząc do góry.

- Gdzie ona jest?! - zapytałam ostro.

- Nic ci nie powiem! - wysapał.

- Tak?
Zobaczymy- powiedziałam, i puściłam go, a następnie zaczęłam myśleć o tym jak Damon wyje z bólu tarzając się po ziemi. A po chwili właśnie tak się działo.

- Co ty mi robisz wariatko?! - syknął, patrząc na mnie z nienawiścią.

- Ależ nic, tylko sprawdzam jak długo umiesz milczeć - warknęłam.

Torturowałam go tak, jeszcze około dziesięciu minut.

Słabiutki jesteś Damon'ku pomyślałam.

- Jest w jaskini, skręciliśmy jej kark- powiedział wreszcie, mając już dość.

- Ślicznie, dziękuje- powiedziałam skręcając mu kark, i zostawiając go podczas gdy sama weszłam do środka.

Już kilka kroków od wejścia, zobaczyłam leżącą Kath, która pomału zaczynała się budzić.

- Co ja tu robię? - zapytała masując kark.

- A jak sądzisz? - zapytałam.

- Ahh, już sobie przypominam - powiedziała.
- Byłam się przejść po lesie, gdy nagle ktoś skręcił mi kark i potem była tylko ciemność- popatrzyła z nienawiścią na wyjście.
- Poprzebijam ich kołkami! - syknęła wściekła.

- Spokojnie, jeszcze nie teraz- powiedziała a ona popatrzyła na mnie nie zadowolona.
- Wszystko w swoim czasie, a teraz chodź  - wskazałam ruchem głowy na wyjście.

- Dobra- wstała, i zaczęłyśmy iść w kierunku wyjścia.

Jak się okazało, oprócz śpiącego Damon'a nikogo nie było. To w sumie nawet dobrze.

Poszłyśmy do mojego samochodu, i pojechałyśmy prosto do domku.

- Idź się położyć- powiedziałam, gdy byłyśmy już w środku.

-Nie, nie chcę.
Siadaj obejrzymy coś- powiedziała siadając na kanapie.
Tak jak chciała, usiadłam obok i zaczęłyśmy oglądać.
Nawet nie wiem, kiedy zleciał nam cały dzień.
Tak się wciągnęłyśmy w oglądanie... Harry'ego Potter'a, i Igrzysk Śmierci, oraz kilku innych filmów, że skończyłyśmy około dwudziestej czwartej.

- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać -powiedziałam patrząc na nią.

- Ja też - odpowiedziała, i obydwie udałyśmy się do siebie.

Po krótkiej wieczornej toalecie, położyłam się spać i niemal od razu usnęłam.










Przepraszam, ale naprawdę, nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje.
Jestem takim kłębkiem nerwów...ale mniejsza z tym, mam nadzieję, że się wam podobał rozdział🙂


Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz