Rozdział 10

4.7K 140 39
                                    

Jestem tu już chyba jakieś cztery dni, licząc dzień porwania, ale podczas dwóch ostatnich nie wydarzyło się nic co byłoby warte uwagi, zwykła rutyna składająca się z jakiegoś śniadania, wgapiania się w sufit a potem snu, i tak na okrągło.

Przez te dwa dni jak nie było tak i nie ma śladu po kimkolwiek kto by mi przyszedł na ratunek, więc chyba trzeba będzie sobie jakoś poradzić, bo nie mam zamiaru siedzieć tu ani chwili dłużej! 
I nawet mam już plan jak to zrobię.

Oj popamięta mnie!
ZE MNĄ się nie zadziera, i on się doskonale o tym przekona.

Jakieś półgodziny później usłyszałam otwieranie zamka.

Przedstawienie uważam, za rozpoczęte.

Chwilę później w pokoju zostały odsłonięte, zasłony przez co wpadło do niego trochę światła.
A na przeciwko mnie stanął mój porywacz z obojętną miną.

- Do niczego mi się nie przydajesz... - zaczął- A ja za... - popatrzył na zegarek- 3 godziny mam samolot do Los Angeles.
Myślałem, że może jakbyś zachowywała się inaczej to zabrałbym cię ze sobą- powiedział.

Ta, jasne!
Prędzej przebiłabym sobie serce kołkiem niż gdzieś z tobą poleciała pomyślałam.

- Ale raczej, to nie wypali...
Więc będę musiał cię zabić a potem zatrzeć ślady- powiedział podchodząc do mnie.

Jeszcze zobaczymy kto po kim będzie zacierał ślady!

-No chyba, że zmienisz zdanie -powiedział siadając obok mnie i łapiąc za rękę, na co ja siłą zmusiłam się by jej nie zabrać.

- Może i zmienię... -zaczęłam się z nim droczyć, patrząc na niego i przygryzając wargę.

No ja nie mogę, zaraz zwymiotuję!
Dobra Cass dasz radę! Trzymaj się planu!

- Doprawdy- zaczął się do mnie zbliżać.

- Może tak, a może nie... - dalej  się z nim droczyłam, a on przybliżał swoją twarz do mojej, z zamiarem pocałowania mnie.

Dobra, wszystko dla wolności!

Musnęłam jego usta swoimi, a gdy zobaczyłam, że chciał pogłębić pocałunek szybko odsunęłam się i powiedziałam- Nie tak szybko kochanie, coś za coś- popatrzyłam na niego z cwanym uśmiechem, co on odwzajemnił.

- Widzę, że zmądrzałaś. - powiedział zadowolony.
Czego chcesz w zamian? - zapytał.

- Jak na razie tego, żebyś mnie UWOLNIŁ CAŁKOWIECIE  z  TYCH KAJDANEK! - powiedziałam podkreślając, a on zaczął się zastanawiać- I oczywiście chcę, móc wybrać sobie ubranie i trochę się ogarnąć- powiedziałam wskazując na siebie rękami.

Przez chwile widać było, że się wacha, ale w końcu powiedział- Zgoda, rozkuje cię, ale spróbuj uciec a zginiesz- powiedział pokazując swoje kły i twarz wilkołaka.

A więc jest Wilkołakiem...wiedziałam, że musi być jakąś istotą nadnaturalną!

- Zgoda- powiedziałam,  a on wyciągnął kluczyki i mnie rozkuł.
Od razu zaczęłam masować nadgarstki.

- I mam jeszcze jedną prośbę... - tu brzmiałam bardziej naturalnie ( o ile udając da się brzmieć naturalnie) popatrzył na mnie pytająco, przez co udałam, że się peszę -
Przypomnij mi proszę, z kąt się znamy - powiedziałam "nieśmiało", a on się zaśmiał.

- Z Salem, poznaliśmy się w Antykwariacie, nie pamiętasz? - zaśmiał się, a mi zaczęło się przypominać.

Faktycznie, byłam w jednym z Antykwariatów, bo szukałam książki w, której znalazłabym zaklęcie dla pewnej starej,  okropnej wiedźmy, która w zamian obiecała mi pewną informacje. I wtedy on trzymał te książkę, w zamian za nią chciał żebym poszła z nim na Kawę.

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz