Znowu budzę się cała zalana potem.
Jest godzina czwarta trzydzieści, a ja wiem, że już nie zmrużę oka.
I tak jest od kilku dni.
Noc w noc to samo.
Codziennie nowy koszmar.
Teraz rozumiem o co chodziło Nadii z tym "Będziesz umierać w męczarniach i nawet to, że jesteś w połowie wampirem nie uchroni cię przed śmiercią".
Te koszmary wykańczają mnie nie tylko fizycznie, bo tracę siły, ale i psychicznie.
Mam tego już dość, a po niej nie ma śladu jakby się rozpłynęła w powietrzu!
Na okrągło kiedy tylko mam siłę, razem z Bonnie przeglądamy wszystkie księgi i szukamy czegoś na temat, ale nigdzie nic nie pisze.
Jak tak dalej pójdzie, to ja naprawdę się wykończę...
Powoli wzdychając podniosłam się i podeszłam na trzęsących się nogach do okna.
Otworzyłam je i usiadłam na parapecie, który specjalnie dla mnie był tak urządzony, że zamiast zwykłego miejsca na kwiatki czy czegoś podobnego, było miejsce do siedzenia taka jakby pufa, a pod nią skrzynia na książki.
(W mediach macie jak to mniej więcej wygląda)
Oparłam nogi i głowę o ścianę, a następnie zamknęłam oczy rozkoszując się powiewem wiatru.
Po chwili usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi i je zamyka.
- Znowu? - usłyszałam zmartwiony głos Nika.
- A jak sądzisz? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
- Znajdziemy ją i dowiemy się co na ciebie rzuciła- powiedział obejmując mnie.
- Ty naprawdę w to wierzysz? - zapytałam.
- Tak, bo nie zostawię tak tego- odpowiedział.
- Jesteś naprawdę kochany, ale Nik oboje dobrze wiemy, że to nie nastąpi tak szybko. A ja nie wiem ile jeszcze wytrzymam, z dnia na dzień czuje się coraz gorzej i tracę więcej sił- westchnęłam.
-Ja... Ja się już chyba pogodziłam z tym, że... - zaczęłam, ale mi gwałtownie przerwał.
- Nawet nie waż się tak mówić, znajdziemy ją i cię jakoś wyleczymy- powiedział surowym głosem.
Ja i tak wiedziałam, że szansa na znalezienie Nadii była marna, ale pokiwałam głową nie chcąc się kłócić, bo nie miałam na to sił.
W pewnej chwili poczułam, jak mnie podnosi i niesie w stronę łóżka. Od ostatnich kilku dni co noc tak robił, bo ja co noc siadałam przy oknie i po jakimś czasie usypiałam przy nim chodź na kilka minut.
Czując poduszkę pod głową, zamknęłam oczy chcąc chodź na chwile usnąć, co po dłuższej chwili mi się udało.
Jestem w jakimś ciemnym pomieszczeniu, jest tu zimno i wilgotno...
Nie ma okien, a ściany są stare i popękane, jakby był to jakiś loch ze średniowiecza.
W pewnej chwili słyszę czyjeś kroki, a po kilku sekundach drzwi od tego pomieszczenia się otwierają.
Widzę w nich jakąś dziwną, niezbyt wysoką postać w czarnym długim płaszczu...
To jest takie strasznie dziwne, jakbym tam była...
- Żyjesz jeszcze? - usłyszałam czyiś kpiący głos, ale nie wiem czyj, bo jest on taki niewyraźny.
- Daj mi spokój, ja nic nie wiem! - usłyszałam głos...
Zaraz to głos Matt'a!
- Tak, domyśliłam się, ale nie po to tu przyszłam.
Przydasz mi się... - zaczęła jak się okazało kobieta, ale nie skończyła, bo potem wszystko się rozmyło.
- Cassidy! Wstawaj! - poczułam jak ktoś mną delikatnie trzepie.
Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam przed sobą wszystkich.
- Co się stało? - zapytałam zdezorientowana.
- Rzucałaś się po łóżku i mamrotałaś coś przez sen.
Wystraszyłam się trochę i dlatego zaczęłam cię budzić - powiedziała Bekah.
- Co śniło ci się tym razem? - zapytała Kath.
-Matt... - tylko tyle wyksztusiłam.
- Ale co z nim? - zapytał Kol.
- Nie wiem, to było takie strasznie dziwne i realne, a po za tym miałam takie odczucie jakbym sama była częścią tego snu.
Ja czułam tamto zimno i wilgoć, to było okropne! - powiedziałam zdenerwowana.
- Co w nim widziałaś, tylko dokładnie to opisz - powiedział szybko Elijah.
- No więc był on jakby w jakiejś starej piwnicy na wzór lochów ze średniowiecza i potem zeszła tam jakaś kobieta w długim czarnym płaszczu... - zaczęłam, ale Kath mi przerwała.
- Czekaj, długi czarny płaszcz? - zapytała, a ja pokiwałam głową.
- Nadia miała długi czarny płaszcz, pamiętasz wtedy na tym spotkaniu- powiedziała.
- Faktycznie! - dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
- To nie jest zwykły sen, a wizja- powiedział poważnie Elijah.
- Dałabyś jakoś jeszcze raz ją przywołać? - zapytał.
- Nie wiem, ale mogę spróbować - powiedziałem przytrzymując się szafki, by nie upaść.
- Nie wstawaj! - obok mnie od razu znalazł się Nik.
Westchnęłam ciężko, ale posłusznie usiadłam z powrotem na łóżku.
- Okej, spróbuję -powiedziałam, a on pokiwał głową
- Tylko muszę mieć ciszę-dodałam, a w pokoju od razu zapanowała cisza.
Położyłam się i zaczęłam oczyszczać swój umysł.
Po paru minutach znalazłam się w jakimś pokoju, pełnym różnych ksiąg i przedziwnych składników.
Zobaczyłam w nim te samą postać co wcześniej i to... Faktycznie była Nadia, ale nie to mnie najbardziej zdziwiło, obok niej stał... Alex!
Wiedziałam, że coś z nim nie tak!
Rozmawiali o czymś, ale nie wiem o czym, bo po chwili znowu ich obraz się rozmył, a pojawił inny.
Zobaczyłam gęsty las i jakiś domek na jego skraju, potem obraz się już całkiem rozmył.
Po chwili znowu widzę siebie. Stoję w totalnej czerni, nie ma nic po za totalną nicością i czernią.
- Cassidy... -słyszę czyiś głos, więc się odwracam i widzę młodą kobietę.
-Kim jesteś? - zadaje pytanie.
- To w tej chwili nie jest najważniejsze, nie możesz oddać Nadii księgi! - powiedziała.
-Ale czemu miałabym cię słuchać, kim ty jesteś?
I skąd się wzięłaś w mojej głowie? - powtórzyłam pytanie patrząc na jakąś blondynkę.
- Nie mamy wiele czasu, ale dobrze, nazywam się Aria, jestem siostrzenicą Nadii.
Ta księga jest jej potrzebna do bardzo złych czynów, dlatego nie może wpaść w jej ręce!
Razem z Alexem, moim bratem, oni to wszystko wymyślili.
Musimy już kończyć, ale jesteśmy w domku na skraju lasu, bądźcie ostrożni- powiedziała i wszystko zniknęło.
Gwałtownie otworzyłam oczy i zaczęłam brać wdechy i wydechy.
- Hej spokojnie! - usłyszałam głos Kol'a, który obok mnie siedział.
- Pójdę po resztę- powiedział i wyszedł.
-I? -zapytał Elijah zaraz od razu po wejściu.
Wszystko mu streściłam od początku do końca.
- Trzeba będzie jutro tam pojechać i sprawdzić - skomentowała Kath.
- To chyba oczywiste, że musimy tam jechać - stwierdziłam.
- Słucham? - Nik popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-Ty nigdzie nie pojedziesz! - powiedział.
- Jak to?! - wkurzyłam się trochę.
- Tam jest Matt! To mój przyjaciel- powiedziałam oburzona.
- Nik ma racje, jesteś w złym stanie- powiedziała Bex.
- Eh traktujecie mnie jak jakieś jajko, które przez jeden zły ruch może się stłuc! - powiedziałam podnosząc głos.
- Cassidy... - zaczął Elijah jak zwykle spokojnie.
- Nie, przestańcie!
A teraz wyjdźcie wszyscy chcę zostać sama! - powiedziałam ledwo panujący nad nerwami.
- Cassidy, ale... - tym razem głos zabrała Bekah.
- Żadnego, ale! Tam są drzwi- powiedziałam wkurzona wskazując na wyjście.
Po chwili w pokoju byłam już tylko ja.
O nie tak nie będzie! Pomyślałam.
Jak tylko wszyscy się rozejdą, pojadę tam i choćbym miała ją zabić tam na miejscu to wyciągnę z niej to przeciw zaklęcie czy co to ma być!
I z tą myślą usiadłam na łóżku, a następnie zaczęłam czytać książkę.
Moi drodzy, postanowiłam zrobić dziś mini maratonik, specjalnie dla mojej biednej chorej F0cus__ 😍😘❤
1/3
CZYTASZ
Little Evil
FanficCassandra Alison Gilbert Dziewczyna o wybuchowym charakterze. Człowiek? Czarownica? Wampir? A może wszystko naraz? Życie ją nie rozpieszczało. I wiecie co? Wystarczył jeden list, który dostała po śmierci rodziców by to się zmieniło. Teraz dzi...