Rozdział 40

2.2K 115 11
                                    

Po ubraniu się i zrobieniu wszystkich czynności, zeszłam na dół.
Tak jak myślałam nie zastałam jeszcze Katherine.
Pewnie nadal śpi, a ja nie mam zamiaru puki co iść jej budzić.

Podeszłam do lodówki i wyjęłam jogurt naturalny oraz musli, które do niego wrzuciłam.
Zjadłam wszystko w ciszy, która dudniła mi w uszach.
Nadal miałam te wszystkie pytania w głowie, na które niestety nie znałam odpowiedzi.

Westchnęłam bezsilnie i wyrzuciłam opakowanie po jogurcie oraz krwi, którą właśnie skończyłam pić do kosza.

Wróciłam się jeszcze do pokoju po plecak i razem z nim wyszłam z domu, uprzednio zamykając go.

Po kilku minutach byłam pod szkołą i co tam zastałam?
Widok Bekah, która chyba zaraz rozszarpie Forbes oraz Matt'a, który próbuj ją od niej odciągnąć.
Swoją drogą, wokół nich zebrał się już niezły tłum gapiów.
I kto będzie teraz to wszystko musiał ogarnąć?
Oczywiście JA!

Krokiem pełnym gracji podeszłam tam i zaczęłam przeganiać cały ten tłum.

- A wy tu wszyscy czego szukacie?! - krzyknęłam przez co cały ten krąg zwrócił na mnie uwagę.
- No już raz, dwa! Nie ma was tu! - krzyknęłam, a tłum zaczął się rozchodzić.

Dlaczego mnie posłuchali?
Otóż przez ostatni czas lepiej bez kołka było do mnie nie podchodzić.
Niedawno takiemu jednemu mięśniakowi tak na upychałam, że od tej pory jedna część szkoły się mnie boi, a ta druga ma szacunek.

Pff, w sumie, to dobrze i tak jeszcze nie pokazałam wszystkiego na co mnie stać.

- Cześć Bex, Matt- popatrzyłam na przyjaciół.
- Wyjaśni mi ktoś o co tu chodzi? - zapytałam.

- Otóż ta zdzira ma za długi i niewyparzony język, a po za tym wkłada nos tam gdzie nie trzeba- stwierdziła Rebekah patrząc na Caroline.

- Ja?! - blond dziwka prawie rzuciła się na Bekah.
Prawie, bo przytrzymali ją jej "przyjaciele".

- Tak ty- odpowiedziała jej.

- Ale co takiego powiedziała? - zapytałam

- Coś czego nie powinna- syknęła.
Popatrzyłam pytająco na resztę.

- My tu przyszliśmy dopiero przed chwilą, także nic nie słyszeliśmy- odpowiedziała Bennet.

-Matt? - popatrzyłam na przyjaciela.

- Nie, ja tak samo jak oni jestem tu od chwili- odpowiedział wzruszając bezradnie ramionami.

- Niech tylko ktoś się dowie, a bardzo źle skończysz i już ja tego dopilnuje - popatrzyła na nią morderczym wzrokiem.
Tamta przez chwile jakby nad czymś myślała, ale po chwili z widocznym niezadowoleniem pokiwała głową.

- Nic nie powiem- prychnęła odchodząc, a za nią reszta świty.

Jak w tych wszystkich filmach pomyślałam chichotając.

-Czyli nie dowiem się o co chodziło? - zapytałam, kiedy się już uspokoiłam.

- Na wszystko przyjdzie czas- stwierdziła Bex tym samym kończąc temat.

- Okej- westchnęłam, po czym zaczęliśmy kierować się do środka, na pierwszą lekcje, którą była Chemia.



Dzień szybko nam zleciał, i nawet nie obejrzałam się, a  była ostatnia lekcja.

Siedzę już od kilku minut na tej nudnej lekcji, gdy nagle słyszę jakiś szmer.
Zaczynam rozglądać się po klasie, ale nic nie widzę.
Po chwili znowu to samo, tylko głośniej.
Jakby szumiał wiatr tylko, że na zewnątrz nie wieje wiatr.

- Psst, Bekah - szturchnęłam blondynkę.

- Co? -szepnęła odwracając się w moją stronę.

- Ty też to słyszysz? -zapytałam.

- Ale co mam słyszeć? -popatrzyła na mnie unosząc brwi.

- No taki jakby szum wiatru- powiedziałam lekko zawstydzona.

- Nie, nic takiego nie słyszę, a po za tym przecież nie wieje na zewnątrz - popatrzyła na mnie z zaciekawieniem.
- Coś się stało? - zapytała z troską patrząc na mój lekko poddenerwowany wyraz twarzy.

Pokręciłam głową.
- Wszystko w porządku, pewnie się przesłyszałam- powiedziałam, a ona niepewnie pokiwała.

Te szumy zaczęły się coraz bardziej nasilać, przez co nie mogłam się na niczym skupić.
Było tylko jedno, moim zdaniem rozwiązanie: Musiałam wyjść z tej klasy, natychmiast.

Podniosłam rękę, czekając aż nauczyciel to zauważy.

- Tak? - zapytał podnosząc okulary i patrząc na mnie pytająco.

- Muszę wyjść do toalety, źle się czuję- powiedziałam.

- Ah- westchnął patrząc na zegarek, który widniał na jego ręce.
- Zostało jeszcze piętnaście minut.
Niech będzie, możesz wyjść wcześniej- powiedział.

-Dziękuje - powiedziałam pakując się, a następnie wstając i kierując do wyjścia.

Po zamknięciu drzwi od klasy, ruszyłam w kierunku łazienki.
Kiedy przekroczyłam jej próg od razu podeszłam do kranu z wodą, i nie przejmując się niczym przemyłam twarz.
Gdy spojrzałam w lustro odskoczyłam od niego z piskiem.
Przez chwile widziałam w nim jakby jakąś postać, ale rozmytą.

-Spokojnie Cassidy, uspokój się! - mówiłam sama do siebie.
- Tam nic nie ma, tylko ci się przewidziało - westchnęłam i nie przejmując się tym jak wyglądam ruszyłam do wyjścia łazienki a następnie szkoły.

Na szczęście jeszcze trwa lekcja i nikt mnie nie zobaczy pomyślałam.

Kiedy tylko wyszłam z budynku to skierowałam się prosto na parking i do samochodu.
Usiadłam za kierownicą i przetarłam rękami twarz.
Siedziałam jeszcze chwilkę wpatrzona w kierownice, ale nie miało to sensu tak się wgapiać, więc odpaliłam silnik i odjechałam.

Od razu po wejściu, obok mnie znalazła się Katherine.

- Co ci się stało?! - zapytała rozbawiona.

-Tak wiem, mój makijaż jest w okropnym stanie - mruknęłam.

-Nie jest AŻ tak źle, ale i tak idź się ogarnij- stwierdziła.

-Taki miałam zamiar- powiedziałam idąc w stronę schodów. 

Weszłam na górę i odstawiając jeszcze plecak, poszłam do łazienki.
Zmyłam cały makijaż i zrobiłam sobie nowy, tylko tym razem już dzięki  szatanie, nic mnie nie wystraszyło.
Pochowałam jeszcze kosmetyki oraz odstawiłam saszetkę z nimi na półkę i wyszłam z łazienki.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam się wpatrywać w okno, jakbym była w jakimś transie.
Wybudził mnie z niego dopiero dźwięk wiadomości.

Od Barbie:
Co się dzieje?

Do Barbie:
Nic naprawdę.

Od Barbie:
Nie wierzę ci.
Martwimy się o ciebie, a zwłaszcza Nik.

To miłe, że się martwią, ale co im mam niby powiedzieć?
Hej, chyba świruje, bo słyszę głosy, widzę jakieś postacie i wyczuwam złe moce.
To byłoby głupie i nie mądre.

Do Barbie:
Jak nie chcesz to nie wież, ale naprawdę jest okej.

Od Barbie:
Dobra, nie denerwuj się.

Do Barbie:
Nie denerwuje, po prostu jest wszystko w porządku. 

Odpisałam jej i poszłam na dół do Kath, żeby spędzić z nią trochę czasu.

- Już jestem- popatrzyłam na brunetkę.

- Okej, co się dzieje? - zapytała wprost.

- Ile razy wam wszystkim można mówić, że nic się nie dzieje! - jęknęłam.

-Mnie nie okłamiesz, ale okej powiesz gdy będziesz gotowa- stwierdziła.

- Dziękuje- mruknęłam.

Reszta wieczoru minęła nam na pogaduchach, albo wygłupach.
Naprawdę się cieszę, że mieszkam z Kath, bo tego właśnie potrzebowałam, takiej zwykłej luźnej rozmowy.

















Nie wiem czy nie było trochę nudno w tym rozdziale, jeśli tak to przepraszam😕

I napiszcie mi koniecznie w komentarzu, czy rozdziały się nie psują, bo naprawdę się staram by to co sobie wyobrażam przelać jak najlepiej na papier Wattpad'owy xD


Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz