Rano obudziłam się słysząc jakiś huk.
Gwałtownie wstałam i poleciałam do kuchni, bo właśnie z niej dobiegał ten dźwięk.
-Co się stało?! -popatrzyłam na Matt'a, który był przygnieciony garnkami.
-Przepraszam, nie chciałem cię jeszcze budzić.
Miałem to zrobić jak przygotuje śniadanie, ale no spadły mi garnki- stwierdził zażenowany, przez co ja zachichotałam.
-Wstawaj- powiedziałam zbierając wszystkie rzeczy, które spadły.
-Wybacz, chciałem nam przygotować coś do zjedzenia i tak wyszło -powiedział patrząc na mnie przepraszająco.
-No coś ty, nie masz za co przepraszać, to miłe-powiedziałam posyłając mu uśmiech.
-A teraz chodź, spróbujemy przyrządzić coś razem - stwierdziłam entuzjastycznie.
Po chwili na stole leżały już wszystkie składniki, oraz potrzebne przybory do zrobienia Pancakes.
-Cassidy... -powiedział Matt.
-Tak?... -spytałam odwracając się, czego od razu pożałowałam, bo dostałam mąką po twarzy.
-Matt!
Tak się chcesz bawić, nie ma problemu -powiedziałam rozbawiona i rozbiłam chłopakowi na głowie jajko.
Już kilka sekund później, zaczęła się bitwa na składniki.
-Ej dobra, stop-powiedział rozbawiony.
-Masz racje, kuchnia wygląda okropnie, nie mówiąc już o nas- zachichotałam.
-Może ogarnijmy tu trochę i dopiero wtedy coś spróbujemy zrobić do jedzenia stwierdził z wielkim uśmiechem, a ja pokiwałam głową.
I tak oto zaczęliśmy się brać za sprzątnie. Nie zajęło nam to długo, bo po trzydziestu minutach kuchnia była czysta.
-To co jajecznica? -spytał rozbawiona.
-A są jeszcze jajka? -parsknął śmiechem.
-Tak jeszcze zostały - zaśmiałam się.
-To okej, ja zrobię a ty idź się ogarnij- powiedział idąc w stronę lodówki.
-Na pewno nie chcesz abym ci pomogła? -zapytałam, ale on pokręcił przecząco głową, więc wzięłam swoją torbę, i poszłam do łazienki.
Ściągnęłam brudne ubrania, i wrzuciłam je do torby, wcześniej wyciągając z niej te czyste. Około dziesięć minut później byłam już umyta i wytarta, więc ubrałam czyste ciuchy i wytarłam włosy oraz zrobiłam lekki makijaż.
-Pachnie tu... Bekonem? -zapytałam.
-Tak-Matt pokiwał głową.
-Siadaj, bo już będę nakładał-powiedział rozdzielając jedzenie na dwa talerze.
-Dziękuje-powiedziałam, kiedy postawił przede mną naczynie.
Zjedliśmy całe śniadanie w ciszy.
-Na, którą idziesz do Grill'a? -spytałam, patrząc na zegarek, który wskazywał dziesiątą.
Tak, wstałam dziś niestety o siódmej.
-Na dwunastą, ja nie idę dziś do szkoły, a ty? -zapytał.
-No właśnie się zastanawiam, czy iść na te trzy lekcje, czy nie-powiedziałam.
-Może lepiej idź, bo zostało tylko pięć dni do końca.
Mi to nie zaszkodzi, ale ty lepiej idź-powiedział.
-Masz racje pójdę -powiedziałam i zaczęłam się zbierać by zdążyć na lekcje o dziesiątej trzydzieści.
-Do zobaczenia- powiedział przytulając mnie.
-Papa- odwzajemniłam przytulasa, a następnie poszłam do auta.
Podskoczyłam jeszcze szybko do rezydencji po plecak.
Jak się okazało nikogo nie było, dlatego bez zbędnego chodzenia po niej, wzięłam tylko to co było mi potrzebne i pojechałam prosto do szkoły.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam wchodząc do sali Historycznej.
-Nic nie szkodzi, zajmij swoje miejsce-powiedział Alaric.
-Mam coś dla ciebie, ale zostało w rezydencji -szepnęła Bex.
-Co to takiego? -spytałam.
-Zobaczysz potem -powiedziała.
Dwie pozostałe lekcje bardzo szybko mi minęły.
-To nie powiesz mi co to? -spytałam po raz trzeci w ciągu drogi powrotnej.
-Zobaczysz- westchnęła zirytowana Bex.
Po przekroczeniu progu salonu, znowu jak się okazało,
była w nim Marshall, która kłóciła się z Nikiem.
-I niby to moja wina?! -usłyszałam jej krzyk.
-A czyja?! -zapytał z kpiną Klaus.
-Witajcie, jak było w szkole? -zapytał Elijah, a ja popatrzyłam na niego rozbawiona.
-Nudno jak zawsze - wzruszyłam ramionami i pociągnęłam Bex w stronę schodów.
-Spokojnie, nie bądź w gorącej wodzie kompana, przecież ci to nie zniknie -powiedziała rozbawiona, na co ja wywróciłam jedynie oczami.
-Co jej nie zniknie? -zapytał Elijah, a Klaus posłał pytające spojrzenie Bex, bo na mnie nawet nie był łaskawy spojrzeć od kąt się pokłóciliśmy wczoraj.
-Nic nie ważne -powiedziałam patrząc na Bekah.
-To jakaś tajemnica? -spytał z kpiną Klaus.
-Tak wielka, która nie dotyczy ciebie-prychnęłam.
-No chodź -popatrzyłam na blondynkę i poszłam do góry, a ona za mną.
- Co się wydarzyło pomiędzy tobą a Nikiem? -spytała zdezorientowana.
-Mniejsza, potem ci opowiem.
A teraz to pokaż- powiedziałam nie mogąc już dłużej wytrzymać tej ciekawości.
-Proszę, był rano w skrzynce - powiedziała podając mi jakiś taki dziwny list.
Wzięłam go od niej, wcześniej dziękując i zaczęłam oglądać z każdej strony kopertę.
Nie miał zielonego pojęcia od kogo i skąd on mógł być.
-Wiesz od kogo? -zapytała ciekawa.
-Nie- pokręciłam głową.
-Wygląda ciekawie.
Na pewno nie jest to taki zwykły list- powiedziała przyglądając się kopercie.
-Też rak uważam - mruknęłam.
-Otwieramy? -spytała.
-Tak, ale nie tu-powiedziałam wskazując palcem na podłogę.
Od razu zrozumiała, że chodzi o to, że nie chcę by oni słyszeli co w nim jest.
-Może pojedziemy do Katherine, i o tworzymy go z nią? -zasugerowała.
-Świetny pomysł, już do niej napiszę-powiedziałam wyciągając telefon z kieszeni.
Do Kath:
Hej, dostałam dziwny list i z Bex pomyślałyśmy żeby może otworzyć go razem z tobą razem.
Wiadomość z odpowiedzią przyszła od razu.
Od Kath:
Na co czekacie?!
Widzę was u siebie za góra dwadzieścia minut!
Zachichotałam czytając te wiadomość.
Do Kath:
Okej, będziemy niedługo u ciebie.
-Zgadza się, chodź jedziemy do niej -powiedział patrząc na Bekah.
-Wychodzicie gdzieś znowu - bardziej stwierdził, niż spytał zirytowany Klaus.
-Tak, i nie wiemy kiedy wrócimy- powiedziała złośliwie Bex i pociągła mnie do wyjścia.
-A teraz mów o co chodzi -powiedziała, kiedy jechałyśmy już do Kath.
-No więc... -i tak oto po raz trzeci zaczęłam wszystko znowu opowiadać.
-I o to poszło? -zapytała z politowaniem.
-Tak-mruknęłam.
-Mój brat serio jest idiotą- skomentowała kręcąc głową.
Resztę drogi przejechałyśmy w ciszy, a kilka minut później byłyśmy już pod drzwiami Katherine.
2/6
CZYTASZ
Little Evil
FanfictionCassandra Alison Gilbert Dziewczyna o wybuchowym charakterze. Człowiek? Czarownica? Wampir? A może wszystko naraz? Życie ją nie rozpieszczało. I wiecie co? Wystarczył jeden list, który dostała po śmierci rodziców by to się zmieniło. Teraz dzi...