Odkąd wprowadziłam się do Pierwotnych, minęły jakieś dwa tygodnie.
Przez ten czas, nie wydarzyło się nic ekscytującego, oprócz tego, że zaczęłam prace w Mystic Grill'u jako barmanka, i towarzystwo Klaus'a jakoś przestało mi tak bardzo przeszkadzać, po prostu przyzwyczaiłam się do tego, że jest jaki jest.
A jeśli chodzi o kontakty z Eleną i Jeremy'm, to pozostały takie jakie były, czyli jednym słowem: Jesteśmy wrogami. Tak, Jeremy też jest przeciwko mnie, ale co się dziwić.
Było to do przewidzenia, że jak się o wszystkim dowie, to będzie po stronie Eleny.
Ale mniejsza z tym, wróćmy do tego, co dzieje się teraz.
Obudziłam się, słysząc krzyki z dołu.
Pewnie znowu Rebekah i Nik "wymieniają głośno" swoje zdania pomyślałam, wkładając głowę pod poduszkę z myślą, że może chociaż trochę to pomoże, ale się myliłam, bo nic to nie pomogło.
Eh, wstałam wściekła, i tak jak byłam ubrana, (czyli w bieliźnianą piżamę i na to szlafrok do kompletu) w wampirzym tępię, znalazłam się na dole.
- CZY WAS JUŻ DOSZCZĘTNIE POJEBAŁO?! - wrzasnęłam.
- KŁÓCIĆ SIĘ OD SAMEGO RANA, I TO W SOBOTE!
NO NAPRAWDĘ?! - popatrzyłam na nich z czystą furią w oczach.
- Jeśli chcesz mieć ciszę, wytłumacz to jemu! - powiedziała Bekah, wskazując Nika.
Wzięłam dwa głębsze wdechy, i z zamkniętymi oczami, zaczęłam po cichu liczyć- Raz... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... - i tak do dziesięciu, a potem otworzyłam je, i spojrzałam na tamtą dwójkę.
-O co tym razem poszło? - zapytałam próbując brzmieć spokojnie.
- O to, że Klaus ma genialny plan jak...- i tu jej przerwałam.
- Nie obchodzi mnie, jego kolejny plan- powiedziałam.
- Albo będziecie cicho, albo źle się to dla was skończy- powiedziałam poważnie.
- Nic mi nie zrobisz skarbie, jestem pierwotnym- powiedział pewnie.
- Chcesz się przekonać?- zapytałam stojąc przed nim, a on zaczął z uśmieszkiem, mierzyć mnie od dołu do góry spojrzeniem, na co ja wywróciłam oczami.
Co za zbok, jemu tylko jedno w głowie pomyślałam.
- Czemu nie -stwierdził cwanie, co jeszcze bardziej mnie wyprowadziło z równowagi.
- Jak ty mnie irytujesz- powiedziałam tracąc cierpliwość.
Widząc, że znowu chce coś dodać, po prostu odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju.
Nawet gdybym się teraz położyła, i tak już bym nie usnęła westchnęłam.
A po za tym, jest godzina dziesiąta, a o dwunastej mam być w Grill'u, dlatego wzięłam ubrania, i poszłam do toalety.
Jak już wyszłam z pod prysznica, ubrałam się w to:( Wybaczcie za jakość i wielkość zdjęcia.)
Do tego te buty:
I zrobiłam sobie jeszcze, delikatny makijaż, taki jak zawsze.
Po wyjściu z łazienki ,wzięłam
książkę, i zaczęłam czytać, bo nie miałam najmniejszej ochoty schodzić na dół.
Kiedy skończyłam, wzięłam telefon, żeby sprawdzić, która godzina.
I okazało się, że jest...
-Na Szatana! - krzyknęłam, i w pośpiechu biorąc torebkę zbiegłam po schodach.
- Szatana? - parsknął Kol, jak byłam już na dole.
- No tak, jestem czarownicą, to chyba norma, że wierze w szatana- powiedziałam.
- Nie wiedziałem, że czarownice, wierzą w szatana- stwierdził rozbawiony.
- To teraz już wiesz- powiedziałam, kierując się w stronę drzwi.
- Gdzie ci się tak śpieszy? -krzyknęła Rebekah.
- Jak to gdzie?
Jest godzina jedenasta trzydzieści, więc do Grill'a - krzyknęłam i wyszłam.
Weszłam do auta, i odpaliłam silnik, a po kilku minutach drogi, byłam już pod Mystic Grill'em.
- Cześć Matt - powiedziałam po wejściu do środka.
- Cześć Cassidy- odpowiedział, podnosząc wzrok z nad jakiejś butelki z alkoholem.
- Co tam masz? -zapytałam patrząc na butelkę.
- No właśnie, nie wiem.
Jakiś nowy trunek, z dzisiejszej dostawy. - powiedział podając mi butelkę bym ją obejrzała.
- Wiesz skądś kojarzę, ale nie wiem z kąt. - powiedziałam odkładając ją.
- No trudno, ułożysz je? - zapytał patrząc na mnie.
- Tak, jasne. - powiedziałam, zabierając się za układanie.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Popatrzyłam na Matt'a, ale on pokręcił głową.
- Czyli to mój- powiedziałam wyciągając telefon, i otwierając wiadomość.
Od Barbie:
Pójdziemy na zakupy jak skończysz prace?
Do Barbie:
Jasne, czemu nie.
W takim razie bądź gotowa, o siedemnastej, to pojedziemy od razu.
Odpisałam, a po chwili dostałam odpowiedź.
Od Barbie:
Okej, będę.
Od Barbie:
Świetnie, że się zgodziłaś, bo zaplanowałam dla nas jutro, cudowny wieczór😁
Do Barbie:
Już się boję😱
Od Barbie:
Bój, bój😏
Po pracy tak jak się umówiłyśmy, ja podjechałam pod rezydencje i czekałam, aż zjawi się Bex.
- Jestem - powiedziała wchodząc do auta.
- Okej, to do jakiego sklepu jedziemy? - zapytałam wyjeżdżając z podjazdu.
- Do galerii? - zapytała.
- W sumie, jest tam dużo sklepów - powiedziałam.
- To uzgodnione. - powiedziała, i resztę drogi jechałyśmy w ciszy.
Kiedy weszłyśmy już do galerii, najpierw udałyśmy się do sklepu, gdzie mogłybyśmy kupić jakieś fajne sukienki, bo okazało się, że Bekah ma zamiar zaciągnąć mnie do klubu.
- Co myślisz o tej? - pokazywała mi już chyba z siódmą sukienkę, w nawet nie wiem, którym już sklepie, bo żadna nie była, wystarczająco ładna.
- Tak, jest świetna i doskonale będzie na tobie leżeć- powiedziałam, żeby tylko już jakąś wzięła.
- Masz rację, wezmę ją- powiedziała z uśmiechem, a ja pomyślałam, że może w końcu wyjdziemy z tego sklepu, bo już wszystko kupiłyśmy.
- Okej, możemy iść- powiedziała po zapłaceniu, na co pokiwałam głową.
Po powrocie, siedziałyśmy jeszcze chyba dwie albo trzy godziny u Bex, i dopiero potem byłam wolna.
Gdy weszłam do pokoju, od razu poszłam do łazienki, a potem rzuciłam się na łóżko i usnęłam.
Czy tylko mi się, wydaje, że ostatnio rozdziały mi niezbyt wychodzą?
Do Zoba
I
Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘
CZYTASZ
Little Evil
FanfictionCassandra Alison Gilbert Dziewczyna o wybuchowym charakterze. Człowiek? Czarownica? Wampir? A może wszystko naraz? Życie ją nie rozpieszczało. I wiecie co? Wystarczył jeden list, który dostała po śmierci rodziców by to się zmieniło. Teraz dzi...