Rozdział 28

2.7K 121 2
                                    

Następnego dnia, czyli w sobotę.
Obudziłam się o godzinie jedenastej...
O szatanie, JEDENASTEJ!
A na za dziesięć dwunasta,  mam być w Grillu!

O Shit!

Zerwałam się z łóżka, i poleciałam do garderoby.
Wzięłam pierwsze leprze ubranie, jakie wpadło mi w ręce i pobiegłam do łazienki.

Po szybkim prysznicu zrobiłam makijaż, i związałam włosy w wysokiego luźnego kucyka.
Następnie ubrałam się w to

 
Następnie ubrałam się w to

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I szybkim krokiem, wyszłam z łazienki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I szybkim krokiem, wyszłam z łazienki.
Po wzięciu torebki z potrzebnymi mi rzeczami, zbiegłam na dół.
Zapominając o tym, że spotkam tam resztę, która będzie chciała wyjaśnienia.
- A ty do kąt? - drogę zastąpił mi Kol.

- Kol proszę cię, jest godzina... - popatrzyłam na telefon.
- Jedenasta trzydzieści, mam dwadzieścia minut, żeby dotrzeć do pracy. - powiedziałam zirytowana.
Więc zjeżdżaj- warknęłam, omijając go.

W wampirzym tępię, za nim ktoś by mi jeszcze przeszkodził wyszłam przez drzwi i zamknęłam je.

Po około piętnastu minutach byłam na miejscu.

- Jestem- powiedziałam wchodząc.

- Świetnie, myślałem, że się spóźnisz- popatrzył na mnie z ulgą.

- Też tak myślałam, ale jednak się udało - westchnęłam.

- Po co miałam przyjść wcześniej? - zapytałam zaciekawiona.

- Musisz podpisać jakieś papiery- podał m teczkę.

- Okej- powiedziałam zabierając się za czytanie, a następnie podpisywanie.

- Wiesz, w ogóle doszły mnie słuchy, że przyjaźnisz się z Katherine - popatrzył na mnie poważnie.

- To prawda - mruknęłam cicho, nie odrywając wzroku od kartki.

- Czemu? -zapytał z żalem.
Przecież ona chce zabić Elenę!
A po za tym, jest tą złą! - powiedział z pretensjami.

-Już- oddałam mu teczkę.
- A po za tym, dlaczego ją oceniasz?! - zapytałam wkurzona.

-Bo wiem jaka jest- powiedział zirytowany.

- Nie, właśnie nic o niej nie wiesz.
Nie wiesz dlaczego taka jest! - powiedziałam, stając w jej obronie.

- A ty wiesz?! - zapytał patrząc na mnie oburzony.

- Tak wiem, dlatego nie pozwolę jej oceniać tym, co nie wiedzą o niej nic! - fuknęłam.
On coś tylko mruknął, i się uciszył.



Przez resztę czasu, była między nami cisza.
Aż do momentu, gdy do Grill'a weszła ekipa Scooby-Doo, i co mnie lekko zdziwiło,  Pierwotni.
Pewnie będą żądać wyjaśnień pomyślałam.

- Tłumacz się! - powiedział bez zbędnego owijania w bawełnę  Damon.

- Tobie? - zapytałam z kpiną.

- Nie jemu, a nam wszystkim- powiedziała poważnie Elena.

- Tylko po co? - zapytałam.
- Co bym wam nie powiedziała, to i tak większość z was, zdania co do Kath nie zmieni. - powiedziałam.

- Ale wyjaśnienia nam się należą- powiedział Kol.

- Owszem, masz racje WAM tak, IM nie - prychnęłam.

- Nawet mnie nie denerwuj- dziwka popatrzyła na mnie groźnie. 
Uważaj, już się boje!

- To raczej TY, nie denerwuj MNIE, bo skończysz gorzej niż ostatnio.
I tym razem ci nie pomogę - syknęłam.

- Cass- Bex popatrzyła na mnie prosząco.
Westchnęłam, i zaczęłam opowiadać.

- Poznałyśmy się w Salem, w barze w, którym pracowałam  w weekendy, tak jak tu, ale mniejsza z tym.
Miałam kłopoty, bo jakiś głupi łowca się na mnie uwziął. Pewnego dnia wracając późno z pracy nawet nie wiem kiedy, zaatakował mnie i gdyby nie Katherine, pewnie leżałabym w piachu. - powiedziałam.
- Uratowała mi życie zabijając go, dlatego teraz to ja jestem jej dłużna pomoc.
A po za tym, jak już ją lepiej poznałam, okazała się wcale nie być taką jędzą. Zresztą,  jaka ma być, po tym co przeszła, a ja wcale nie jestem lepsza, więc nie rozumiem dlaczego wszyscy jej tak nienawidzicie, a mnie nie. - powiedziałam tym samym kończąc swoją wypowiedź.

- No pomyślny dlaczego... - zaczęła Elena.
- Może dlatego, bo chciała mnie zabić! I uprzykrza innym życie na każdym kroku! - powiedziała oburzona.

- Nie dziwie jej się, ja też chętnie bym cię zabiła- stwierdziłam oschle.

Ona chciała jeszcze coś powiedzieć, ale głos zabrał Elijah.

- Czyli nie zabijesz jej dlatego, bo kiedyś ona uratowała ci życie? - zapytał patrząc na mnie.

- Tak, a po za tym, nie zabije kogoś, kogo lubię- powiedziałam.

-Czyli chcesz, żebyśmy ją polubili? - zapytał z kpiną Kol.

- Na głowę upadłeś? - zapytałam patrząc na niego jak na idiotę. 

- W takim razie, czego oczekujesz od nas Cassandro? - zapytał Elijah.

- Tylko i wyłącznie tego, żebyście jej nie zabijali, nic więcej - powiedziałam.

- Kpisz sobie?! -zapytał oburzony Damon.

- A czy wyglądam? - popatrzyłam na niego przenikliwe, a on prychnął. 

- Myślę, że możemy się zastanowić nad twoją prośbą- powiedział Elijah z lekkim uśmiechem.

- Żartujesz?! - Elena i reszta jej świty, popatrzyli na niego jak na idiotę.

- Nie- powiedział poważnie.

- Dziękuje- szepnęłam, a on posłał mi uśmiech.

Popatrzyłam na Nika, który nie był zadowolony.
Raczej nie przypadł mu do gustu pomysł o zostawieniu Kath w spokoju, zwłaszcza dlatego, że jej nienawidzi.

- Ogłupieliście- prychnęła Elena.

- Zamkniesz się wreszcie? - zapytałam zirytowana, a ona umilkła.

Pracę Skończyłam o osiemnastej, i wtedy też postanowiliśmy jechać do rezydencji.

Razem ze mną, jechała Bex, i chyba zauważyła, że jest coś nie tak, bo zaczęła mi się badawczo przyglądać.

- Co jest? - zapytała, ale odpowiedziała jej cisza.
- Już chyba wiem, nie martw się. Klaus już po prostu taki jest, ale mu przejdzie zobaczysz - powiedziała głaszcząc mnie po ramieniu.

- Bekah, ja go naprawdę kocham, i nie chce żeby był na mnie zły- westchnęłam.

-Wiem, ale on z tą całą Katherine, nie ma dobrych relacji, z tego co wiem- powiedziała.

- Nie znasz Kath? - zapytałam

- Nie, nie miałam jej jeszcze,  okazji poznać- powiedziała, a ja pokiwałam głową.

Po kilku minutach, byłyśmy już pod rezydencją.

- Będzie dobrze- szepnęła,  łapiąc mnie za rękę, i ściskając ją by dodać mi trochę otuchy. Uśmiechnęłam się, a potem wyszłyśmy z samochodu. Zamknęłam go i poszłam w stronę drzwi.
Już od progu słyszałam, że Klaus chyba sprzeczał się z Elijah.

- Rób co chcesz- usłyszałam tylko, bo jak weszłyśmy do salonu umilkł i nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem poszedł na górę, a chwile później, można było usłyszeć, tylko trzask drzwi.

Westchnęłam tylko ciężko i też zaczęłam iść do siebie.

- Nie zostaniesz z nami? - zapytał Elijah z troską.

- Nie, pójdę już do siebie- powiedziałam, posyłając mu smutne spojrzenie, i zaczęłam kierować się w stronę schodów. 
Będąc już pod drzwiami, spojrzałam jeszcze tylko obok na drzwi od pokoju Nika, i weszłam do siebie.

Od razu wzięłam pidżamę, i poszłam do łazienki,  naszykować sobie gorącą kąpiel z pianą.
Po nalaniu wody, i wlaniu płynu, ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam do wanny.
Siedziałam w niej z obojętną miną, i myślałam co teraz, ale nic nie wymyśliłam.

Obudziłam się, kiedy zaczęło robić mi się zimno.
Znowu usnęłam w wannie westchnęłam wstając i wycierając się, a następnie ubierając w pidżamę, rozczesałam jeszcze włosy i wyszłam.

Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i przykryłam kołdrą, a następnie przytulając Tim'a poszłam spać.










Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział.

Mam w ogóle do was pytanie, chcecie w tej książce, taki rozdział z pytaniami od was na mój temat, na które odpowiem?
Jeśli tak, to piszcie te pytania w komentarzu pod tym rozdziałem.
Tylko musi ich być, minimum dziesięć, bo inaczej, nie ma sensu robić rozdziału na np.  trzy pytania.


Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz