Rozdział 56

1.4K 76 15
                                    







Bekah zapukała do drzwi, a po dosłownie kilku sekundach stanęła w nich Kath.

-Wchodźcie-wpuściła nas do środka.
-Dobrze, że jesteście, bo ja też mam dla was a szczególnie dla ciebie Cassidy pewną wiadomość-powiedziała trochę smutna Kath.

U niej smutek to rzadkość.
Coś chyba musi być na rzeczy...

-To najpierw ty czy ja? -spytałam patrząc na nią.

-Może najpierw, bo jak twoja będzie wesoła to się pocieszymy nią-powiedziała, a mi się nie spodobał ton jej wymowy.

-Kath o co chodzi? -spytałam zmartwiona, a Bekah pokiwała głową na znak, że
przyłącza się do pytania.

-Ja... -zaczęła, ale się zacięła.

-No mów! -zaczęłyśmy ją ponaglać.

-Muszę wyjechać... -powiedziała w końcu, a ja nie mogłam w to uwierzyć.

-Ale czemu?... Dlaczego? -zapytałam łamiącym się głosem.

Nie widziałam jej przez rok, i teraz znowu wyjedzie nie wiadomo na ile.

-Muszę Cassidy, mam kilka spraw do załatwienia -powiedziała.

-Ale jakich spraw? -zapytałam nic nie rozumiejąc.

-Nie mogę wam powiedzieć, im mniej wiecie tym lepiej.
A zwłaszcza dla ciebie Cass -powiedziała poważnie.
-A po za tym, Elena i jej paczka, ostatnio coraz częściej kręci się tu w pobliżu.
Dlatego też muszę wyjechać, nie wiem co oni knują -powiedziała poważnie.

-Nimi się bym nie przejmowała, niech tylko spróbują cię tknąć. -powiedziałam.
-Ale nic nie można zrobić żebyś została? -zapytałam łamiącym się głosem.

-Niestety nic -odpowiedziała.

Westchnęłam ciężko biorąc od Bex chusteczkę i delikatnie przecierając oczy by nie rozmazać makijażu.

-A powiesz mi chociaż kiedy wyjeżdżasz? -zapytałam cicho po chwili milczenia.

-Jak najszybciej, a nawet jeszcze chyba jutro- powiedziała cicho.

-Spakowałaś się już? -zapytałam.

-Tak, pudła z rzeczami i walizki z ubraniami mam w pokoju -powiedziała.

-Szkoda, że musisz.
Zdążyłam cię nawet polubić - skomentowała Rebekah patrząc na Katherine.

-Ja ciebie nawet też -stwierdziła tamta.

-Kath, czy my się jeszcze zobaczymy?
Tylko nie owijaj w bawełnę- powiedziałam poważnie.

-Kiedyś, gdzieś tam na pewno-powiedziała jakby to było oczywiste.
-I chciałabym, abyście o tym nikomu nie powiedziały- popatrzyła na nas, a my pokiwałyśmy głowami.

-To co teraz -Otwieramy ten twój list? -zapytała po chwili Bex.

-Tak, raczej tak -powiedziałam wyciągając go z torebki.
-Raz kozie śmierć - mruknęłam i otworzył kopertę.

Było na niej ładnie widać, staranne pismo.
Przeleciałam po całej kartce wzrokiem i zaczęłam czytać na głos:

- " Szanowna Pani Gilbert,
Mamy przyjemność zaoferowania Pani, naukę w Akademii Sztuk Niewidzialnych.
Ze względu na opóźniony list i pomijając pański wiek, zostałaby pani przyjęta na pierwszy rok studiowania magii aby nauczyć się podstawowych klątw i zaklęć. Dla takich jak Pani nie ma miejsca w świecie śmiertelnych.
Akademia Sztuk Niewidzialnych jest szkołą z internatem dla czarownic i znajduje się w Gehenna Station.
Uczymy w niej: przywoływania, demonologii, nekromancji, magii rytualnej, łaciny, ziołolecznictwa, wezwania, opętania i pozalekcyjnego Szatańskiego chóru.
Mam mroczną nadzieje, że przekonałem Panią do nauki w Akademii.
Jeżeli zgadza się Pani na podjęcie nauki, prosimy o zapoznanie z załączonym listem, wszystkich niezbędnych książek i wyposażenia
Z wyrazami szacunku, Ojciec Blackwood, arcykapłan i dyrektor akademii. " - skończyłam czytać, i powiem jestem pod wrażeniem!
-Nie wiem co o tym myśleć... -powiedziałam będąc w zadumie.

-Czekaj co to za akademia? -spytała Bex.

-Sztuk Niewidzialnych -powiedziałam patrząc na nią pytająco.

-Słyszałam o niej -wyjaśniła.
-Ponoć to jedna z najlepszych szkół dla młodych czarownic, której patronem jest sam Szatan- powiedziała z podziwem.

-Czyli chcą mnie w jednej z najlepszych szkół... -stwierdziłam zdziwiona.

-Na to wygląda - powiedziała z dumą Kath.

-Jestem pod wrażeniem, nie wiem co zrobić- popatrzyłam jeszcze raz na list.

-Ja to bym takiej okazji nie przepuściła, a po za tym chciałaś od Szatana znak i go masz-stwierdziła o oczywistym tonem Katherine.

- A co jeśli masz rację, jeśli to moja życiowa szansa by doskonalić się pod okiem samego Szatana- mruknęłam.

-Cassidy... -Bex popatrzyła na mnie jakby lekko smutna.

-No tak, nie wiem nadal co z Nowym Orleanem- westchnęłam chowając twarz w dłoniach.

Z jednej strony to jest moja szansa by zabłysnąć, ale, drugiej przecież będę musiała zostawić Matt'a, Elijah'e, Bekah no i... Nika.
Nie wiem co mam zrobić, muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.

-Muszę to wszystko sobie jakoś poukładać-powiedziałam cicho.
-Najlepiej przy jakimś alkoholu.
Kath masz coś? -spytałam brunetki.

-Mnie się pytasz? -popatrzyła na mnie rozbawiona.
-Jasne, że coś znajdę-powiedziała wstając, by za chwile wrócić z trzema kieliszkami i jakimś trunkiem.
-No to za wieczne życie, i ważne w nim wybory-powiedziała Kath podnosząc kieliszek i czekając aż zrobimy to samo.
Ja dołączyłam od razu, ale na Bex musiałyśmy chwile czekać.

Po chwili, atmosfera się nieco rozluźniła i zaczęłyśmy rozmawiać po prostu o jakiś bzdetach.

Razem z Rebekah trochę się zasiedziałyśmy, i wyszłyśmy dopiero o godzinie dwudziestej drugiej.

-Ja niestety nie będę dała rady rano przyjść, więc musimy się pożegnać teraz- stwierdziła Rebekah przytulając Kath i mówiąc, że ma nadzieje, na to, że jeszcze się zobaczą.

-Zostawisz nas jeszcze na chwile same? -zapytała Kath patrząc na Bekah.
Tamta popatrzyła na nas trochę podejrzliwie, ale w końcu pokiwała głową i wyszła, mówiąc wcześniej, że będzie czekać na mnie przy aucie.

-Słucham? -popatrzył na nią.

-Obiecaj mi coś-zaczęła biorąc mnie za ręce.

-Nie wiem czy będę mogła, to zależy co mam obiecać-powiedziałam patrząc na nią poważnie.

-Obiecaj, że poważnie się zastanowisz nad wyjazdem do tej szkoły.
Uwierz mi, czuję, że nie pożałujesz tego, a może i coś zyskasz.
Jesteś jeszcze młoda, i musisz nauczyć się jednej rzeczy:
Życie choćby wieczne i tak będzie podkładać kłody i robić wszystko byś zwątpiła w siebie, ale pamiętaj, że nie możesz tego zrobić! -powiedziała patrząc mi prosto w oczy.

-Obiecuję, że choćby nie wiem co nigdy się nie poddam. Oraz to, że poważnie pomyśle o wyjeździe do tej szkoły -powiedziałam, a ona się uśmiechnęła.

-Do zobaczenia- przytuliła mnie mocno.

-Do zobaczenia-
odwzajemniłam uścisk.

Odchodząc odwróciłam się jeszcze i jej pomachałam, na wypadek gdybym jednak nie dała rady rano przyjechać.

Będąc już przy aucie posłałam Bex uśmiech, by wiedziała, że wszystko w porządku.
Potem wsiadłyśmy i odjechałyśmy.

Kiedy dotarłyśmy już do rezydencji, ja od razu poszłam do siebie i po krótkiej wieczornej toalecie położyłam się spać.

Szkoda, że nie wiedziałam, co mnie jutro czeka.
Wtedy na pewno nie zmrużyłabym oka...




3/6

Co sądzicie o tym liście Hym?
Piszcie w komentarzu wasze odczucia po przeczytaniu go😍😘
P.S
F0cus__ Dziękuje za pomoc przy nim😍❤

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz