Rozdział 47

1.7K 98 16
                                    


Rebekah POV


Siedząc i słuchając tego co mówi Saltzman, w pewnej chwili zauważyłam, że z Cassidy jest coś nie tak i nie tylko ja...

- Wszystko w porządku panno Gilbert?- Alaric zadał pytanie Cassidy, ale ona nic nie odpowiadała.

Wystraszyłam się, bo wyglądała jakby miała zaraz zemdleć!
A przecież ona jest w połowie wampirem, więc to nie realne!

- Panno Gilbert?! - Alaric powtórzył pytanie, tylko teraz bardziej poddenerwowany.

W tej samej chwili Cass ZEMDLAŁA!

Ale jak?!
To przecież niemożliwe, co jej cholera jasna jest?!

Popatrzyłam pytająco na Alaric'a i już miał coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek.
To i nawet lepiej, bo wszyscy zaczęli się gapić i szeptać coś pomiędzy sobą, co niezmiernie mnie wkurzyło.

Popatrzyłam na niego wzrokiem mówiącym " Zrób coś z nimi, albo ja wezmę sprawę w swoje ręce, ale wtedy może już nie być tak miło " pokiwał lekko głową i zwrócił się do reszty:

- Był dzwonek, który oznaczał koniec lekcji jak dobrze słyszałem, więc możecie już iść- powiedział, a inni niechętnie zaczęli się pakować i wychodzić.

Chwile później w klasie zostałam już tylko ja i on.

- Co jej do cholery jest?! - podniosłam głos patrząc na niego.

- Nie mam pojęcia, ale coś czuje, że nic dobrego- powiedział.

- Oczywiście, że coś niedobrego, bo WAMPIRY sobie tak po prostu NIE MDLEJĄ! - podniosłam zirytowana głos.

- Posadź ją na moim krześle i zadzwoń do rodzeństwa, ja powiadomię Elenę i resztę- powiedział.

- Na jaką cholerę Elenę?! - zapytałam oburzona.

- To jej sio... - zaczął, ale mu przerwałam.

- Nie, to nie jest jej siostra i dobrze o tym wiesz, a po za tym ona nie będzie chciała ich tutaj- powiedziałam stojąc przy swoim.

- Dobrze- westchnął i pokiwał głową.
- Przenieś ją tu- wskazał na fotel, a ja delikatnie podniosłam Cassidy i posadziłam ją na wskazanym miejscu tak by nie spadła.

- Okej, zadzwonię do Nika- powiedziałam wyciągając telefon i wybierając numer.

Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos.

- Co jest? - zapytał zirytowany.
- Nie będę tłumaczyć tego przez telefon, przyjedźcie wszyscy jak najszybciej do szkoły- powiedziałam.
- Za piętnaście minut będziemy - usłyszał jak wzdycha i znając Nika pewnie też wywraca oczami.
- Czekamy w sali od Historii- powiedziałam i się rozłączyłam.

No i co zobaczyłam?!
Saltzmana z telefonem w ręce!

- Napisałeś do niej! - popatrzyłam na niego wściekła.

- Rebekah, ona też musi wiedzieć, a po za tym przypominam ci, że Bonnie jest wiedźmą tak jak Cassidy i może coś będzie wiedzieć- stwierdził upierając się przy swoim.

- Jak tylko coś mi się nie spodoba, to nie będę za siebie ręczyć- syknęłam i podeszłam do Cassidy, która jak siedziała nie przytomna tak siedzi dalej, bez jakichkolwiek zmian.

- Cassie - potrzepałam nią, ale nic to nie dało.

- Co się stało?
Przyszliśmy tu jak najszybciej się dało - usłyszałam głos Eleny i aż się we mnie zagotowało.

-Cassidy! - usłyszałam za sobą młodego Gilbert'a.

- Co jej jest?! - zapytał wystraszony.

- No chyba jakbym to cholera wiedziała, to bym jej pomogła- popatrzyłam na niego jak na idiotę.

- Jeju Cass! - tym razem to był pisk Eleny.

- No błagam, nie udawajcie teraz takiej kochającej "rodzinki"- powiedziałam z pogardą robiąc cudzysłów przy słowie "rodzinki".

- Odczep się - syknęła patrząc na mnie wrogo, na co ja prychnęłam.

- Alaric, co jej jest?- zapytała niby wystraszona, a ja wywróciłam oczami i popatrzyłam na nią z politowaniem.

- Eleno, ja nie wiem, ale na pewno nic dobrego- powiedział spokojnie.

- Po co nas tu... - zaczął Kol stojąc w drzwiach, ale nie skończył, bo spojrzał wprost na rudą.

- Co jej jest?! - zapytał przyglądając się Cass z lekkim przerażeniem.

- Ile razy mam jeszcze powtarzać, że nie wiem! - krzyknęłam już po prostu tracąc cierpliwość.

- Jeste... - usłyszałam głos Elijah'y, który od razu znalazł się obok mnie.
- Odsuńcie się na bok- powiedział, stając na przeciwko Cass i przyglądając się jej dokładnie.

- Rebekah, idź i zatrzymaj jakoś Niklaus'a, jest od rana strasznie zdenerwowany i nie wiem czy to będzie dla niego teraz dobry widok- popatrzył na mnie poważnie, a ja pokiwałam głową i wyszłam na korytarz by poszukać Nika.

I po chwili właśnie go zobaczyłam idącego w moją stronę.

- Nik, czekaj! - powiedziałam patrząc na niego.

- Co? - popatrzył na mnie pytająco.

Nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć.
Elijah ma racje to nie będzie dla niego dobry widok, ale jak mam go niby zatrzymać?

- No mów- powiedział zniecierpliwiony.

- Nie idź tam! - tylko tyle wymyśliłam, no naprawdę mądre wiem, ale nie mam pojęcia jak go zatrzymać.

- Najpierw każesz przyjeżdżać jak najszybciej, a teraz mówisz bym tam nie szedł.
Do jasnej cholery, Rebekah co jest grane? - zapytał próbując zachować spokój.

- No... Em- zaczęłam.

- Zejdź mi z drogi - powiedział.

- Nie- powiedziałam.

-Słucham? - popatrzył na mnie zdziwiony.

- Nie możesz tam iść Nik! - popatrzyłam na niego poważnie.

- Nie mogę? - zapytał patrząc na mnie z politowaniem.

- Nie Nik, nie możesz- powiedziałam, chodź dobrze wiedziałam, że i tak tam pójdzie chodź by miał mnie siłą z tej drogi zabrać.

- Siostro, nie trać mojej cierpliwości, i po prostu się odsuń, albo sam ci w tym pomogę- popatrzył na mnie poważnie.

Westchnęłam i przesunęłam się na bok, bo co innego miałam zrobić?

Popatrzył na mnie tylko ze zwycięskim uśmiechem i poszedł w stronę klasy od Historii, a ja zaraz za nim.

- Nie wiem, co jej jest.
Jest cała zimna i nie reaguje na nic- usłyszałam głos mojego starszego brata.

W tej właśnie chwili, Nik stanął jak wryty.

- Bracie, tylko spokojnie - Elijah podszedł do Klaus'a i położył mu dłoń na ramieniu, którą on strzepną, ruszając w kierunku Cassidy.

Weszłam do środka i stanęłam obok biurka patrząc na Nika.

- Kochanie, słyszysz mnie? - zapytał a ja mogłam zobaczyć, że miał w oczach łzy.

- Nik, ona nie reaguje.
Sama próbowałam nawet nią trzepałam i nic.
Jakby była w jakiejś cholernej śpiączce czy czymś takim- powiedziałam spokojnie.

- Ale ona chyba... - zaczął Kol, ale Nik mu gwałtownie przerwał.

- Nie gadaj takich bzdur idioto, przecież ona żyje - popatrzył na Kol'a wzrokiem, jakby chciał go zabić.

- Tak, Niklaus ma racje o to się nie martwmy, na pewno żyje - powiedział spokojnie Elijah, i chciał coś jeszcze dorzucić, ale telefon Cass zaczął dzwonić, przez co wszyscy na niego spojrzeli jakby się zastanawiali czy mogą odebrać czy nie.

Ja w tym czasie normalnie jakby nigdy nic podeszłam do niego i wzięłam ze stolika patrząc na wyświetlacz, na którym pisało : Kath.
Odebrałam telefon i usłyszałam głos brunetki...














Biedny Klaus😭😭😭
No i oczywiście Cassidy😭😭😭
Chcecie wiedzieć co dalej?
Wyczekujcie kolejnego rozdziału😘

Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz