Rozdział 27

2.7K 120 10
                                    

Po dojechaniu pod las, wyszłam z auta i wcześniej zamykając go, udałam się na poszukiwania niedużego domku.

Szukając go, zaczęłam myśleć, co teraz zrobię.
Odmawiając im pomocy, wybrałam stronę Katherine, a zadowoleni z tego nie byli.
Pewnie, będą trzymać mnie teraz na dystans, a nie chce tego.
I co ja mam teraz zrobić?
Muszę razem z Kath, coś wymyśleć, inaczej nie będzie za dobrze.

Kilka minut później,  znalazłam to, czego szukałam.
Podeszłam do drzwi, i zaczęłam pukać.

-Hej- powiedziała,  wpuszczając mnie do środka.

- Cześć- powiedziałam.

- Widzę, że łatwo znalazłaś mój domek - powiedziała idąc w jego głąb, a ja za nią.

- Nie tak łatwo, ale nie przyszłam tu tak po prostu, w odwiedziny- powiedziałam poważnie.

- A więc po co? - zapytała.

- Ptaszki ćwierkały, że złożyłaś Elenie i Bonnie wizytę- stwierdziłam rozbawiona.

- No oczywiście, że tak, przecież musiałam się przywitać- powiedziała robiąc minę małego szczeniaczka.

- Tak jasne, cała ty- pokręciłam z uśmiechem głową.

- Ale co z tego, że u niej byłam.
Nic jej jeszcze nie zrobiłam. - powiedziała.

- Okej, nic jej nie zrobiłaś. Tylko mamy ten problem, że dowiedział się Stefan i Damon, a co za tym idzie? - zapytałam patrząc na nią.
- Dowiedzieli się Pierwotni, czyli Klaus. - patrzyłam na nią surowo, a ona wywróciła oczami.
- Więc teraz będzie chciał cię zabić- powiedziałam.
- I wiesz co, chcieli żebym im pomogła się ciebie pozbyć, ale ja odmówiłam. - mówiłam łamiącym się głosem.
- I co teraz?
Klaus, jest na mnie zły, i nawet nie wiem czy mój związek nie wisi na włosku.
A na dodatek jak ja mam teraz tam wrócić- zaczęłam płakać.

- Oj, nie płacz.
Klaus'owi szybko przejdzie, i przestanie się na ciebie gniewać. Uwierz mi, wiem co mówię- przytuliła mnie.

Szok no nie?
Wielka groźna Katherine Pierce ma serce, i przytula jakiegoś rudzielca.
Ale czy ktoś, kiedyś pomyślał, że może ona nie jest zła, z własnej woli?
Że może wiele w życiu przeszła, i dlatego taka jest?
Ja tak pomyślałam, i dlatego się przyjaźnimy, bo ja umiem ją zrozumieć.

- Mam nadzieję, że masz racje, i tak będzie- powiedziałam wycierając się chusteczką, którą podała mi Kath.

- Będzie, będzie.
On nie umie się długo gniewać na ważne dla niego osoby- powiedziała, posyłając mi uśmiech, co ja  odwzajemniłam.

-Ale co zrobimy, z resztą, Damon'em, Blondi dziwką? - popatrzyłam na nią wyczekująco.

- Nie wiem, trzeba się zastanowić - stwierdziła.

- W sumie, ich mam gdzieś, ale Bex, Kol, Elijah a przede wszystkim Klaus, jakoś będą się musieli z tym pogodzić, a jak nie, to nie wiem co zrobię- westchnęłam.

Siedzę u Kath, już dosyć długo. Przez cały ten czas gadałyśmy, wspominałyśmy dawne czasy i opowiadałyśmy sobie to, co nas ominęło, jak jednej nie było z drugą.

- Serio? Chciałaś go spalić żywcem? - popatrzyła na mnie rozbawiona.

Wyjaśniając, Kath chodziło o mojego porywacza. Tak miałam taką myśl, by spalić go żywcem, ale wolałam jednak tortury.

- No tak, miałam taką myśl, ale ją odgoniłam, bo tortury były lepszą opcją, bardziej bolały. - stwierdziłam z diabelskim uśmiechem.

- I to podobna ja jestem ta zła, a ty to co? - zapytała z udawanymi oburzeniem.

- Święta- parsknęłam śmiechem, a ona razem ze mną.

-Ja tam nie wiem, czy ty i Klaus to dobre połączenie... - zaczęła.
- Psychopata i psychopatka, to się dobrze nie skończy - zachichotała.

- A pff, bredzisz - machnęłam lekceważąco ręką.

- Dlaczego wróciłaś do Mystic?  - zapytałam po chwili.

- Wiesz, trochę mi cię brakowało...- powiedziała lekko zawstydzona, a ja posłałam jej uśmiech.

Postanowiłam do rezydencji wrócić późno, żeby uniknąć dzisiaj jeszcze tej rozmowy.
Chociaż wiem, że jutro tak będę musiała ją odbyć i coś im wyjaśnić, bo inaczej nie da rady.

- To do zobaczenia- powiedziałam przytulając Kath.

- Do zobaczenia odwzajemniła uścisk, a następnie odwróciłam się i wróciłam do auta.






Rebekah POV

Po tym jak Cass, wyszła z rezydencji Salvatore:


Wszyscy siedzą już od dobrej chwili w osłupieniu, a ja zastanawiam się kim jest ta Katherine.

- No dobra, na pewno da się to jakoś wytłumaczyć,
i ona pewnie to zrobi.
Ale ja mam pytanie, kim jest ta Katherine?  - zapytałam. 

- To wampirzyca, której sobowtórem jest Elena- wytłumaczył mi Elijah.

- Czyli, że to ta dziewczyna, którą od kilkuset lat, goni Nik? - popatrzyłam na brata.

- Dokładnie - powiedział. 

- Jak tylko wróci, to ja już dopilnuje żeby to wszystko wyjaśniła!
A jeśli nie zrobi tego sama, to ja jej pomogę-  powiedział zły.
-Bo jak ona może, przyjaźnić się z Pierce?! - zapytał Nik, ledwo hamując nerwy.

- Spokojnie Niklaus.
Dowiemy się wszystkiego potem, jak wróci. - powiedział Elijah.

- Mam nadzieję - mruknął.

- No dobra, świetnie, ale nadal nie wiemy, co zrobić z tą dziwką- fuknęła wkurzona blondi.

- Puki nie wyjaśnimy tego z Cass, nic nie robimy- powiedziałam patrząc na nią.

- Jak to, powiedziała wyraźnie, że nam nie pomoże! - zaczęła narzekać.

- To nie istotne, dopóki tego nie wyjaśnimy, ta Pierce jest nietykalna! - powiedziałam poważnie.

- Ale... - zaczęła, lecz jej przerwałam.

- Przeliterować ci to mam?! - zapytałam zła, a ona umilkła.

- A jak już to wyjaśnicie, to co wtedy? - zapytała Bennet.

- Jak już to wyjaśnimy, to dopiero wtedy będziemy się zastanawiać- powiedział zirytowany Kol.

Od Salvatore wyszliśmy gdzieś koło osiemnastej, więc po powrocie, wszyscy usiedliśmy i zaczęliśmy czekać na Cass.






Cassandra POV


Po powrocie, do rezydencji, weszłam przez drzwi, jak najciszej się dało, i poszłam szybko do siebie.

Po wejściu od razu wzięłam pidżamę, i poszłam do łazienki.
Po wyjściu, odczytałam jeszcze SMS od Matt'a.

Od Matt:
Bądź jutro, dziesięć minut, wcześniej w pracy.

Do Matt:
Okej, będę.

Po chwili dostałam odpowiedź.

Od Matt:
Świetnie, dobranoc.

Do Matt:
Dobranoc.

Kiedy Skończyłam pisać z Matt'em, położyłam się na łóżku, i poszłam spać.














Mamy koniec rozdziału dwudziestego siódmego, mam nadzieję, że się podobał i do następnego.


Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz