Po dojechaniu pod las, wyszłam z auta i wcześniej zamykając go, udałam się na poszukiwania niedużego domku.
Szukając go, zaczęłam myśleć, co teraz zrobię.
Odmawiając im pomocy, wybrałam stronę Katherine, a zadowoleni z tego nie byli.
Pewnie, będą trzymać mnie teraz na dystans, a nie chce tego.
I co ja mam teraz zrobić?
Muszę razem z Kath, coś wymyśleć, inaczej nie będzie za dobrze.
Kilka minut później, znalazłam to, czego szukałam.
Podeszłam do drzwi, i zaczęłam pukać.
-Hej- powiedziała, wpuszczając mnie do środka.
- Cześć- powiedziałam.
- Widzę, że łatwo znalazłaś mój domek - powiedziała idąc w jego głąb, a ja za nią.
- Nie tak łatwo, ale nie przyszłam tu tak po prostu, w odwiedziny- powiedziałam poważnie.
- A więc po co? - zapytała.
- Ptaszki ćwierkały, że złożyłaś Elenie i Bonnie wizytę- stwierdziłam rozbawiona.
- No oczywiście, że tak, przecież musiałam się przywitać- powiedziała robiąc minę małego szczeniaczka.
- Tak jasne, cała ty- pokręciłam z uśmiechem głową.
- Ale co z tego, że u niej byłam.
Nic jej jeszcze nie zrobiłam. - powiedziała.
- Okej, nic jej nie zrobiłaś. Tylko mamy ten problem, że dowiedział się Stefan i Damon, a co za tym idzie? - zapytałam patrząc na nią.
- Dowiedzieli się Pierwotni, czyli Klaus. - patrzyłam na nią surowo, a ona wywróciła oczami.
- Więc teraz będzie chciał cię zabić- powiedziałam.
- I wiesz co, chcieli żebym im pomogła się ciebie pozbyć, ale ja odmówiłam. - mówiłam łamiącym się głosem.
- I co teraz?
Klaus, jest na mnie zły, i nawet nie wiem czy mój związek nie wisi na włosku.
A na dodatek jak ja mam teraz tam wrócić- zaczęłam płakać.
- Oj, nie płacz.
Klaus'owi szybko przejdzie, i przestanie się na ciebie gniewać. Uwierz mi, wiem co mówię- przytuliła mnie.
Szok no nie?
Wielka groźna Katherine Pierce ma serce, i przytula jakiegoś rudzielca.
Ale czy ktoś, kiedyś pomyślał, że może ona nie jest zła, z własnej woli?
Że może wiele w życiu przeszła, i dlatego taka jest?
Ja tak pomyślałam, i dlatego się przyjaźnimy, bo ja umiem ją zrozumieć.
- Mam nadzieję, że masz racje, i tak będzie- powiedziałam wycierając się chusteczką, którą podała mi Kath.
- Będzie, będzie.
On nie umie się długo gniewać na ważne dla niego osoby- powiedziała, posyłając mi uśmiech, co ja odwzajemniłam.
-Ale co zrobimy, z resztą, Damon'em, Blondi dziwką? - popatrzyłam na nią wyczekująco.
- Nie wiem, trzeba się zastanowić - stwierdziła.
- W sumie, ich mam gdzieś, ale Bex, Kol, Elijah a przede wszystkim Klaus, jakoś będą się musieli z tym pogodzić, a jak nie, to nie wiem co zrobię- westchnęłam.
Siedzę u Kath, już dosyć długo. Przez cały ten czas gadałyśmy, wspominałyśmy dawne czasy i opowiadałyśmy sobie to, co nas ominęło, jak jednej nie było z drugą.
- Serio? Chciałaś go spalić żywcem? - popatrzyła na mnie rozbawiona.
Wyjaśniając, Kath chodziło o mojego porywacza. Tak miałam taką myśl, by spalić go żywcem, ale wolałam jednak tortury.
- No tak, miałam taką myśl, ale ją odgoniłam, bo tortury były lepszą opcją, bardziej bolały. - stwierdziłam z diabelskim uśmiechem.
- I to podobna ja jestem ta zła, a ty to co? - zapytała z udawanymi oburzeniem.
- Święta- parsknęłam śmiechem, a ona razem ze mną.
-Ja tam nie wiem, czy ty i Klaus to dobre połączenie... - zaczęła.
- Psychopata i psychopatka, to się dobrze nie skończy - zachichotała.
- A pff, bredzisz - machnęłam lekceważąco ręką.
- Dlaczego wróciłaś do Mystic? - zapytałam po chwili.
- Wiesz, trochę mi cię brakowało...- powiedziała lekko zawstydzona, a ja posłałam jej uśmiech.
Postanowiłam do rezydencji wrócić późno, żeby uniknąć dzisiaj jeszcze tej rozmowy.
Chociaż wiem, że jutro tak będę musiała ją odbyć i coś im wyjaśnić, bo inaczej nie da rady.
- To do zobaczenia- powiedziałam przytulając Kath.
- Do zobaczenia odwzajemniła uścisk, a następnie odwróciłam się i wróciłam do auta.
Rebekah POV
Po tym jak Cass, wyszła z rezydencji Salvatore:
Wszyscy siedzą już od dobrej chwili w osłupieniu, a ja zastanawiam się kim jest ta Katherine.
- No dobra, na pewno da się to jakoś wytłumaczyć,
i ona pewnie to zrobi.
Ale ja mam pytanie, kim jest ta Katherine? - zapytałam.
- To wampirzyca, której sobowtórem jest Elena- wytłumaczył mi Elijah.
- Czyli, że to ta dziewczyna, którą od kilkuset lat, goni Nik? - popatrzyłam na brata.
- Dokładnie - powiedział.
- Jak tylko wróci, to ja już dopilnuje żeby to wszystko wyjaśniła!
A jeśli nie zrobi tego sama, to ja jej pomogę- powiedział zły.
-Bo jak ona może, przyjaźnić się z Pierce?! - zapytał Nik, ledwo hamując nerwy.
- Spokojnie Niklaus.
Dowiemy się wszystkiego potem, jak wróci. - powiedział Elijah.
- Mam nadzieję - mruknął.
- No dobra, świetnie, ale nadal nie wiemy, co zrobić z tą dziwką- fuknęła wkurzona blondi.
- Puki nie wyjaśnimy tego z Cass, nic nie robimy- powiedziałam patrząc na nią.
- Jak to, powiedziała wyraźnie, że nam nie pomoże! - zaczęła narzekać.
- To nie istotne, dopóki tego nie wyjaśnimy, ta Pierce jest nietykalna! - powiedziałam poważnie.
- Ale... - zaczęła, lecz jej przerwałam.
- Przeliterować ci to mam?! - zapytałam zła, a ona umilkła.
- A jak już to wyjaśnicie, to co wtedy? - zapytała Bennet.
- Jak już to wyjaśnimy, to dopiero wtedy będziemy się zastanawiać- powiedział zirytowany Kol.
Od Salvatore wyszliśmy gdzieś koło osiemnastej, więc po powrocie, wszyscy usiedliśmy i zaczęliśmy czekać na Cass.
Cassandra POV
Po powrocie, do rezydencji, weszłam przez drzwi, jak najciszej się dało, i poszłam szybko do siebie.
Po wejściu od razu wzięłam pidżamę, i poszłam do łazienki.
Po wyjściu, odczytałam jeszcze SMS od Matt'a.
Od Matt:
Bądź jutro, dziesięć minut, wcześniej w pracy.
Do Matt:
Okej, będę.
Po chwili dostałam odpowiedź.
Od Matt:
Świetnie, dobranoc.
Do Matt:
Dobranoc.
Kiedy Skończyłam pisać z Matt'em, położyłam się na łóżku, i poszłam spać.
Mamy koniec rozdziału dwudziestego siódmego, mam nadzieję, że się podobał i do następnego.
Do Zoba
I
Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘
CZYTASZ
Little Evil
FanfictionCassandra Alison Gilbert Dziewczyna o wybuchowym charakterze. Człowiek? Czarownica? Wampir? A może wszystko naraz? Życie ją nie rozpieszczało. I wiecie co? Wystarczył jeden list, który dostała po śmierci rodziców by to się zmieniło. Teraz dzi...