- Cassandro, jak dobrze wiesz, pochodzisz ze starego sabatu czarownic. - zaczął ostrożnie dobierając słowa- I masz wielką moc, większą niż możesz sobie wyobrazić.
Czarownice z twojego sabatu, sabatu Cieni, używały/używają głównie czarnej magii, a w złych rękach lub używana w złym celu może być ona bardzo niebezpieczna, a ty jak mówiła Rebekah wiesz o niej dopiero od niedawna, i nie do końca umiesz nad nią panować, dlatego my, chcemy zaoferować ci pomoc w jej okiełznaniu, ale są dwa warunki. - powiedział patrząc na mnie przez przednie lusterko - Musisz z nami zamieszkać i nas słuchać.- przerwał na chwile, bym mogła wszystko to przeanalizować -Wybór, należy do ciebie- powiedział, i chciał jeszcze coś dodać, ale wtrącił się Klaus.
- Bracie, nie bądź taki szlachetny, i nie dawaj jej wyboru, bo i tak obaj doskonale wiemy, że go nie ma- powiedział znudzonym i trochę złośliwym głosem.
- Jak to go nie mam?! - zapytałam oburzona.
- Tak to, skarbie pogódź się z tym, że często decyzje będą podejmować za ciebie inni- stwierdził złośliwie, a ja miałam ochotę zamordować go wzrokiem.
- Ach tak? - zapytałam.
- Jeszcze się przekonany - mruknęłam pod nosem, na co on zaczął po prostu bezczelnie się śmiać!!!
- Nie bądź nie mądra love- powiedział rozbawiony.
- Niklaus- ostrzegł go surowym głosem Elijah.
- No co? - zapytał patrząc na niego.
- Ja tylko uświadamiam naszej małej rudej jaka jest kolej rzeczy, i to, że nie zawsze będzie mieć coś do gadania- powiedział jakby nigdy nic.
- Nie zawsze, oznacza jak mniemam w ogóle- powiedziałam z niezadowoleniem.
- Tak jakby kochanie- stwierdził tak samo złośliwie jak wcześniej.
Posłałam Bex spojrzenie mówiące -jak ty z nim wytrzymujesz?
A ona jedynie wzruszyła ramionami.
-Nie słuchaj go Cassandro- powiedział Elijah, a ja jedynie zachichotałam.
- I tak tego nie robię- stwierdziłam tak samo złośliwie jak on.
Chcesz się bawić, ależ proszę bardzo kochanie.
Przez chwile na ustach Hybrydy widniał uśmieszek mówiący- jeszcze zobaczymy, a ja jedynie wywróciłam oczami.
- Więc jaką decyzje podejmujesz? - zapytał.
- Elijah proszę cię, tak jak powiedział "Pan Straszna Hybryda" nie mam żadnego wyboru, więc po co się pytasz? - popatrzyłam na niego lekko zirytowana.
- No dobrze- powiedział piorunując blondyna, który siedział obok i prowadził.
- Czyli teraz będę miał takie piękne widoki codziennie- powiedział Kol uśmiechając się w ten swój typowy sposób, i patrząc na mój biust.
- Będę chodzić w golfach i nie będziesz mieć żadnych widoków- prychnęłam.
- No coś ty, nie rób mi tego- powiedział robiąc minkę smutnego szczeniaczka.
- No wiesz Cass on ma tego pecha, że każda dziewczyna, która się za nim ogląda jest ślepa, głucha albo głupia- powiedziała z udawanym smutkiem Bekah.
- Nieprawda! - powiedział oburzony.
- Ojj, Kol biedaczku, przytulę cię- powiedziałam miłym głosem.
- Naprawdę? - zapytał z nadzieją.
- Korci mnie, żeby powiedzieć, że żartuje, ale raz mogę być dla kogoś miła, więc tak naprawdę - stwierdziłam rozbawiona.
- I co? Widzisz? - zapytał patrząc na Bekah i wystawiając jej język.
- Ale nie powiedziałam kiedy- parsknęłam śmiechem, a Bekah mi zawtórowała.
- Wiedziałam, że jest coś na rzeczy, bo ty i bycie miłą to dwie różne rzeczy- stwierdziła rozbawiona.
- Wcale, że nie! - zaprotestowałam oburzona.
- Jasne, skoro ty jesteś miła, to ja jestem wróżką-powiedziała ironicznie.
- Serio? - zapytałam robiąc słodką minkę, a ona walnęła się w czoło.
- Ja już nic nie mówię- powiedziała załamana.
- I dobrze- powiedział Kol, a w zamian oberwał od niej po głowie.
Usłyszałam tylko westchnięcie, i zobaczyłam jak Elijah kręci z politowaniem głową, a potem patrząc na mnie powiedział - Za chwile będziemy na miejscu, Rebekah pokaże ci pokój i pożyczy jakieś ubrania, a po swoje rzeczy pojedziesz jutro, zgoda? - zapytał, a ja z rezygnacją pokiwałam głową.
Tak jak mówił Elijah, po kilku minutach byliśmy pod pięknym dużym domem, albo raczej willą czy czymś w tym stylu.Chwile później, poczułam, że otwierają się drzwi po mojej stronie, więc spojrzałam w bok i zobaczyłam, że Klaus otworzył mi je i czeka z nonszalanckim uśmiechem oraz wyciągniętą dłonią, żeby pomóc mi wyjść.
Po chwili wahania przyjęłam pomoc z czego był zadowolony, i wysiadłam z auta a on zamknął za mną drzwi.
Trzeba mu przyznać, że jest dżentelmenem i wie jak zawrócić w głowie kobiecie, co pewnie już nie raz świadomie wykorzystał.
Odwróciłam się w stronę domu i patrzyłam na niego z podziwem, był piękny.
- Widzę, że ci się podoba. -usłyszałam jego szept tuż przy moim uchu na co lekko się wystraszyłam, a on odsunął się i zachichotał.
- Tak jest piękny- powiedziałam patrząc na niego, a on się uśmiechnął, i gestem ręki wskazał żebyśmy weszli do środka tak jak reszta.
Poszłam za jego radą, i zaczęłam iść za nim.
Gdy byliśmy już przy drzwiach, przepuścił mnie przodem.
Coś czuje, że nie robi na mnie dobrego wrażenia nie mając w tym swojego interesu...
W środku tak samo jak na zewnątrz dom wygląda olśniewająco.
Bogato zdobiony, z meblami, które chyba musiały kosztować fortunę i pięknymi obrazami.
- Mam nadzieję, że będziesz się u nas dobrze czuć- powiedział Elijah z miłym uśmiechem.
- Dziękuje, z pewnością. -powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Rebekah siostro, zaprowadź Cassandre do jej pokoju- powiedział tym razem patrząc na siostrę, a ona pokiwała głową wstając i patrząc na mnie, żebym szła za nią i tak też zrobiłam.
Chwilkę później byłyśmy pod białymi drzwiami.
- Tu będzie twój pokój. - wskazała na drzwi.
- Obok- wskazała na drzwi po prawej stronie. - Jest pokój
Klaus'a- powiedziała z dwuznacznym uśmiechem, a ja walnęłam ją w ramie na co zachichotała. - A tam mój- wskazała mi na przeciwną ścianę i dwie pary drzwi dalej.
Pokazała mi jeszcze pokój Elijah, który był po tej samej stronie co mój i Kol'a, który był na przeciwko i trochę bardziej w głąb korytarza.
-Resztę sobie zwiedzisz- powiedziała ciągnąc mnie w stronę swojego pokoju.
Po wejściu do jej pokoju pierwszą rzeczą, która mi się rzuciła w oczy, to były drzwi zapewne do garderoby, bo właśnie tam teraz weszła i po chwili wyszła z ubraniami.
- Myślę, że będą na ciebie dobre. - podała mi czarne legginsy i jakąś luźną bluzkę na ramiączkach.
- Tak, będą dobre.
Dziękuje- posłałam jej uśmiech.
- Nie ma za co- odwzajemniła uśmiech.
Resztę wieczoru, bo tak był wieczór gdy przyjechaliśmy, spędziłyśmy na plotkowaniu i moim opowiadaniu o różnych rzeczach typowych dla wiedźmy.
Około dwudziestej drugiej poszłam do siebie, i po wieczornej toalecie położyłam się spać.
Mamy koniec, rozdziału dwunastego, mam nadzieję, że nie przymuliłam i się wam podobał.
Do Zoba
I
Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘
CZYTASZ
Little Evil
FanfictionCassandra Alison Gilbert Dziewczyna o wybuchowym charakterze. Człowiek? Czarownica? Wampir? A może wszystko naraz? Życie ją nie rozpieszczało. I wiecie co? Wystarczył jeden list, który dostała po śmierci rodziców by to się zmieniło. Teraz dzi...