Rozdział 54

1.5K 74 9
                                    

Od balu z okazji moich urodzin, minęły dwa dni.
Nie było aż tak źle jak sądziłam.
Jakoś to przeżyłam.
Ale to najmniej ważne w tej chwili.

Obudziłam się słysząc śpiew ptaków za oknem.
Jak ja to uwielbiam.
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się szeroko widząc, że jest dziś piękna, słoneczna pogoda.

Wstałam i od razu poszłam po ubranie, a następnie do łazienki się przyszykować na dzisiejszy dzień.

Z tego powodu, że to już ostatnie dni szkoły, postanowiłam sobie zrobić wolne.
Zresztą pewnie jak większa połowa uczniów.

Po zejściu na dół, zobaczyłam, że w salonie nikogo nie ma prócz Nika.

-Dobrze, że jesteś love, chcę z tobą porozmawiać -powiedział patrząc na mnie.

Westchnęłam ciężko siadając na kanapie.
Niestety kiedyś ta chwila musiała nadejść, ale czemu tak szybko?

-Rozmawialiśmy na ten temat kilka dni temu.
Miałem dać ci czas na zastanowienie się, więc ci go dałem-zaczął, a ja już wiedziałam, że teraz będzie chciał wiedzieć jaką decyzje podjęłam.
-Myślę, że dostałaś go wystarczająco dużo, więc chciałbym wiedzieć, jaką decyzje podjęłaś-powiedział patrząc na mnie.

-Nik ja... -zacięłam się nie wiedząc jak dobrać odpowiednie słowa.
-Potrzebuje jeszcze trochę czasu... -powiedziałam spuszczając wzrok na swoje paznokcie.

-Jak to? -zapytał zdziwiony.
-Dałem ci na zastanowienie się dużo czasu.
Nie podjęłaś żadnej decyzji? -zapytał lekko zirytowany i jakby...zawiedziony?

-To nie jest takie proste Klaus -powiedziałam.

-Nie jest proste? -zapytał z kpiną.

-Tak, nie jest takie proste.
Ciebie tu nic nie trzyma -powiedziałam.

-A ciebie?
Niby co cię tu trzyma? -zapytał coraz bardziej zirytowany.

-Ja mam tu Matt'a, a po za tym... -nie dał mi dokończyć.

-Czyli Donovan jest ważniejszy ode mnie?! -zapytał zły.

- Nie to nie tak... -powiedziałam.

-To jak?!
No słucham, jak?! -zapytał gwałtownie wstając.
Chyba go zdenerwowałam...

-Ja po prostu nie wiem czy dam sobie z tym wszystkim radę... -powiedziałam cicho.

-Czemu nie powiesz mi wprost, że nie chcesz?! -krzyknął.

-Nie to, że nie chce... -powiedziałam.

-Jakbyś chciała to byś po prostu się zgodziła, bo oboje dobrze wiemy, że nic cię tu nie trzyma.
Tylko ty po prostu nie chcesz -powiedział z żalem i wyszedł trzaskając drzwiami.

Westchnęłam ciężko opadając na fotel.
Nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.

Czemu on nie potrafi zrozumieć, że ja nie jestem pewna tego, czy to właściwe.
Nie wiem jak to opisać, ale mam takie dziwne uczucie, że to nie do Nowego Orleanu powinnam wyjechać, a gdzieś indziej.

Siedzę już chyba od dobrej godziny i płacze.
W pewnym momencie dzwoni mój telefon, tym samym przerywając moją rozpacz.

-Halo? -odebrałam nawet nie patrząc na wyświetlacz.
-Cassidy, czy ty płaczesz? -usłyszałam głos Kath.

No to pięknie pomyślałam sobie.

-Nie, jest dobrze-powiedziałam.
-Nie kłam, przecież dobrze słyszę-stwierdziła zirytowana.
-Nie ukryje tego przed tobą, prawda? -zapytałam bezsilnie.
-Prawda, co się stało? -zapytała.
-Nie chcę o tym rozmawiać przez telefon, mogę do ciebie przyjechać? -spytałam z nadzieją.
-Jasne, że możesz.
Będę czekać -powiedziała i się rozłączyła.

Za nim gdziekolwiek bym wyszła, postanowiłam iść poprawić makijaż, bo wyglądałam okropnie.

Po piętnastu minutach skończyłam doprowadzać się do stanu normalności, więc wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam.

Niedługo potem byłam pod domkiem Kath.

-Hej-powiedziała wpuszczając mnie.

-Cześć- odpowiedziałam.

-Bez zbędnych gatek, mów co się stało -powiedziała prosto z mostu.

-No więc... -zaczęłam opowiadać wszystko.
-No i, on nie rozumie, że ja nie jestem w stu procentach pewna.
Kath ja czuję, że powinnam znaleźć się gdzieś indziej... -powiedziałam kończąc swoją wypowiedź.

-Ale gdzie? -spytała.

-No i w tym właśnie problem.
Mam takie odczucie, ale kompletnie nie wiem o co z nim chodzi.
Może jakbym dostała jakiś znak od Szatana, co to za miejsce, to byłoby mi łatwiej - mruknęłam.

-Szczerze, to nie wiem co mam ci doradzić-stwierdziła.

Jeszcze przez długi czas siedziałyśmy i rozmawiałyśmy.
Wyszłam od niej dopiero koło dziewiętnastej.

-Do zobaczenia, no i oczywiście, jak dostaniesz ten znak to chcę o tym wiedzieć-powiedziała z żartobliwą powagą.

-Jasna sprawa- zachichotałam.
-Papa-dorzuciłam jeszcze i zniknęłam w drzewach.

Kiedy wyszłam już z głębi lasu, poszłam prosto do auta.

W rezydencji byłam kilka minut później.

Po wejściu do środka w salonie zastałam Marshall no myślała, że mnie krew zaleje.
Siedziała z Nikiem i Elijah'ą.

-Gdzie Rebekah? -zapytałam patrząc na Elijah'e, tym samym zwracając na siebie uwagę całej trójki.

- Wyszła jakieś pół godziny temu i jeszcze nie wróciła.
Niestety nie wiem gdzie poszła -powiedział posyłając mi przepraszający uśmiech.

- Jasne, nic nie szkodzi-odwzajemniłam go i ruszyłam w kierunku mojego pokoju.

Będąc u siebie, od razu wyciągnęłam telefon i napisałam do Matt'a.

Do Matt:
Co robisz?

Od Matt:
Nic ciekawego, mam dziś wolne.

Do Matt:
To świetnie, mogę u ciebie przenocować?

Od Matt:
Jasne, ale dlaczego?

Do Matt:
Wyjaśnię ci wszystko na miejscu.

Po wysłaniu wiadomości, szybko spakowałam potrzebne rzeczy i zeszłam na dół.

-Wybierasz się gdzieś? -spytał Elijah patrząc na torbę.

-Tak, będę dziś nocować u Matt'a -stwierdziłam z uśmiechem, przez co usłyszałam prychnięcie Klaus'a.

-W porządku, w takim razie do zobaczenia jutro-powiedział.

-Do zobaczenia- odpowiedziałam i wyszłam.

Schowałam torbę do bagażnika i odjechałam.
Niecałe dwadzieścia minut później byłam pod domem Matt'a.

-Cześć- powiedziałam, kiedy mi otworzył.

-Hejka- odpowiedział idąc za mną do salonu.

Taaak, czułam się u niego jak u siebie.

-Moja droga teraz mi wszystko wyjaśnij -powiedział, i tak od nowa wszystko zaczęłam opowiadać.

-To trochę słabo- powiedział.

-No wiem- westchnęłam.

-Ale nie martw się, jakoś wszystko się ułoży- powiedziała uśmiechając się.

-Mam nadzieję- odwzajemniłam uśmiech.

Potem zaczęliśmy oglądać filmy, i nawet nie wiem kiedy usnęliśmy.






1/6

Little EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz