¦1.¦ Katastrofa roku wkracza do akcji!

1.2K 67 54
                                    

— Dziękuję. — Drapiesz się po karku prawą dłonią, lewą odpierając od dziewczyny napój.

— Weź nie dziękuj — irytuje się szatynka. — W Aki jest dość nudno. Dosłownie spadłaś mi z nieba!

Uśmiechasz się mimowolnie.

— Fajnie jest spotykać nowych ludzi — ciągnie. — Lubię słuchać ich historii. Raz gościłam jakiegoś typa z Akatsuki. Wiesz, niby morderca, ale w sumie to miły gościu. Zabawny. Graliśmy w berka. On ganiał mnie z kosą, a ja uciekałam. Skosił mi trawnik przy okazji.

Oh, czyżby Hidan?

— Jego partner chciał jeszcze za to opłaty — dodaje. — Mówił, że koszenie trawy w ogródku to praca dorywcza i za takie się płaci. A ja mu na to, że istniało zagrożenie życia i zdrowia, no i wystarczył im zestaw do manicure. Ale oni to strasznie depresjni, wzięli tylko czarny.

Kakuzu też tu przywiało. Jak miło.

— No, a jaka jest twoja historia?— Itami zachęca Cię, zbliżając swoją twarz do Twojej. Odsuwasz się z delikatnym przerażeniem, kiedy wbija swoje spojrzenie prosto w Twoje oczy.

— Musisz wiedzieć, że mam wiele na sumieniu — zaczynasz powoli. — Można powiedzieć, że moja droga usłana jest trupami.

Itami marszczy brwi i lustruje Cię uważnie.

— Proszę, nie mów, że też jesteś jakimś depresantem — mówi po chwili zirytowana.

— Pochodzę z klanu Kamimūn — opowiadasz — w którego genach była zapisana zakazana technika. Orochimaru bardzo jej chciał.

— Jejku — niecierpliwi się rozmówczyni. — Zacznij od początku!

¦~¦~¦~¦

Obudziłaś się, a zewsząd otaczała Cię ciemność. Przez chwilę zastanawiałaś się, czy aby na pewno otworzyłaś oczy. Po parokrotnym mruganiu doszłaś do wniosku, że to w pomieszczeniu jest tak ciemno.

Chwila, co? W jakim znowu pomieszczeniu? Gdzie się znalazłaś i jak? Przecież zupełnie przed chwilą byłaś...

Sama nawet nie wiedziałaś, gdzie. Spróbowałaś sięgnąć pamięcią w dal. Cokolwiek chciałaś wiedzieć — zaczepić się czegokolwiek, poznać choć trochę, kim jesteś. Skąd się wzięłaś? Po co? I gdzie? — tyle pytań krążyło Ci po głowie.

¦~¦~¦~¦

— Ey, ale bez takich szczegółów, dobra? — woła Itami.

— Mówiłaś, że mam od początku — dziwisz się.

— Nie interesuje mnie twoje pięć godzin rozkmin, dlaczego znalazłaś się w piwnicy pełnej ramenów w proszku!

— To nie ta historia, Itami! — wtórujesz jej. — Dobra, przechodzę do sedna.

¦~¦~¦~¦

Po około godzinie trwania w bezruchu stwierdziłaś, że siedząc oparta o jakąś ścianę nic nie zdziałasz. Wstałaś więc i po ciemku próbowałaś znaleźć jakiekolwiek źródło światła.

Cóż, byłaś na tyle nieostrożna — ale winę można zrzucić na wszechobecne ciemności — że stawiając pierwszy krok poślizgnęłaś się na jakiejś kałuży na podłodze.

Poleciałaś z krzykiem w tył, uderzając o coś prawą ręką. Deska z wieloma przyrządami spadła z hukiem na podłogę, szczęśliwie wszystkie narzędzia nie trafiły Ciebie rozłożonej plackiem na kafelkach.

Zamiast tego jeden ze skalpeli poleciał niemal na sąsiedni koniec pokoju i trafił w jakiś słoik na półce, który popchnął następny, i dalej jak domino wszystkie pospadały i stłukły na drobne kawałeczki wraz z ich zawartością.

Medyk ¦ Kabuto x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz