Lekcja pierwsza

6.8K 385 36
                                    

Harry obudził się nagle. Usiadł na łóżku. Zdezorientowany spojrzał na przykrycie i zawstydził się. Snape był w jego pokoju, położył go i okrył. Czy słyszał jak płacze? Przecież teraz nie da mu żyć...
Dumbledor kazał mu przeprosić profesora, jakby sam na to wcześniej nie wpadł. Niestety, Snape miał gdzieś jego przeprosiny, bo niby dlaczego by nie? Harry był głupcem.
Spojrzał na zegarek i stwierdził, że ma jeszcze godzinę do spotkania ze swoim profesorem. Powkładał ubrania do szafy i zabrał kosmetyki do łazienki. Ze zdziwieniem zobaczył wannę, do której chętnie wskoczyłby się chwilę odprężyć. Czysty i ubrany w za duże ciuchy po kuzynie, uchylił lekko drzwi swojego pokoju i nieśmiało wystawił głowę.
- Wejdź chłopcze - dobiegło go od strony kanapy. Harry zebrał całą swoją gryfonska odwagę i wszedł do salonu. Profesor siedział rozparty na kanapie, ubrany w te same jeansy, co poprzedniego dnia, ale dla odmiany miał niebieską koszulę. Chłopak stwierdził, że takie ubranie bardzo pasuje mężczyźnie. Podkreśla jego smukłą sylwetkę, a cera nie wygląda, aż tak źle, jak w czerni. Snape pił spokojnie kawę, przeglądając Proroka Codziennego.
- Dzień dobry, profesorze - przywitał się Potter grzecznie, uciekając wzrokiem po pomieszczeniu. Czarodziej obrzucił go zdegustowanym spojrzeniem i wskazał dłonią stół, na którym było śniadanie. Harry powoli podszedł do niego, ale nie usiadł. Czekał, aż profesor dołączy. Snape nawet na niego nie spojrzał, przewracał tylko kolejne strony gazety.
- Czekasz na specjalne zaproszenie do stołu, Potter? Mam wysłać oficjalną sowę? – rzucił, nie patrząc na chłopaka.
- Myślałem, że mamy zjeść razem - powiedział niepewnie Harry, patrząc na swojego nauczyciela.
- Potter, jeśli uważasz, że jedzenie w Twoim towarzystwie może być przyjemne, a nie odbierające apetyt, to grubo się mylisz - przerzucił kolejną stronę gazety, dając tym samym znać, że to koniec dyskusji. Harry usiadł, ale nic nie nałożył sobie na talerz. Patrzył tylko pusto w przestrzeń, zastanawiając się, dlaczego Snape nie drwił z powodu jego wczorajszej okazanej słabości. Ślizgon był wredny i opryskliwy, jak zawsze, ale ani słowem nie wspomniał o jego załamaniu. Może trzymał to na specjalną okazję, aby upokorzenie było bardziej dotkliwe.

Mistrz Eliksirów pozornie pogrążony w lekturze, kątem oka obserwował młodego gryfona. Martwiło go, że chłopak nie je. Był obojętny na jego zaczepki, nie walczył. To nie wróżyło zbyt dobrze. Potrafił sobie radzić z agresją i pogardą skierowaną w jego stronę, ale kompletnie nie wiedział, co zrobić w przypadku rozpaczy.
Chłopak był w rozsypce, a on nie potrafił zrobić nic innego, jak naciskać, dopóki nie pęknie. Nie był sentymentalnym puchonem ani wylewnym gryfonem.
Jego węże były twarde. Jeśli już się coś działo, to wystarczyła krótka i konkretna rozmowa. Jeśli nawet pierwszoroczni płakali, to miał od tego swoich prefektów, aby podali rękaw na otarcie łez.

- Jeśli skończyłeś, to pozwól, że uświadomię ci, jaki los zgotował nam dyrektor - Machnął różdżką i wszystko, co stało przed Harrym, zniknęło. Snape podszedł do stołu i usiadł na miejscu naprzeciw chłopaka. Gryfon spuścił wzrok na swoje palce - Jak już wiemy Czarny Pan, jest świadomy swojej więzi z tobą, oraz tego, co może z tym zrobić. Dlatego ochrona Twojego umysłu to priorytet. I uprzedzając twoje pytanie, dyrektor nie może cię uczyć. Ku mojej wielkiej rozpaczy, postanowił obarczyć mnie twoją osobą. Ja odpowiadam za lekcję oklumencji, które będą odbywały się zaraz po śniadaniu. Wtedy twój umysł jest najbardziej sprawny, choć wątpię, aby coś trafiło do twojej głowy... Nie istotne. To jednak nie wszystko Potter. Codziennie po obiedzie będziemy walczyć. Wieczorami popracujemy nad stroną fizyczną - chłopak podniósł głowę i napotkał te czarne oczy, a rumieniec wypłynął na jego policzki. - Potter, o czym ty myślisz? Rumienisz się jak Dziewica Orleańska. Miałem na myśli ćwiczenia fizyczne, usprawniające, bo wyglądasz, jakby wiatr miał cię przewrócić - mężczyzna posłał gryfonowi drwiący uśmieszek - Czekaj, czekaj Potter, ty chyba nie myślałeś...
- NIE! - krzyknął chłopak, rumieniąc się jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
- To dobrze - powiedział z drwiną profesor - Nie dotknąłbym cię nawet kijem

Brawo Severusie. Wcale nie uważasz chłopaka za atrakcyjnego... Oszukujesz jego czy siebie? Przecież po coś nakładasz te jeansy i koszule... Podoba Ci się... Odkąd zacząłeś przeglądać jego myśli, odkąd dzieliliście jaźń, jest taka podobna do Twojej... A zarazem tak niewinna... Szeptał cichy głosik w głowie profesora. Chłopak spuścił wzrok na swoje ręce. Snape chrząknął.

- Obiad i kolacje jemy w Wielkiej Sali, z resztą nauczycieli. Śniadanie jemy tutaj, ponieważ są wakacje i każdy wstaje o takiej porze, jaka mu pasuje. Jeśli zechcesz wyjść, musisz mnie poinformować, gdzie idziesz i o której godzinie wrócisz. Czy to jasne?- chłopak nic nie odpowiedział, nadal nieco oszołomiony swoją reakcją na wzmiankę o fizyczności – Pytałem, czy to jasne Potter... - profesor zabębnił palcami w stół, aby zwrócić uwagę ucznia.

- Tak, profesorze - padła cicha odpowiedź.

- Dobrze, skoro mamy już to za sobą, przejdźmy do pierwszej lekcji - Obaj wstali, a Mistrz Eliksirów usunął meble zaklęciem - Oczyść umysł Potter, masz minutę.
Profesor rzucił zaklęcie i momentalnie zalała go fala wspomnień chłopaka. Dziewczyna Weasley'ów i ogromny wąż podpełzający do niej. Upadek Blacka za zasłonę, w tle krzyki i klątwy. Wydarzenia z cmentarza, Potter przywiązany do nagrobka z rozcięta ręką, patrzy na bezwładne ciało puchona. Przyjaciele Pottera złapani przez sługi Czarnego Pana... Snape przerwał połączenie. Chłopak klęczał, oddychając ciężko.
- Żałosne. Czy ty nie potrafisz nic zrobić dobrze? Ćwiczyłeś w ogóle po tym, jak cię wyrzuciłem? - zapytał, patrząc z góry. Jego oczy ciskały gromy, choć nie z powodu niekompetencji chłopca, ale tego, ile śmierci i dramatu było wkoło niego.

Ile jeszcze go czeka, zanim Albus postanowi go poświecić? Potter nie podniósł głowy.

- Przepraszam... - było wszystkim, co powiedział. Severus kucnął przy nim i chwycił go za brodę, unosząc ją do góry. Patrzył teraz w puste oczy gryfona i wezbrała w nim ogromna złość.

- Nie chcę Twoich przeprosin głupi dzieciaku! Masz się wziąć w garść i walczyć nim przez twoją niekompetencję zginie więcej ludzi. Rozumiesz? - potrząsnął głową chłopaka, po czym wstał - Broń się Potter. Staw, choć minimalny opór, a nie zostawiasz mi nieograniczony dostęp do wszystkich twoich myśli. Może powinienem pogrzebać w twoich wspomnieniach głębiej? - zawisł złowieszczo nad Harrym, z wrednym uśmieszkiem. Chłopak zbladł - Co jest Potter? Czego się boisz? Może tego, że uda mi się znaleźć dowód twojej małości? A może intymne zbliżenie z panną Chang? Zapewniam cię, że nie ma nic, czego bym o tobie nie wiedział. Ty mały, leniwy, arogancki bachorze...

Owszem było coś, czego Harry Potter nie chciał, aby profesor Snape zobaczył. Fakt, że mężczyzna się dowie, paraliżował go całkowicie. Nie zdążył nawet spróbować pomyśleć o przygotowaniu się, gdy poczuł napór umysłu profesora. Wspomnienia zaczęły, płynąć lawinowo przed jego oczami. Snape kopał głębiej i głębiej, aż dotknął powierzchni wspomnienia, które Harry chciał ukryć.
Wuj Vernon stał nad nim z drewnianym kijem od szczotki i okładał go raz za razem.
- Ty dziwaku, jakby tego było mało, to jeszcze... - Harry poczuł całą swoją magię, a chwile później wybuch we własnej głowie. Obecność profesora w jego jaźni znikła. Powoli otworzył oczy i zobaczył Snape'a, kulącego się przed nim w bólu. Wyglądało tak, jakby profesor się palił przed chwilą. Jego ubranie, choć nie naruszone, dymiło się i wszędzie unosił się swąd spalenizny. Podbiegł do mężczyzny, ale ten już się podnosił, trzymając za prawą rękę, która była ciężko poparzona.

- Mój Boże przepraszam, tak bardzo przepraszam... Nie chciałem... Czy wszystko w porządku? - pytał przerażony.

- A jak myślisz głupcze?- syknął Snape. Odepchnął chłopaka i ruszył do laboratorium. Harry stał w miejscu i czekał. Severus wrócił po dwudziestu minutach z ręką owiniętą w opatrunek.

- Co to było Potter? - zapytał swoim typowym zimnym tonem.

- Przepraszam, profesorze naprawdę... - Snape uciszył go ręką - Jaa... naprawdę nie wiem. To było jak wybuch. Ostatnio tak reaguje na duży stres.

- Ostatnio? Od kiedy?- zapytał zaciekawiony Snape.

- Od czasu, gdy Vol..- profesor spojrzał na niego ostro - ON mnie opętał - Harry spuścił głowę i czekał w ciszy.

- Rozumiem... Dyrektor wie? - skinienie głową - to dlatego nie wróciłeś do swojego wujostwa... - Mina Mistrza Eliksirów wyrażała wściekłość. Okłamał mnie! Okłamał MNIE! Rodzina go nie chce po sytuacji z dementorami, akurat! To mały piroman!

- Marsz do siebie - syknął. Kiedy chłopak podszedł do drzwi, rzucił tylko - Obiad o czternastej, nie spóźnij się - Powiedziawszy to wyszedł z kwater. Czas porozmawiać ze starym manipulatorem...

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz