Mój nowy mistrz

3.8K 271 5
                                    


Wieża Gryffindoru była tak cicha i pusta, że aż przerażająca.
Harry zajął swoje stare łóżko, czując się dziwnie bez wszędobylskiego bałaganu i kolegów. Zastanawiał się, gdzie zje śniadanie, skoro nauczyciele nie jadali ich w Wielkiej Sali.
Problem szybko się rozwiązał, gdy rano w pokoju wspólnym znalazł nakryty dla jednej osoby stół.
Dumbledore już wiedział, że Harry wyprowadził się od Mistrza Eliksirów. Zjadł, ubrał się i postanowił iść do szklarni, aby znów pracować z profesor Sprout. Lubił to zajęcie, bo pozwalało mu nie myśleć. Miał nadzieje, że Severus wszystko przemyślał i znajdzie go, aby przeprosić, ale nic nie zakłóciło jego pracy.
Harry rozpoczął własne badania nad leczniczą stroną magii ognia, jak zasugerował mu to wcześniej Fawkes. Znalezienie odpowiedzi nie było jednak tak proste, jak myślał. W dodatku to, co powiedział Mistrz Eliksirów i fakt, że nie szukał go i nie chciał zgody, wpływał deprymująco na młodego Gryfona. Lekko rozczarowany pomaszerował do Wielkiej Sali na obiad, ale Mistrz Eliksirów nie pojawił się.
Spojrzał na profesora Dumbledora, ale ten posłał mu tylko ciepły uśmiech. Harry miał nadzieje, że niebawem wróci jego opiekunka domu, ponieważ Are sugerowała, aby spróbował animagii. Istniało bowiem bardzo duże prawdopodobieństwo, że jego postać po przemianie, to Feniks. Potter wątpił, gdyż animag nie może przybrać formy magicznego zwierzęcia, ale Are był pewna. Niestety McGonagall przebywała obecnie u swojego młodszego brata i nie było wiadome, kiedy wróci.
- Harry, masz jakieś plany na popołudnie? - zapytał Flitwick, wyrywając Gryfona z zamyślenia.
- Słucham? - zapytał z roztargnieniem — Nie, nie mam żadnych — odpowiedział słabo, patrząc na dyrektora.
- To może przyjdziesz do mnie, zaraz po obiedzie? Napijemy się herbaty, podyskutujemy, a potem poćwiczymy. Hm? - zaproponował uradowany profesor. Harry skinął głową, zadowolony z propozycji, gdyż coś odwróci jego myśli od Snape'a.
***
- Czego chciałbyś się ode mnie nauczyć Harry? - zapytał Flitwick, podając mu herbatę.
- Chciałbym, abyś nauczył mnie pojedynkować się, władać białą bronią i opowiedział mi, jak tworzyć zaklęcia — powiedział na jednym wdechu chłopak.
- I wszystko w trzy tygodnie, które zostały do rozpoczęcia roku szkolnego? - zapytał ze śmiechem krasnolud.
- Nie, oczywiście, że nie — powiedział zmieszany Harry.
- To zajmie dużo czasu. Zdajesz sobie z tego sprawę? Poważne wyzwania przed sobą stawiasz — zamyślił się Filius.
- Przepraszam, nie pomyślałem o tym — powiedział szybko — Wiem, że na pewno masz swoje zajęcia i dzieciaki w domu, też potrzebują swojego Opiekuna... - zaczerwienił się lekko. Flitwick machnął ręka.
- Z przyjemnością się tym zajmę. Nawet w roku szkolnym, ale co na to Severus? On cię chyba uczy... No i widziałem Are w zamku. Uczysz się magii ognia? - zapytał poważnie.
- Skąd znasz Wielką Wiedzącą? - zapytał zaskoczony. Na co profesor uśmiechnął się.
- Jako Il Istima musiała poznać ostatniego potomka Naina — powiedział poważnie. Gryfon pokiwał ze zrozumieniem.
- A co do moich zajęć w lochach, to profesor Snape nie może mnie w tej chwili uczyć, ma problemy zdrowotne — powiedział cicho chłopak.
- Tak, widziałem jego ręce. Voldemort to kawał bydlaka — powiedział ze złością w głosie.
- Dlatego chce znać wszystkie możliwości walki z nim. Muszę być dobrze przygotowany, aby wygrać. Od tego zależy ludzkie życie — powiedział poważnie chłopak.
- Spokojnie już powiedziałem, że ci pomogę. Jako Opiekun Rawenclawu, nie mam zbyt dużo do roboty. To w końcu najtęższe umysły czarodziejskiego świata — puścił oczko chłopakowi — Musimy ułożyć plan treningów! - zatarł z radością ręce — Proponowałbym zacząć od broni białej. Pojedynki miałeś na pewno z Severusem, a zaklęcia cóż... - zamyślił się — To dość wymagająca tematyka. Jak wygląda twój dzień Harry? - kiedy chłopak opowiedział mu o przerwanych lekcjach z oklumencji, pomocy w szklarni Sprout i własnych treningach Profesor przywołał pergamin i zaczął notować. Kiedy skończył, przeczytał na głos.
- Pobudka szósta rano, lekkie śniadanie, bieganie przynajmniej te siedem kilometrów i skakanka. Potem masz drugie śniadanie i oklumencję, jeśli nie z Severusem to po proszę Albusa, bo nie możesz przerwać lekcji. Po niej profesor Sprout i obiad. Następnie przychodzisz do mnie i ze mną zostajesz. Najpierw broń biała, przez dwie godziny, potem teoria zaklęć i kolacja. Na deser zostawiam sobie pojedynki... co do długości tych zajęć, wszystko zależy od twojej wytrzymałości, ale zaczniemy je, gdy opanujesz w zadowalającym stopniu pracę nóg. A jeśli chodzi o zaklęcia i czy w ogóle będę cię uczył ich tworzenia, zależy od twoich predyspozycji. Wszystko się okaże niebawem. Czy taki plan ci pasuje? - zapytał zdumionego chłopaka.
- Tak... - powiedział na wydechu Gryfon. Będziesz miał tyle czasu dla mnie codziennie? - zapytał Harry niepewnie.
- Tak, ale tylko do czasu rozpoczęcia roku szkolnego. Potem będziemy się spotykać dwa może trzy razy w tygodniu, po dwie godziny, ale to jeszcze ustalimy na podstawie postępów, jakie zrobisz. Zanim zacznie się rok szkolny, mam zamiar wciągnąć cię na poziom podstawowy, więc czeka nas dużo pracy — Z zadowoleniem zatarł ręce, po czym spoważniał i zapytał, zaglądając w oczy Potterowi — To będzie morderczy trening, Harry. Jesteś tego pewien?
- Możemy zacząć już dziś? - zapytał w odpowiedzi Gryfon.
- Oczywiście! Od czego? - entuzjazmem Flitwick mógł przygnieść nawet olbrzyma. Chłopak popatrzył zmieszany na profesora — No dobrze, zapytam inaczej... Jaki rodzaj białej broni cię interesuje?
- Miecz — odpowiedział pewnie, na co krasnolud uniósł obie brwi.
- To w sumie dobrze się składa, bo miecz i topór to moje ulubione narzędzia walki – powiedział z uśmiechem – Mój wzrost i pochodzenie raczej nie predysponują mnie do szermierki – mrugnął – Dlaczego akurat miecz i jaki jego rodzaj? - chłopak zaczerwienił się, bo nie miał pojęcia, o co pyta profesor. Oczywiście, że się nie przygotował do tej rozmowy, ale skąd mógł wiedzieć, że są różne rodzaje mieczy.
- Filiusie mi chodzi o konkretny miecz, ale nie wiem jakiego rodzaju jest... - powiedział zmieszany, a profesor poruszył się na fotelu, pochylając się konspiracyjnie.
- Miecz Gryffindora? - zapytał z rozbawieniem.
- Skąd pan wie?! - zapytał zszokowany. Na co krasnolud zaśmiał się cicho.
- Bo już raz ci pomógł w walce z dziedzicem Slytherina. Myślę, że to dobry pomysł. To magiczny miecz, który wchłania to, co go wzmacnia. Na dodatek, może też potęgować moc rzucanego zaklęcia podczas ataku. A same ćwiczenia nauczą cię dyscypliny i podniosą sprawność fizyczna. A więc miecz długi — powiedział uroczyście, a widząc konsternację na twarzy chłopaka, dopowiedział — Miecz półtoraręczny. Nazywany tak, ponieważ jego rękojeść jest przedłużona i pozwala na walkę oburącz. I nie pan Harry, Filius — upomniał go z uśmiechem.
- Co to znaczy, że potęguje zaklęcia? - zapytał zaciekawiony.
- Działa trochę na zasadzie różdżki — Flitwick stukał palcem w brodę zamyślony — Zbiera magiczną moc rdzenia walczącego czarodzieja i skupia ją w zaklęciu, dokładając siłę z własnej magii.
- Każdy może używać tej mocy?
- Zasadniczo, tylko prawdziwy Gryfon. Ty, jak wiemy, się kwalifikujesz — uśmiechnął się profesor — Może opowiem ci trochę o treningu? Widziałeś kiedyś, jak się walczy mieczem?
- Kiedyś, w telewizji — powiedział cicho Harry, przypominając sobie, jak ukradkiem zaglądał do salonu, gdy wuj oglądał film historyczny. Kiedy przyłapał go Dudley, dostał wtedy straszne lanie, bo miał polerować podłogi w korytarzu. Krasnolud pokiwał głową w zamyśleniu — Wie pan co to telewizja? - zapytał nieśmiało chłopak, na co profesor wybuchnął takim śmiechem, że omal nie spadł z fotela.
- Och Harry... - ocierał łzy z policzków — Jestem Krukonem, lubię wiedzieć. Interesuje mnie świat i inne rasy. Odpowiadając na twoje pytanie, tak wiem. Wiem też co to mikser i do czego służy gumowa kaczka — zaśmiał się i puścił oczko do uśmiechniętego Gryfona — Wracając do tematu, lubisz tańczyć? - Mina Pottera zrzedła momentalnie, kiedy przypomniał sobie naukę walca na Bal Bożonarodzeniowy — Biorę twoją reakcję, jako odpowiedź. Niestety Harry, ale praca nóg w fechtunku, jest istotna. Mnie osobiście przypomina trochę taniec i będziesz musiał ćwiczyć w każdej wolnej chwili — Chłopak jęknął przeciągłe — To może pokaże ci, na czym rzecz polega? - uśmiechnął się dobrodusznie, wstając z fotela i wyprowadzając chłopaka z kwater.

Il Istima- Wielka wiedząca
Nain- władca krasnoludów przodek Filiusa

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz