- Severusie, skąd wiadomo, czyja dusza ma być tą odesłaną? - zapytał w końcu Potter, zamykając opasłe wydanie "Eliksirów Dawno Zapomnianych".
Zdjął okulary i potarł zmęczone oczy, było już po kolacji, więc czuł się wyczerpany. Spędzili cały dzień nad księgami, a nadal nie mieli punktu zaczepienia, nie mieli nic, poruszali się po omacku. Mogli tak spędzić całe wieki, szukając, a nie zbliżyłoby się do rozwiązania.
- Słucham? - mężczyzna oderwał się od swojej księgi o tajemnicach duszy i popatrzył na chłopaka pustym wzrokiem.
- Pytałem, skąd wiadomo, że dusza Voldemorta ma zamieszkać w moim ciele, a nie na odwrót? I co to są te wydzieliny? Nie jest to doprecyzowane w tej książce - Ślizgon patrzył przez chwilę w zamyśleniu, jakby oceniając, ile może chłopcu powiedzieć, a ile zachować dla siebie. Westchnął ciężko, odłożył swoją książkę i popatrzył w zielone oczy - W zasadzie to nic tu nie jest sprecyzowane, to jakieś luźne uwagi - fuknął naburmuszony.
- Chodzi o krew Harry - odpowiedział ostatecznie po długim namyśle.
- Ale wydzieliny kojarzą się z czymś, co organizm wydziela na zewnątrz - zaprotestował chłopak - Jak mocz, czy nasienie... - skrzywił się brzydko. Chyba jednak wolał pić krew, niż mocz ogromnego gada.
- Tak, masz całkowitą rację. Jak jednak zauważyłeś, książka nie precyzuje tego. Ja jako Mistrz Eliksirów natomiast tak - uśmiechnął się złośliwie - Tylko krew reaguje odpowiednio z innymi składnikami. Jeśli dodasz... Nasienie eliksir staje się niestabilny - powiedział, wzruszając ramionami.
- Skąd wiesz? - zapytał chłopak, ożywiając się nagle, a mężczyzna podniósł kpiąco brew - Żartujesz?- prawie się udławił własnym językiem - Ale, że moje?
- Imbecyl - powiedział mężczyzna, wznosząc oczy ku niebu.
- TY robisz TAKIE rzeczy? - zapytał chłopak, ze zdziwienia zakładając okulary, by przyjrzeć się mężczyźnie.
- Potter! - warknął - Wbrew wszelkim podejrzeniom twoich wątpliwej inteligencji kolegów JESTEM człowiekiem - powiedział chłodno. - Nadal tylko człowiekiem - wysyczał.
- Nie to miałem na myśli! - zaprotestował szybko chłopak - Jesteś taki, taki nierealny, że to aż niemożliwe!
- Co jest niemożliwe? - zapytał sztywno Ślizgon - To, że ktoś taki jak ja jest człowiekiem? Nie jestem potworem - ton głosu nie zdradzał żadnych emocji, Mistrz Eliksirów znów założył maskę, by ukryć za nią nieprzyjemne uczucia, jakie towarzyszyły temu, co powiedział kochanek. Harry zerwał okulary, rzucił obok siebie i ukrył twarz w dłoniach.
- Do diabła! Trzeba było kupić mi ten słownik Severusie - powiedział żałośnie - Znów źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że jesteś idealny, doskonały, po prostu nie mogę sobie wyobrazić, że robisz TO sam w pustym lochu. Rozumiesz?
- Zdajesz sobie sprawę, że z ubikacji też korzystam? - zakpił profesor.
- Mgliście - mruknął Potter, a wtedy napięcie zniknęło. Pomimo pokrętnej logiki tłumaczenia Gryfona, mężczyzna zrozumiał. Musiał przyznać, że nawet mu to schlebiało, że dla młodzieńca był idealny.
- Nie tylko ty w tym związku jesteś mężczyzną, a ja mam swoje potrzeby. Zaklęcie które było na mnie nałożone, nie pozwalało zaspokoić ich inaczej - powiedział już łagodniejszym tonem.
Harry zarumienił się, choć nie był pewien, czy na swoją głupotę, czy na wzmiankę o związku, a może na fakt, że profesor Snape się onanizuje. Wciąż też ciężko było mu się przyzwyczaić, że należy do kogoś w ten sposób.
- Często to robisz? - zapytał czerwony jak burak.
- Odkąd jesteśmy razem w ten sposób? Nie praktykuję - Gryfon parsknął śmiechem na tę odpowiedź, bo Severus powiedział to tonem, jakby chodziło o użycie jakiegoś sposobu na warzenie Eliksirów - Jakieś jeszcze pytania? - warknął zirytowany reakcją chłopaka.
- O czym myślisz? - powiedział zachrypłym od emocji głosem. Przeczyścił gardło i spróbował jeszcze raz - O czym wtedy myślisz? - Snape uniósł brew w typowy dla siebie sposób, ale zrozumiał, że to nie ma znaczenia, gdyż chłopak nie miał na nosie okularów.
- A o czy pan wtedy myśli Panie Potter? - zadał pytanie mrocznym głębokim głosem, zamiast odpowiedzieć. Chłopak mimowolnie zadrżał pod wpływem tak sugestywnego dźwięku.
- O tobie... - wyszeptał, czerwieniąc się wściekłe - Od dawna myślę tylko o tobie... - Severus chciał zapytać, od jak dawna tak jest, ale zamiast tego powiedział tylko, jak na niego bardzo elokwentnie:
- Och...
- Ale musi być tam dodana tylko moja krew? - Gryfon, zamiast rozwodzić się nad tym dalej, postanowił zadać pytanie. Chciał mieć to żenujące doświadczenie już za sobą. Choć musiał przyznać, że ta rozmowa mogłaby być ciekawą na przykład w łóżku.
- Tak, w ten sposób jesteś naznaczony - powiedział nauczycielskim tonem Ślizgon, rozumiejąc, co robi jego kochanek.
- A co się stanie w przypadku, gdy krew obu osób znajdzie się w eliksirze? - zapytał zaciekawiony.
- Myślę, że to, czy penetrujesz, czy jesteś penetrowany, ma też znaczenie. Mówiłem ci, że magia seksualna to potężna magia, więc ona też może odgrywać tu istotną rolę - zamyślił się, stukając palcem w policzek.
- No tak, ale magia seksualna uwalniana jest przy założeniu, że pojawiają się uczucia - powiedział chłopak, pocierając zabawnie nos - Tak mówiłeś! - powiedział od razu, gdy tylko usłyszał zirytowane mruknięcie profesora.
- Nienawiść to też uczucie - powiedział chłodno - W naszym przypadku są potrzebne cieplejsze, gdyż chodzi o więź między smokiem a feniksem i zburzenie murów wokół mocy.
- A gdybym to ja jego... - wzdrygnął się mimowolnie z obrzydzeniem.
- Harry, po pierwsze, nic by to nie zmieniło, bo ty wylądowałbyś w ciele Czarnego Pana, a on znalazłby sposób, aby powstać na nowo z horkruksów. Po drugie, skąd na Boga chcesz wziąć jego krew? Przecież nie uda nam się do niego podejść.
- Severusie, ja współdzielę z nim krew - powiedział Gryfon jakby tłumaczy coś małemu dziecku.
- Co proszę? - zapytał zdecydowanie zdziwiony Snape.
- I kto tu kogo nigdy nie słucha... - wymamrotał naburmuszony chłopak - Mówiłem, że użył mojej krwi do odbudowy swojego ciała, wtedy na cmentarzu.
- Och... - było wszystkim, co powiedział Mistrz Eliksirów ponieważ do salonu weszła Hermiona. Musiał się poważnie zastanowić nad kupnem słownika, ale dla siebie, gdyż zniżał się do poziomu młodego kochanka. Obaj spojrzeli na dziewczynę pytająco, gdyż właśnie otrzymała informacje od dyrektora o swojej rodzinie.
- Wszystko u nich dobrze - odpowiedziała na ich nie werbalne pytanie, ale nie chciała zdradzić nic więcej. Opadła na kanapę obok młodzieńca i poczuła, że coś wbiło się jej w nogę. Wyjęła spod siebie okulary i podała chłopakowi ze zirytowanym wyrazem twarzy - Harry, profesor Dumbledore chce cię widzieć - wzięła do ręki książkę i przekartkowała, odnajdując miejsce na którym skończyła przed wyjściem. Popatrzyła na niego ponaglająco. - Teraz - chłopak poprawił okulary na nosie i przeczesał palcami włosy. Przynajmniej w jego mniemaniu je przygładził. Skupił myśli i po chwili stał już przed drzwiami dyrektorskiego gabinetu, kiedy chciał dotknąć drzwi, by zapukać, one automatycznie się otworzyły.
- Witaj, Harry - przywitał się z lekkim uśmiechem Dumbledore, wskazując Gryfonowi miejsce naprzeciw biurka za którym siedział. Harry uśmiechnął się na widok elegancko związanych włosów i odżywionej brody starszego czarodzieja, która również została gustownie przewiązana cienką niczym nić pająka gumką. Mężczyzna podążył za jego wzrokiem i uśmiechnął się szerzej - Zbliża się rok szkolny, uznałem, że powinienem coś zrobić ze swoim wyglądem. Chcąc nie chcąc jestem dyrektorem, a ta funkcja zobowiązuje - puścił oczko młodemu czarodziejowi.
- Chciał mnie pan widzieć, profesorze - powiedział, siadając na zaoferowanym miejscu.
- Za dużo czasu spędzasz z Severusem - zaśmiał się serdecznie - Tak jak on przechodzisz od razu do meritum - uśmiech nie zszedł mu z twarzy, kiedy wyjmował małe czerwono - złote pudełeczko i przesunął je po blacie w kierunku Gryfona. Zaciekawiony chłopak chwycił je w dłonie i otworzył powoli.
W środku na czerwonej poduszeczce znajdowała się srebrna plakietka z herbem Domu Lwa i wielką literą P. Harry zamrugał zdziwiony i wielkimi oczami popatrzył na dyrektora.
- Należy ci się, należała ci się już w zeszłym roku, ale jak wiesz...
- Nie wracajmy do tego, proszę - powiedział szybko chłopak, przejętym głosem dotykając odznaki palcami. Spojrzał w oczy Albusa, które teraz migotały zaciekawione, ale radosne. Odetchnął głęboko i zamknął pudełeczko, przesuwając je z powrotem w stronę Dumbledora - Dziękuje dyrektorze to prawdziwy zaszczyt, ale obawiam się, że nie mogę go przyjąć - powiedział poważnym smutnym tonem - Jest zbyt wiele spraw, którymi muszę się zająć. Obawiam się, że nie poradziłbym sobie z obowiązkami prefekta - ku zdziwieniu młodzieńca uśmiech profesora poszerzył się, a jego oczy zdawały się miotać małymi iskierkami.
- To bardzo rozsądne z twojej strony Harry. Mierzysz siły na zamiary, bardzo dobrze - dyrektor wziął pudełko, po czym je otworzył, wyjmując odznakę. Chwilę na nią patrzył z sentymentem, by następnie wyjąć z szuflady kopertę i włożyć do niej plakietkę. Położył całość na biurku i spojrzał pytającym wzrokiem na Gryfona - Wakat nadal jest wolny, więc kogo proponujesz?
- Nevilla Nongbottoma - powiedział szybko. Potter nie był pewny, ale wydawało mu się, że oczy profesora jeszcze bardziej błyszczą.
- Dlaczego? - zadał pytanie z prawdziwą ciekawością w głosie.
- Nevill to prawdziwy gryfon. Odważny, kiedy trzeba, przyjacielski, pomocny, ma dobre stopnie - rekomendował kolegę z wielkim zapałem - Pomijając eliksiry, ale żaden gryfon nie ma szans z Severusem - dopowiedział cicho Harry - Myśle, że funkcja prefekta dodałaby mu też pewności siebie, a prestiż jaki ze sobą niesie, spowodowałby, że niektórzy przestaliby go traktować z góry - Dumbledore zamyślił się przez chwilę, po czym wyjął z szuflady pergamin i złożył na nim zamaszysty podpis. Przywołał jedna ze szkolnych sów i wręczył jej kopertę w którą uprzednio schował pergamin, odznakę i zaadresował.
- Przyjacielu zanieś, proszę ten list do pana Nevilla Longbottoma jak najszybciej.
- Dziękuje - powiedział uśmiechnięty gryfon - Nevill na to zasługuje.
- Ależ oczywiście mój kochany chłopcze. Tak też chciałem zrobić, gdyż zakładałem, że możesz odmówić. Jednak uznałem, że warto poznać twoją opinię i muszę przyznać, że była ona wiążąca - Harry patrzył na dyrektora w lekkim szoku i się zarumienił. Mężczyzna spoważniał i spojrzał smutno na podopiecznego.
- Jak idą poszukiwania?
- Wcale - westchnął chłopak - Stoimy w miejscu, a raczej kręcimy się w kółko.
- Rozumiem - smutek, aż bił od twarzy starca.
- Dyrektorze, a Horkruksy? - zapytał nagle chłopak lekko zmieszany - Przepraszam, że nie pytałem wcześniej... Byłem trochę samolubny. Myślałem tylko o sobie i Severusie - opuścił głowę zawstydzony.
- Miłość... - powiedział dyrektor z ciepłymi iskierkami w oczach. Zarumieniony Potter odwrócił wzrok, nie pomyślał, że ktoś mógł usłyszeć jego ciche wyznanie w bibliotece - Nie ma się czego wstydzić Harry, nasz Severus na nią zasługuje. W zasadzie nie znam człowieka, który by bardziej zasłużył na miłość - powiedział poważnie.
- Ja też... - wyszeptał cicho, jakby tylko do siebie.
- Wracając do tematu Horkruksów, muszę się przyznać, że utknąłem - powiedział speszony staruszek - Próbowałem wszystkimi dostępnymi zaklęciami, wywarami i nie udało mi się zniszczyć pierścienia. Nie mam też żadnych informacji odnośnie pozostałych. Obawiam się, że będę musiał skorzystać z twojej pomocy.
- Oczywiście dyrektorze! - powiedział ochoczo chłopak - A miecz Gryffindora? Potęguje moc zaklęcia i może być używany jak różdżka.
- Próbowałem. Niestety z miernym skutkiem, pierścień nadal jest nietknięty - w tym momencie mężczyzna wyglądał na naprawdę sędziwego. Jego migoczące oczy zniknęły, żaden uśmiech nie błąkał się na ustach, patrzył smutnym wzrokiem przez okno.
- Profesorze, a może ja mógłbym spróbować? - zapytał nieśmiało Gryfon - Ostatecznie udało mi się zniszczyć pierwszy Horkruks.
- Nie chciałbym ryzykować twojego życia - powiedział, nie patrząc na chłopca, jego wzrok utkwionym był nadal w oknie - Może ostatnio nie było tego widać, ale troszczę się o ciebie. Zależy mi na tobie i Severusie...
- Dyrektorze? - zapytał zaskoczony Harry - Chce spróbować - powiedział pewnie - Jakie inne opcje mamy? - nastała długa chwila ciszy i napięcia, a Harry myślał, że zaraz usłyszy świerszcze, jak na mugolskich filmach.
- Spróbujmy - czarodziej skapitulował, spojrzał na młodzieńca i lekko się uśmiechnął - Jesteś prawdziwym Gryfonem kochany chłopcze. Jednak nie dotkniesz go, użyjemy miecza - Wstał od biurka i podszedł do kamiennego stołu w rogu gabinetu na którym stała myślodsiewnia. Starszy czarodziej stanął nad nią i uderzył różdżką, wypowiadając cicho zaklęcie. Gryfon nie miał szans, by je dosłyszeć, ale zobaczył, jak zdobiona misa rozpada się w drobny mak, a w jej miejscu, na środku stołu leży pierścień. Kiedy Dumbledore na niego skinął, wstał, aby podejść.
Z każdym krokiem Potter w głowie słyszał dziwny syczący głos. Pomimo ogromnego skupienia nie był w stanie rozróżnić ani zrozumieć znaczenia słów, a jego blizna zaczęła piec. Nie zauważył nawet kiedy w dłoni dyrektora pojawił się miecz, Harry patrzył na niego tępo, jakby coś nie pozwalało mu sięgnąć i wziąć go w dłonie. Wziął głowę w dwie ręce, zakrywając uszy i omal nie zrzucił okularów.
- Harry, wszystko w porządku? - dobiegł go przestraszony głos dyrektora - To nie jest dobry pomysł... - zaczął profesor i już chciał ukryć ponownie pierścień, gdy chłopak rzucił się w jego kierunku i chwycił miecz. Wyrwał go z rąk dyrektora, jego oczy płonęły, a magia pulsowała intensywnie. Gryfon zamachnął się, skupiając całą swoją złość i magię, po czym uderzył z okrzykiem:
- Hayawi! - to ogromnie zaskoczyło staruszka, gdyż było to słowo z języka Ludu Ognia i Harry nie miał prawa go znać. Oznaczało ni mniej, ni więcej, jak "przepadnij".
W momencie, gdy miecz dotknął pierścienia, magia rozbłysła, oślepiając Albusa, który przesłonił oczy. Kiedy moc uspokoiła się, pierścień zniknął, a wkoło Harry'ego, który osunął się na kolana, unosiła się ciemna chmura, jakby próbująca dostać się do wnętrza wyczerpanego młodzieńca. Mężczyzna chwycił różdżkę i krzyknął zaklęcie usuwające, a chłopak opadł bezwładny na podłogę. Staruszek ukląkł koło niego, sprawdzając jego stan zaklęciami, gryfon był jedynie wyczerpany.
***
Hermiona przeprosiła go grzecznie jakąś godzinę temu i uciekła do swojego pokoju, tłumacząc się zmęczeniem. Severus wiedział, że dziewczyna kłamie, ale pozwolił jej na to.
Nie chciał jej zawstydzać i mówić, że wie, iż właśnie rozpoczyna się u niej miesiączka. W końcu był Mistrzem Eliksirów i posiadał bardzo wyczulone zmysły, więc zaproponował jej jedynie eliksir przeciwbólowy, a ona go wzięła.
Zastanawiał się dlaczego Harry jeszcze nie wrócił, a w chwili kiedy zobaczył zielone iskry w kominku, już wiedział, że coś się stało. Szybko odblokował kominek i w sekundę później w salonie stał dyrektor z młodym nieprzytomnym Potterem, unoszącym się za nim przy pomocy zaklęcia.
- Harry! - krzyknął, Mistrz Eliksirów wstając i podbiegając do młodzieńca, przy okazji zrzucając książki. Wziął chłopaka w ramiona i zaniósł do sypialni, otwierając drzwi kopniakiem. Ułożył go delikatnie na posłaniu i usiadł obok, gładząc policzek młodzieńca - Co się stało? - warknął, oglądając chłopaka w poszukiwaniu urazów.
- Zniszczył pierścień - powiedział dyrektor poważnie, a Snape spojrzał na niego lekko zszokowany - Nic mu nie jest, jest wyczerpany. Musimy pomówić - ton głosu staruszka był stanowczy.
- Nie teraz - syknął młodszy mężczyzna, wciąż gładząc, dotykając bladej młodej twarzy - Chce zostać z nim sam - Dumbledore chciał już zaprotestować, ale wyraz czarnych oczu kazał mu się wycofać.
- Oczekuję cię zatem jutro - powiedział powoli, uścisnął dłoń Gryfona, a potem ramię Severusa i wyszedł, zostawiając obu mężczyzn samych.
CZYTASZ
Moje miejsce
फैनफिक्शनUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...