Peleryna niewidka

2.6K 230 12
                                    

Dziś krótko, w domu Meksyk w życiu wolna Anerykanka...

Severus siedział na dywanie pogrążony w myślach, podejrzewał co spotkalo Hermionię w noc śmierci Weasleya odkąd tylko ją zobaczył. Jednak podejrzewać a usłyszeć to zupełnie dwie różne rzeczy. W całej swojej karierze Opiekuna Domu nigdy nie miał przypadku gwałtu, owszem znęcanie, może nawet obmacywanie się zdarzało ale nigdy gwałt. Wtedy zawsze ujawniały sie w nim te najgorsze cechy, był gotów zniszczyć każdego, kto ośmielił się skrzywdzić  jego dzieci. Tak, Ślizgoni byli jego dziećmi choć nigdy by sie do tego nie przyznał, nawet pod cruciatusem. Walczył o każdego jednego Węża jak przysłowiowy lew (o zgrozo!) i jeśli prawo nie było w stanie mu pomoc ochronić jego wychowanków to brał sprawy w swoje ręce. Praca dla Czarnego Pana, jego reputacja, wygląd i aparycja sprawiały, że zastraszanie było dość łatwym sposobem radzenia sobie z patologicznymi rodzicami. Znał kilka naprawde paskudnych klątw, które nie były zakazane, ale użył ich tylko w dwóch przypadkach i jedynie w samoobronie. W momencie gdy rodzic stawał sie zbyt agresywny i rzucal się z motyką na słońce, próbujac zagrozić jednemu z najlepiej wyszkolonych Śmierciożerców czyli Severusowi Snape'owi . Nie rozumiał jak Minerva mogła tego nie zauważyć. W końcu Hermiona zachowywała się w tak jednoznaczny sposób, unikała kontaktu fizycznego a kiedy trafiła do Hogwartu była cicha wręcz wycofana i te obszerne ubrania... Z drugiej strony dała dziewczynie maksimum prywatności przydzielajac osobisty pokój i stwarzając nową funkcje. Stwierdził, że musi porozmawiać z Opiekunką Gryfonów bo choć dziewczyna twierdzi, że wszystko jest dobrze to Mistrz Eliksirów podejrzewał, że to tylko fasada. Usłyszał ciche pukanie do drzwi.
- Wejdź Hermiono.- powiedział delikatnie ale gdy nikt nie wszedł do środka wstał z dywanu lekko zaniepokojony. Jego bose stopy dotknęły zimnego kamienia na podłodze i skrzywił się lekko.- Zapomniałaś czegoś kopciusz...- zaczął otwoierając drzwi i napotykajac dwa szmaragdy stanął jak wryty. Zamarł z ręką na klamce, patrząc z niedowierzaniem na chłopaka, który stał przed nim zagryzając dolną wargę. Widział jak Gryfon przełyka a jego oczy są wielkie jak u spłoszonego, przestraszonego zwierzęcia. Stali tak patrząc na siebie niepewni co zrobić, oddychając ciężko a napięcie rosło. Pierwszy opuścił wzrok Potter.
- Cześć.
- Cześć.- odpowiedział mężczyzna bardziej automatycznie niż świadomie.
- Mogę wejść?- zapytał nieśmiało młodzieniec przestępując z nogi na nogę niespokojnie.
- Już wszedłeś.- zauważył chłodno Ślizgon ale wewnątrz niego zaczeły kotłować się emocje znów emocje, tym razem dotyczące chłopaka. Potter podniósł głowę i rozejrzał się po mieszkaniu.
- Och...- powiedział tylko uświadamiając sobie, że przecież wszedł do prywatnych kwater Snape'a, meżczyzna przepuścił go w drzwiach. Ramiona młodzieńca opadły gdy wszedł do pomieszczenia i stanął na środku przypominając sobie co zaszło tu ostatnim razem gdy był przed tymi drzwiami. Wspomnienia go zalały, znów usłyszał ten zbolały krzyk rozpaczy swojego kochanka, tłuczone fiołki i kociołki. Severus zamknął drzwi wciąż nie wiedząc co czuje, strach mieszał się z radością i ulgą. Nie wiedział co myśleć, po co przyszedł chłopak? Dlaczego dopiero teraz? Czy chciał to w końcu zakończyć? A może..? Nie ośmielił się dać sobie nadzieji. Kiedy chwila ciszy przeciągała się a oni nie zmienili swoich pozycji mężczyzna chrząknął zdenerwowany.- Przepraszam.- powiedział nagle Harry odwracając się do mężczyzny. Mistrz Eliksirów nie poruszył się tylko stał i patrzył nieodgadnionym wzrokiem.- Przepraszam.- powtórzył chłopak a mężczyzna drgnął niczym rażony prądem i ruszył w stronę fotela wymijająco oszołomionego Gryfona.
- Za co?- zapytał bez gniewu opadając na mebel. Młodzieniec powiódł wzrokiem za nim ale się nie poruszył.
- Za to, że przyszedłem.- głos mu drżał a w oczach zamajaczyły łzy.- Wiem, że miałem dać ci czas ale już nie mogę.- powiedział szybko.- Nie mogę tak dłużej, rozumiesz?- zapytał z desperacją. Severus poczuł jak ogromna gula zaczyna formować się w jego gardle a ból ścisnął serce.
- Co wiec proponujesz?- zdobył się na firmowy ton ale nie patrzył na chłopaka. Skupił wzrok na tlącym się palenisku w oczekiwaniu na słowa, które musiały na niego spaść.
- Tęsknie za Tobą...- powiedział błagalnie chłopak. Severus podniósł na niego wzrok, który nadal nie wyrażał żadnych emocji, był zbyt przestraszony nadzieją, która zaczęła w nim kiełkować.- Przepraszam, że przyszedłem ale już dłużej nie mogę znieść tej sytuacji. Wszyscy mi mówią, że mam dać ci czas, że musisz sobie wszystko poukładać po tym co się stało- zaczął szybko mówić a jego oczy gorączkowo badały twarz kochanka.- Wiem, że mają racje ale ja już nie mogę! Chcę być przy Tobie, chce żeby było jak dawniej...
- Nic nie będzie jak dawniej.- przerwał mu ostry ton mężczyzny.
- Wiec zbudujemy wszystko od nowa.- powiedział pewnie Gryfon podchodząc do fotela. Snape spiął się lekko ale jego serce tłukło się radośnie.
- Nie brzydzisz się mnie?- zapytał nagle podnosząc oczy na chłopaka, który teraz górował nad nim.
- Co?!- szok odmalował się w pięknych zielonych oczach.
- Widziałeś co się stało.
- To nie ma znaczenia.- pewność w głosie chłopaka zirytowała mężczyznę, bachor ignorował sytuacje.
- Nie miało znaczenia to, że miało mnie tylu?- zapytał wrednie. Harry pochylił się i chwycił twarz Ślizgona w dłonie.
- Nic tego co się stało nie ma znaczenia.- Mężczyzna napiął wszystkie mięśnie a magia zaczęła niebezpiecznie trzaskać wkoło nich.
- Nie dotykaj mnie!- krzyknął lekko spanikowany Mistrz Eliksirów czując, że traci kontrolę nad magią.
- Kiedy ja chcę, nie rozumiesz?- Potter nachylił się jeszcze bardziej starając się uchwycić wąskie wargi. Umysł Snape'a zalało nagłe przerażenie, znów przytrzymywany, bez możliwości ucieczki, uwięziony miedzy ciałem chłopaka a fotelem. To go sparaliżowało starał się ze wszystkich sił opanować.
- Nie!-syknął starając się uciec ustami przed Gryfonem.
- To nie ma znaczenia bo cię kocham!- powiedział drżącym głosem i naparł wargami na te cienkie usta. W chwili gdy ich wargi się spotkały magia zafalowała niebezpiecznie i odrzuciła Gryfona na ścianę.
- Nie!- Krzyknął Mistrz Eliksirów krzywiąc się na pocałunek. Przerażony spojrzał na chłopaka, który właśnie dźwigał się na nogi a z rany na jego czole ciekła krew.- O Boże Harry...- zerwał się z fotela by podejść do kochanka ale nie zdobył się na choćby krok.
- Przepraszam...- powiedział młodzieniec stając przed nim na chwiejących się nogach.
- Harry ja...- zaczął ale nie wiedział co powiedzieć.- Nie mogę. Odejdź proszę.- łzy zagościły w zielonych oczach.
- Ale ja cię kocham...- słona kropla spłynęła po policzku młodzieńca a głos się złamał. Kiedy Severus nie zareagował w żaden sposób Gryfon uciekł z jego komnat ze zdradzieckimi łzami płynącymi z oczu.
Mistrz Eliksirów stał w miejscu zastanawiając się, co sie właśnie stało. Jak mógł tak potraktować chłopaka, który tak desperacko wykrzyczał swoje uczucia. Jak mógł nie zapanować nad magią i pozwolić by skrzywdziła jedybą osobę, która gobpokochala. Stał i patrzył na swoje ręce, które lekko drżały,  jakby to nimi uderzył kochanka. Musiał się uspokoić, oczyścić umysł i na nowo pozbierać myśli i siebie. Tak, zimna woda z jeziora powinna ugasić płonący w nim ogień. Potem... Potem dowie się czy z Harry'm wszystko w porządku.

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz